Decyzja (SzW)

2 0 0
                                    

" - Ciekawa jestem, co by powiedział Matthias o tym stroju.

- Nie spodobałby mu się.

 - Nie podoba mu się nic, co jest związane z tobą, ale kiedy się śmiejesz, ożywia się jak tulipan wstawiony do świeżej wody.

 - Matthias tulipan - prychnęła Nina.

- Wielki, posępny, żółty tulipan.

[...]

- A jeśli odmówię, Brekker? 

Było to zwykłe pozerstwo i Matthias zdawał sobie z tego sprawę. Czas na protesty minął dawno temu. W tej chwili truchtali po łagodnie pochyłym dachu ambasady w stronę sektora druskelle, Wylan ciężko dyszał, Jesper biegł bez wyraźnego wysiłku, a Brekker - choć kulejący i bez laski - dotrzymywał im kroku. Matthiasowi wcale się nie podobało, że ten nędzny złodziejaszek czyta w nim jak w otwartej księdze. 

- Jeśli nie zgodzę się poświęcić resztek swojej godności?

 - Zgodzisz się, Helvar. Nina zmierza w tej chwili na Bur Wyspę. Naprawdę chciałbyś ją zostawić na lodzie? 

- Odważne domniemanie. 

- Czy odważne? Rozsądne moim zdaniem. 

- To sądy, prawda? - spytał Jesper, zerkając w dół na mijane dziedzińce z bulgoczącymi fontannami obsadzone szeleszczącmi lodowierzbami. - Jeśliby kogoś mieli skazać na śmierć, to nie jest to chyba najgorsze miejsce. 

- Wszędzie woda - odezwał się Wylan. - Czy te fontanna symbolizują Djela? 

- Źródło, w którym zmywasz z siebie wszystkie grzechy - mruknął Kaz.

- Albo w którym cię podtapiają i wymuszają zeznania - odparł Wylan. 

- Wylan! - prychnął Jesper. - Ostatnio miewasz okropnie ponure myśli. Czyżby zły wpływ Szumowin?

Połączyli dwa kawałki liny w jeden i przywiązali na końcu kotwiczkę, żeby przedostać się na dach sektora drüskelle. Dla Wylana trzeba było zrobić sznurową pętlę, a Jesper i Kaz przeszli na rękach po linie z niepokojącą szybkością i łatwością. Matthias podszedł do sprawy ostrożniej; starał się tego nie okazywać, ale nie podobało mu się, jak sznur trzeszczy i rozciąga się pod jego ciężarem. 

Pomogli mu się wczołgać na kamienny dach, a kiedy stanął nanogi, zakręciło mu się w głowie. W tym miejscu - bardziej niż gdziekolwiek indziej w Lodowym Dworze, bardziej niż gdziekolwiek na świecie - czuł się jak w domu, tyle że ten dom i całe jego życie zostały postawione na głowie. Mrużąc w półmroku oczy, widział rozrzucone po dachu masywne piramidy świetlików. Dręczyło go niepokojące wrażenie, że gdyby spojrzał przez szkło w dół, ujrzałby samego siebie, jak ćwiczy w sali treningowej albo siedzi przy długim stole w jadalni.

 Z oddali dobiegało ujadanie wilków trzymanych w psiarni nieopodal wartowni; zwierzęta nie rozumiały, gdzie ich panowie przepadli na całą noc. Czy rozpoznałyby go, gdyby przyszedł do nich z wyciągniętą ręką? Wątpił, czy sam by siebie rozpoznał. Wśród lodów północy decyzje wydawały się oczywiste, ale potem namąciło mu w głowie obcowanie z bandytami i złodziejami, odwaga Inej, śmiałość Jespera... No i obecność Niny. Właśnie, Nina. Nie mógł zaprzeczyć, że z ulgą przyjął jej widok, gdy wynurzyła się z komina spalarni - rozczochrana, zdyszana, przerażona, ale cała i zdrowa. Po tym, jak wraz z Wylanem pomogli jej wyjść na dach, z najwyższym trudem wypuścił ją z objęć. 

Nie, nie zajrzy w głąb świetlików. Nie mógł sobie pozwolić na kolejną chwilę słabości, nie teraz, nie w taką noc. Trzeba iść naprzód. 

[...]

Moje ulubione fragmenty i cytaty: Szóstka Wron i Królestwo KanciarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz