Trzydzieści milionów kruge (SzW)

14 2 0
                                    

" - Po raz pierwszy aresztowano pana, kiedy miał pan dziesięć lat - powiedział, przeglądając stronę.

- Każdy pamięta swój pierwszy raz.

- Później jeszcze dwa razy w tym samym roku i dwa razy w następnym. Potem stadwachta zgarnęła pana, gdy miał pan czternaście lat, podczas nalotu na dom gry, ale od tego czasu ani razu pan nie siedział.

To była prawda. Nikt nie zdołał przyskrzynić Kaza od trzech lat.

- Wyszedłem na prostą. Znalazłem uczciwą robotę, żyję życiem człowieka pracowitego i pobożnego.

- Proszę nie bluźnić - odparł łagodnie Van Eck, ale w jego oczach zabłysł przelotnie gniew.

Człowiek wiary, zauważył Kaz i w myślach zaczął przeglądać wszelkie informacje, jakie miał na temat Van Ecka - zamożny, pobożny, wdowiec, który niedawno ponownie się ożenił z kobietą niewiele starszą od Kara. I oczywiście istniała jeszcze tajemnica dotycząca syna Van Ecka.

 Kupiec dalej kartkował papiery.

- Prowadzi pan księgi rachunkowe walk zawodowych bokserów, wyścigów konnych i własnych gier hazardowych. Jest pan szefem w Klubie Wron od ponad dwóch lat i najmłodszym człowiekiem, jaki kiedykolwiek prowadził punkt przyjmowania zakładów. Za swojej kadencji podwoił pan zarobki punktu. Jest pan szantażystą... 

- Pośredniczę w handlu informacjami.

- ...oszustem...

- Tworzę okazje.

- ...rajfurem i mordercą...

- Nie zajmuję się dziwkami, a zabijam tylko dla sprawy.

- A jaka to sprawa?

- Taka sama jak twoja, kupcze: zyski.

- Jak zdobywa pan informacje, panie Brekker? 

- Możesz uznać, że jestem włamywaczem.

- Musi być pan nad wyraz uzdolnionym włamywaczem. 

- W rzeczy samej - Kaz odchylił się lekko. - Widzisz, kaidy człowiek jest sejfem, skarbcem sekretów i pragnień. Są tacy, którzy wybierają brutalną metodę, ale ja wolę łagodniejsze podejście: odpowiedni nacisk przyłożony w odpowiedniej chwili w odpowiednim miejscu. To kwestia nadzwyczajnego wyczucia.

- Zawsze posługuje się pan metaforami, panie Brekker?

Kaz się uśmiechnął.

- To nie jest metafora.

Zerwał się z krzesła, zanim jeszcze kajdanki uderzyły o podłogę. Skoczył do biurka, porwał nóż do listów w jedną rękę, a druga złapał Van Ecka za przód koszuli. Delikatny materiał zmarszczył się, kiedy Kaz docisnął ostrze do gardła kupca. Kręciło mu się w głowic, chwiał się na zdrętwiałych nogach po unieruchomieniu.

[...]

Pistolet był bardziej użyteczny, ale laska dodawała mu tak dużej otuchy, że Kaz nie zamierzał tego nawet szacować.

[...]

- Ta laska to porządny sprzęt, panie Brekker. Robota fabrykatora?

Rzeczywiście było to dzieło griszy, laska dociążona ołowiem, idealne wyważona do łamania kości.

- Nie twoja sprawa.

[...]

- A jak to działa na takich nędznych sukinsynów jak ty czy ja?

Van Eck najeżył się nieco, kiedy trafił do jednego worka z Kazem.

[...]

- Nigdy nie włamano się do Lodowego Dworu.

- Dlatego potrzebujemy pana, panie Brekker.

[...]

- Ile ma pan lat, panie Brekker?

- Siedemnaście.

- Nie został pan aresztowany od czternastego roku życia, a ponieważ wiem, że nie jest pan uczciwym mężczyzną, tak jak nie był pan uczciwym chłopcem, mogę tylko domyślać się, że posiadł pan cechę, której najbardziej potrzebuję w przestępcy: nie daje się pan złapać. - Van Eck uśmiechnął się.

[...]

Kaz się otrząsnął. Muszę wypić kubek najciemniejszej, najbardziej gorzkiej kawy, jaką znajdę, pomyślał. Albo może ktoś naprawdę powinien przyłożyć mi w szczękę.

[...]

- Trzydzieści milionów kruge - powiedział Kaz.

- Mówiliśmy o dwudziestu - wykrztusił Van Eck.

- Ty mówiłeś o dwudziestu. Widać, że jesteście zdesperowani.- Kaz zerknął w stronę hangaru na łodzie, pomieszczenia pełnego ludzi czekających na śmierć. - I teraz rozumiem dlaczego.

[...]

- Wszystkie nasze nadzieje spoczywają w pana rękach, panie Brekker. Jeśli pan zawiedzie, świat zapłaci za to ogromnym cierpieniem.

- Och, będzie jeszcze gorzej, Van Eck. Jeśli zawiodę, nie dostanę wypłaty.

 Wyraz niesmaku na twarzy kupca zasługiwał, żeby uwiecznił go sam DeKappel.

 - Nie rób takiej rozczarowanej miny. Pomyśl tylko, jaki byłbyś nieszczęśliwy, gdybyś odkrył, że ten łachudra znad kanałów ma w sobie coś z patrioty. Może musiałbyś wtedy przestać się krzywić i potraktować mnie z czymś graniczącym z szacunkiem.

- Dziękuję, że oszczędził mi pan tej niedogodności - odparł z pogardą Van Eck. Otworzył furtkę i zawahał się. - Zastanawiam się jednak, czego mógłby dokonać chłopak z pańską inteligencją w innych okolicznościach.

Zapytaj Jordiego, pomyślał z goryczą Kaz i tylko wzruszył ramionami. 

- Okradałbym lepszych frajerów. Trzydzieści milionów kruge.

Van Eck skinął głową.

-Trzydzieści. Umowa stoi.

- Umowa stoi - powtórzył Kaz.

Uścisnęli sobie dłonie.

Kiedy wypielęgnowana dłoń Van Ecka zacisnęła się na odzianej w skórę ręce Kaza, kupiec zmrużył oczy.

- Dlaczego nosi pan rękawiczki, panie Brekker?

Kaz uniósł brew.

- Na pewno słyszałeś różne historie.

- Jedna bardziej groteskowa od drugiej.

Kaz też je słyszał. Że dłonie Brekkera są trwale splamione krwią. Że są pokryte bliznami. Że ma szpony zamiast palców, bo jest w połowie demonem. Bo dotyk Brekkera parzy jak siarka, wystarczy otrzeć się o jego nagą skórę, żeby ciało człowieka zwiędło i obumarło.

 - Wybierz sobie jedną - odrzekł Kaz, znikając w ciemności, a myślami już krążąc wokół trzydziestu milionów kruge i ekipy, która pomoże mu je zdobyć. - Wszystkie są w równym stopniu prawdziwe."

strona 59-60, 62-64, 66, 68, 70, 73-75, Szóstka Wron

Moje ulubione fragmenty i cytaty: Szóstka Wron i Królestwo KanciarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz