Nieodnalezieni (SzW)

1 0 0
                                    

"Zaciekawiona, podwinęła drugi rękaw Inej. Skóra była gładka i czysta. Inej nie miała wrony i kielicha - tatuażu każdego pełnoprawnego członka Szumowin. Alianse nieustannie zmieniały się Baryłce, ale gang był twoją rodziną, jedyną ochroną, która się liczyła. Nina sama nosiła dwa tatuaże. Na lewym przedramieniu tatuaż Domu Białej Róży. Ale liczył się ten na prawej ręce: wrona próbująca napić się z niemal pustego kielicha. Ten tatuaż mówił światu, że należy do Szumowin; że zadzierając z nią, każdy ryzy kuje zemstę ze strony gangu.

 Inej należała do gangu dłużej niż Nina, a jednak nie nosiła tatuażu. Dziwne. Była jednym z najcenniejszych członków i było jasne, że Kaz jej ufał w każdym razie w takim stopniu, w jakim Kaz był w stanie komukolwiek zaufać. Nina pomyślała o wyrazie jego twarzy, kiedy kładł Inej na stole. To był ten sam Kaz co zawsze zimny, chamski, nieznośny ale pod gniewem dostrzegła coś jeszcze. A może była romantyczką.

Zaśmiała się z siebie. Nikomu nie życzyłaby miłości. To gość, którego chętnie witasz, a potem nie możesz się go pozbyć.

Odgarnęła proste czarne włosy z twarzy Inej.

 - Wyzdrowiej, proszę - szepnęła.

Nie mogła znieść słabego drżenia w swoim głosie, gdy odezwała się w kajucie. Nie brzmiała jak żołnierz-grisza albo twardy członek Szumowin. Brzmiała jak mała dziewczynka, która nie wie, co robi. I właśnie tak się czuła. Jej szkolenie rzeczywiście było za krótkie. Za wcześnie wysłano ją na pierwszą misję. Zoya właśnie to wtedy powiedziała, ale Nina błagała, żeby ją puściła, a że potrzebowano Niny, starsza grisza ustąpiła. 

Zoya Nazyalensky, potężna szkwalniczka, olśniewająca do granic absurdu, która jednym uniesieniem brwi potrafiła obrócić całą pewność siebie Niny w popiół. Nina ją uwielbiała. "Lekkomyślna, niemądra, łatwo się rozprasza". To właśnie po wiedziała Zova na jej temat. To i wiele gorszych rzeczy.

- Miałaś rację, Zoya. Cieszysz się?

- Kręci mi się w głowie - powiedział Jesper, stając w progu. Zaskoczona Nina podniosła głowę i zobaczyła, że Jesper kołysze się na nogach.

- Kto to jest Zoya? - zapytał.

Nina zgarbiła się na krześle.

- Nikt. Członkini Triumwiratu Griszów.

- Nieźle. To ci, którzy dowodzą Drugą Armią?

- Tym, co z niej zostało.

Żołnierze-griszowie z Ravki zostali zdziesiątkowani w czasie wojny. Niektórzy uciekli. Większość zginęła.

Nina potarła zmęczone oczy.

- Wiesz, jak najłatwiej znaleźć griszę, który nie chce zostać odnaleziony?

Jesper podrapał się po karku, dotknął kolb rewolwerów i znowu potarł kark. Wydawało się, że nieustannie jest w ruchu.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.

- Trzeba szukać cudów i słuchać bajek na dobranoc.

Iść tropem opowieści o czarownicach i goblinach, niewyjaśnionych wydarzeń. Czasem to tylko przesądy. Często jednak sercu lokalnych legend kryła się prawda ludzie urodzeni darem, którego ich kraj nie rozumie. Nina stała się specjalistką wietrzeniu takich historii.

- Wydaję mi się, że skoro nie chcą być odnalezieni, to powinno zostawić się ich w spokoju. 

Nina posłała mu mroczne spojrzenie. 

- Druskelle nie zostawią ich w spokoju. Wszędzie polują na griszów.

- Wszyscy są tacy czarujący jak Matthias?

Moje ulubione fragmenty i cytaty: Szóstka Wron i Królestwo KanciarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz