Wszyscy ryknęli gromkim śmiechem. – No co? Że sowa mądra głowa, to już zażartować nie może? – fuknęła.
- Ale jestem wzruszona – powiedziała Sela.
- Ja też – dodała Ema. – Tylko co my zrobimy z dzieciakami?
- I kto poroznosi wieści? – głośno zastanowił się osioł.
- Jak to kto. Ja – dumnie wskazała na siebie gołębica. – Wystarczy, że dam znać komu trzeba i pójdą wieści w siną dal.
- Ma się te znajomości, co? – zachichotał basset, ale gołębica nie wdała się w dyskusję, tylko wszystkich przeprosiła i wyfrunęła przez okno w stronę lasu.
- No... - sowa zatarła skrzydła. – To mamy z głowy – i zerknęła na zmartwionych Lika, Zygiego, Emę i Selę.
- A was co tak gryzie. Możemy czuć się wyróżnieni! To zaszczyt!
- Zaszczyt zaszczytem, ale kto nam z dzieciakami w taki dzień zostanie... - zakwiliła Sela. – Tak bardzo chciałabym pójść na ten bal.
Sowa podrapała się po głowie. – Mam! – wykrzyknęła po chwili. – Owca Melania.
- Owca Melania? – zdziwiła się Halinka.
- Nie pamiętasz jej? Poczciwej Melanii? – nie kryjąc zdziwienia powiedziała sowa.
Halinka wzruszyła ramionami. – Nie.
- A może... - sowa zastanowiła się. – No tak! Melania zjawiła się...zaraz...zaraz...
- Zaraz po twoim odejściu – dodał kuc.
- No i wyjaśnione – sowa przyklasnęła skrzydłami. – Dlatego jej nie pamiętasz.
- I Melania ma chyba ze sto lat – bez cienia entuzjazmu w głosie powiedział Lik.
- No i właśnie – fuknęła sowa. – Nie w głowie jej festyny, a tym bardziej tańce do białego rana.
Halinka załamała ręce, a Ema z Selą łapki. Sowa zerknęła na nie. – Ffy... - fuknęła. – Pomysł, jak pomysł.
- A inne dzieciaki? – spytała Dalia. – Przecież skunksiki i króliki to nie jedyna dzieciarnia w krainie. Każdy ma przecież kogoś. Ja na ten przykład, jak rodzice gdzieś razem wychodzą... (Albo wychodzili – dodała w duchu i posmutniała. Halinka chwyciła ją za rączkę i delikatnie ścisnęła.) ...zostaję z opiekunką. Taką przyszywaną ciocią Basią.
- Mam! – wykrzyknął Zygi. – Ciotka Klara!
- No przecież! – uradowała się Sela. – Tylko ciotka Klara i wuj Hilary! Zerknęła na Emę. – Uszy do góry Ema! Króliczkami też się chętnie zajmą. Że też wylecieli mi z głowy...Pewnie przez te emocje – westchnęła.
Królica uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Upichcę dla nich coś dobrego.
- No i po kłopocie – ucieszyła się sowa.
- Niby po, ale też i przed – zaśmiała się Halinka puszczając oczko do Dalii, Seli, Emy, Rity i Mirandy.
- Jak to, bo, że tak powiem... - zacmokała - ...nie rozumiem.
- A co tu jest do rozumienia sowo. Po prostu nie mamy się w co ubrać. I ty chyba też, co?
- Ja moja droga to już się naubierałam, a raczej naprzebierałam i wystarczy. Dość drapiących woalów, turbanów, cylindrów czy szalów. Na balu pojawię się jako ja... – dumnie wskazała na swoją pierś –... ptak sowa. – No chyba, że musnę troszkę różem policzki dla urody, ale nic poza tym.
Halinka roześmiała się radośnie, a Sela z Emą tylko machnęły łapkami. – Niech jej będzie – powiedziały jednogłośnie.
– Ale za to my możemy sobie pofolgować, co dziewczyny? W końcu ma się ten talent w łapkach – radośnie powiedziała skunksica.
- Zaczyna się - zamarudził basset. – Jakby kto pytał będę w ogrodzie! – powiedział i wyszedł.
- My też lepiej stąd chodźmy – dodał kuc. – Nic tu po nas.
- Co racja, to racja – wtrącił szczur opuszczając kuchnię. Za nim wyszli Zygi z Edmundem i Likiem.
- No to w czym chcecie pojawić się przed obliczem Lulany? – spytała Sela. – Zresztą... - machnęła łapką - ...pokaże wam moją teczkę z projektami. Jeszcze z czasów akademii.
- Jak szyłaś dla dworek? – zainteresowała się sowa.
- Yhy... - skinęła głową. – Ale przejdźmy do salonu. Tam jest więcej miejsca. Zastanowiła się. – I tak muszę po teczkę skoczyć do domu. Machnęła łapką. – Zaraz wracam. I wyszła.
- No to chodźmy! – pisnęła podekscytowana Dalia, chwyciła plecak i wybiegła z kuchni.
- Idziecie! – krzyknęła po chwili.
- Idziemy! – odkrzyknęła Halinka. I wszystkie przeniosły się do salonu. Po niecałym kwadransie dołączyła do nich rozpromieniona skunksica z grubą, tekturową teczką.
- Voila! – powiedziała siadając przy przyjaciółkach na dywanie zamykając krąg. – Oto i moja magia kochane. Zerknęła na nader zaineresowaną zawartością teczki sowę. – Może zmienisz zdanie, jak zobaczysz moje cuda?
Sowa nastroszyła piórka na głowie i zacmokała. – Nie mówię stanowczo nie...
Halinka zaśmiała się radośnie. – No dalej! – ponagliła Selę Dalia. – Otwieraj!
I otworzyła. A ich oczom ukazało się całe mnóstwo szkiców sukien, gorsetów, toczków, ozdobnych woalek i czego tam sobie kobieca dusza zapragnie.
- To jest przecudne! – zachwyciła się Dalia falbaniastą sukienką.
- To też niczego sobie – Halinka chwyciła za jeden ze szkiców. – Uszyjesz mi to Selu? – spytała.
- Pewnie, że uszyję! – ucieszyła się skunksica.
- A ty Emo? – zwróciła się do królicy. – Upatrzyłaś coś dla siebie.
Ema głośno westchnęła. – A czy to wypada tak się stroić? Może założę...
- Może założę, może nie założę! – wtrąciła sowa. – Pewnie że założysz! Ja też z chęcią wepnę coś w pióra.
Zebra z Ritą spojrzały na siebie puszczając oczka.
- No co? – fuknęła sowa. – Przecież powiedziałam, że stanowczo nie mówię nie, prawda? I wszyscy wybuchnęli gromkim, radosnym śmiechem, a Sela dosłownie kwitła dobierając każdej ze swoich przyjaciółek odpowiedni do urody i figury strój lub ozdobę.
CZYTASZ
Po drugiej stronie kufra
FantasyJest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi bohaterki, a wraz z nimi i Was do Lawendowej Krainy. Świata pełnego magii, wspaniałych bohaterów i i...