Snute plany i pożegnania (KrK)

5 0 0
                                    

"Na razie było za wcześnie, żeby dociekać przyczyn, ale miał pewność, że przynajmniej tej nocy nie wymyśli nic głupiego. Posiedzi zamknięty w pokoju i odbarwi dywan na podłodze. Albo poćwiczy strzelanie. Albo każe się Wylanowi przywiązać do krzesła, jeśli będzie trzeba. Chciał wiedzieć, co będzie dalej. Chciał być tego częścią.

[...]

 W pokoju, który mógłby uchodzić za jadalnię, gdyby nie nim stołu, uwagę Jespera zwróciła ziejąca w suficie dziura. Zobaczył przez nią pomieszczenie na wyższej kondygnacji, z mnóstwem rzeźbionych ozdób. 

Pokręcił głową.

- Naprawdę powinieneś bardziej uważać z tymi swoimi zabawkami - mruknął.

Wylan próbował się uśmiechnąć w odpowiedzi, ale było widać, że zżerają go nerwy. Ostrożnie przemykał z pokoju do pokoju, czasem dotknął jakiegoś sprzętu, kiedy indziej musnął ścianę... Poza tym był przecież mocno poobijany; posłali na uczelnię po medykusa, musieli się jednak liczyć z tym, że nieprędko ktoś się do nich pofatyguje.

W pokoju muzycznym Wylan w końcu przystanął i powiódł dłonią po fortepianie. 

- To jedyne miejsce w całym domu, w którym bywałem naprawdę szczęśliwy.

- Oby od dziś się to zmieniło.

- Czuję się jak intruz; jakby w każdej chwili ojciec mógł wparować przez te drzwi i kazać mi się wynosić.

- Podpisanie dokumentów wszystko zmieni. Zmiany zostaną zatwierdzone. - Jesper wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Nawiasem mówiąc, byłeś niesamowity.

- Byłem przerażony. Nadal jestem.

Wylan spuścił wzrok na klawiaturę i brzdąknął cichy akord. Jesper nie był w stanie zrozumieć, jak mógł go pomylić z Kuweiem. Mieli zupełnie inne dłonie, inny kształt palców, inny zarys knykci.

- Jes? Czy kiedy rozmawiałeś z moim ojcem, mówiłeś serio? Że ze mną zostaniesz? Pomożesz mi?

Jesper oparł się plecami i łokciami o wieko fortepianu. 

- Pomyślmy... Mieszkanie w luksusowym kupieckim dworku, ze służbą, w towarzystwie początkującego speca od materiałów wybuchowych, który od czasu do czasu rzępoli na flecie? Chyba dam radę. - Jego wzrok prześliznął się po Wylanie od koniuszków rudozłotych loków po czubki palców i  z powrotem. - Ale moje towarzystwo kosztuje. 

Twarz Wylana przybrała cudny odcień różu.

- Mam nadzieję, że medykus niedługo przyjdzie i poskłada mi żbera - powiedział, wycofując się do pokoju gościnnego. 

 - Tak?

- Tak. - Wylan obejrzał się przez ramię czerwony jak piwonia. - Bo chciałbym wpłacić zaliczkę. 

Jesper parsknął śmiechem. Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak dobrze. A przecież teraz nikt nawet do niego nie strzelał. 

[...]

Czy pozostałym udało się uciec? Czy wszystko poszło zgodnie z planem? Czekało ich jeszcze dużo pracy. Kaz siedział nieruchomo, ale Jesper wyczuwał kłębiące się w nim napięcie; był jak gotowy do ataku grzechotnik.

[...]

 - Udało im się! - wykrzyknął z triumfem Wylan.

Kaz odetchnął z ulgą. Jesper porwał w jedną rękę lampę, w drugą chwycił zawczasu schłodzony szampan i wszyscy razem pobiegli przez ogród. Gwałtownym szarpnięciem otworzyli drzwi szopy, stłoczyli się w środku... i słowa powitania zamarły im na ustach. 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: Szóstka Wron i Królestwo KanciarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz