CZĘŚĆ 57 - c.d.

41 18 16
                                    

Śmiechy ustały, a purpurowi ze wstydu Vivien z Hokusem cichutko usiedli w loży

obok Mirmy i Krokusa, co jakiś czas rzucając w siebie gromkie spojrzenia.

- Myślę, że to mogą być i one – odpowiedziała trollica. - W końcu to Wielka Sara – Mara. Wróżka nad wróżki. Według mnie może i przybrać postać sowy, chociaż? Jeszcze raz rzuciła okiem na sowę.

- Lepiej nie drążyć – dodał Krokus. – Mirma ma rację. A nie wykluczone, że na tej sali może mieć swoich szpiegów.

- Daj spokój. Krokus? O czym ty gadasz? Szpiedzy? W pałacu? – fuknął Pokus.

- Nie przywołujcie wilka do lasu – wtrąciła dochodząca już do siebie Vivien.

- Raczej z lasu – poprawił ją Hokus zakładając łapę na łapę.

- A ja wam mówię, że to nie one – wtrąciła się Skarlet, a Ogis nastawił uszu. – Bo gdyby to były one, to królowa z pewnością by je przedstawiła i zapewne nagrodziła. A tak złożyła tylko podziękowania gdzieś w eter i basta! Takie jest moje w tej dyspucie zdanie!

- Aaaa... - Krokus z Hokusem i Pokusem machnęli łapami.

- Ciszej... – zganiła ich Mirma i gestem głowy wskazała na piedestał – ...Ser del Pudell wstaje.

Sabrina z Ogisem i Adelą zerknęli po sobie wzruszając ramionami.

- Długo zaczyna się ten bal – westchnęła Adela.

- A co myślałaś, że to będzie jak hopsasa do lasa – zaśmiała się Sabrina szturchając Ogisa w ucho. – Nie synuś? Powiedz coś, co?

- A co tam będę gadał. Adela ma trochę racji. Kichy mi już marsza grają, a nie zanosi się, aby cosik na ząb rzucili – odpowiedział, a Sabrina zgadzając się pokiwała głową.

- A mi się zdaje, że będzie strawa – dodała Adela. – Może jestem głupia, ale węch mam nie tęgi. Jak nic za tymi drzwiami są jakieś specjały – powiedziała i mocno wciągnęła powietrze nozdrzami. – Jak bum cyk, cyk – zabiła się w pierś. Sabrina z Ogisem także zaczęli wąchać.

- Czy ja wiem? – fuknęła karczmarka. – Ja tam nic nie czuję. A ty synuś?

Ogis wydął wargi i zamlaskał przecząco kręcąc głową.

- Proszę zebranych gości o jeszcze małą chwilę uwagi! – głośno powiedział pudel, a Adela ziewnęła zakrywając łapą wydatne usteczka.

- Zachowuj się i słuchaj! – karczmarka dała jej szturchańca w bok, że aż podskoczyła.

- Dobrze, już dobrze...przepraszam –... wyszeptała i wsłuchała się w słowa pudla.

- Drodzy goście zanim królowa rozpocznie bal, pragnę poinformować, że stoły w drugiej sali... - wskazał łapą na masywne drzwi - ...uginają się od wykwintnych specjałów, od potraw, ciast, owoców jak marzenie i napojów wszelkiego rodzaju.

- A nie mówiłam! – z satysfakcją powiedziała Adela. – Ma się nosa, co?

Sabrina lekceważąco fuknęła i przewróciła oczami.

- Lokaju Arsenie Lurdenie! – kontynuował pudel. – Otwórz proszę Salę Jadalną.

Lokaj posłusznie skinął głową i niemal natychmiast otworzył drzwi jadalni, a po Sali Balowej rozniósł się aromatyczny i kuszący zapach nadwornych specjałów.

Klusek soczyście oblizał pysk. – A niech mnie kule biją! Tego żem się nie spodziewał.

- Myślałby kto, że prawda! – zasyczała kocica.

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz