Wykiwany (KrK)

2 0 0
                                    

" - Nie będzie pani długo czekać: pan Brekker jest już w drodze. - Van Eck skinął na jednego ze strażników. - Kurtyna w górę.

Szarpnął sznur i obszarpana kurtyna powoli się rozchyliła. Co najmniej trzydziestu strażników, uzbrojonych w karabiny i pałki, stało w przejściach między fotelami. Obezwładniający pokaz siły.

Nie, jęknęła Inej w duchu, gdy dotarło do niej znaczenie słówVan Ecka.

- Tak, panno Ghafa, pani bohater przybywa pani na ratunek. Pan Brekker lubi się uważać za największego cwaniaka w Ketterdamie, pomyślałem więc, że pójdę mu na rękę i pozwolę, żeby przechytrzył sam siebie. Dotarło do mnie, że zamiast panią ukrywać, powinienem po prostu pozwolić mu panią odnaleźć.

 Inej zmarszczyła brwi. To było niemożliwe. Po prostu niemożliwe. Czyżby ten kupiec naprawdę przechytrzył Kaza? I jeszcze jądo tego wykorzystał?

- Codziennie wysyłałem Bajana na Eil Komedie. Pomyślałem, że Sulijczyk będzie się rzucał w oczy i ktoś w końcu zwróci uwagę, że dzień w dzień wyprawia się na opuszczoną wysepkę. Do dzisiejszego dnia nie miałem pewności, czy Brekker połknie przynętę. Prawdę mówiąc, zaczynałem się już trochę denerwować... Ale w końcu połknął. Wczesnym wieczorem dwóch jego ludzi - fjerdański dryblas i ten chłopak z Nowoziemia - przygotowało na przystani gondelę. Nie kazałem ich pojmać; to pionki, podobnie jak pani. Główną nagrodą jest Kuwei. Pan Brekker da mi w końcu to, co mi się należy.

[...]

- My, męty, mamy swoje sposoby na przetrwanie, choćbyś nie wiadomo jak bardzo chciał się nas pozbyć. 

Van Eck też się uśmiechnął. 

- Większość pani przyjaciół nie dożyje jutra. 

Inej pomyślała o Jesperze, Ninie i Matthiasie i o przemiłym Wylanie, który zasługiwał na coś o wiele lepszego niż to ścierwo w roli ojca. Van Eck nie chciał ich po prostu pokonać. Dla niegoto była sprawa osobista. 

- Ty nas nienawidzisz. 

- Prawdę mówiąc, pani akurat niespecjalnie mnie interesuje: akrobatka, tancerka czy kimkolwiek była pani, zanim stała się zakałą tego miasta... Co innego Kaz Brekker: jego istnienie mnie obraża. To człowiek nikczemny, okrutny, amoralny. Zepsucie potęguje zepsuciem. Ma niezwykły umysł, mógłby go wykorzystać w cudowny sposób: rządzić tym miastem, zbudować coś, wytworzyć nową wartość, z której wszyscy skorzystają. A on pasożytujena pracy lepszych od siebie. 

- Lepszych? Takich jak ty?

 - Pewnie przykro to pani słyszeć, ale takie są fakty. Kiedy zabraknie mnie na świecie, pozostanie po mnie największe morskie imperium handlowe, fabryka bogactwa, hołd dla Ghezena i oznaka jego łask. A któż zapamięta taką dziewczynę jak panno Ghafa? Co zostanie po pani, pani i Kazie Brekkerze oprócz trupów do spalenia na Krypie Kostuchy? 

Gdzieś z zewnątrz dobiegł Strażnicy zwrócili się ku wejściu. Van Eck spojrzał na zegarek. 

- Północ, co do minuty. Brekker wie, co to dramaturgia. 

Rozległ się kolejny okrzyk, wybuchła krótka strzelanina. 

Sześciu strażników za plecami, kajdany na nogach. Inej poczuła dławiącą falę bezradności. Kaz i pozostali zaraz wpadną w pułapkę, a ona nie ma jak ich ostrzec.

Van Eck uśmiechnął się pobłażliwie.

 - Zastanawiam się, co okaże się skuteczniejsze: torturowanie pana Brekkera czy zmuszenie go, by patrzył, jak torturuję panią? - Nachylił się ku Inej i dodał konspiracyjnym szeptem: - Po wiem pani w zaufaniu, że pierwszą rzeczą, jaką zamierzam zrobić będzie ściągnięcie mu rękawiczek i połamanie tych złodziejskich palców jeden po drugim. 

Moje ulubione fragmenty i cytaty: Szóstka Wron i Królestwo KanciarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz