CZĘŚĆ 60 - koniec ❤

50 17 21
                                    

Epilog

Karoca wolno wspięła się na Dębowe Wzgórze i z ochrypłym zgrzytem kół zatrzymała się tuż przy starym dębie.

- Pora wstawać kochanie. Do uszu Dalii dotarły, jak przez gęstą mgłę ciepłe słowa babci. – Jesteśmy na miejscu. Dalia?! Obudź się! - Halinka mocno potrząsnęła wnuczkę za ramię.

- Na miejscu? – dziewczynka powtórzyła sennie przecierając oczka. Rozejrzała się po wnętrzu karety. – A Ali?! – rozpaczliwie krzyknęła. – Przecież mieliśmy wstąpić po Aliego?!

Zerwała się na równe nogi, otworzyła drzwi karocy i wyskoczyła na miękką, zroszoną perłową rosą trawę. Halinka chwyciła leżący na podłodze, tuż pod jej stopami plecak i wyskoczyła za Dalią. Osioł ze szczurem prostowali grzbiety.

Jeden ze stangretów bez pośpiechu odpinał konie, a foryś prowadził je, jeden po drugim na malowniczą polanę utkaną dywanem świeżej i soczystej trawy. Drugi stangret spokojnie, na tyłach karocy szykował dla koni worki z owsem.

- Daaa - liaaa?! – z całych sił zawołała Halinka. – Daaa – liaaa!!! Osioł ze szczurem jak poparzeni spojrzeli na Halinkę i czym prędzej do niej podbiegli. Halinka pokazała im plecak.

- Daaa – liaaa!!! – wydarli się we trójkę.

Dziewczynka, która biegła w stronę oślego domu zatrzymała się, odwróciła i spojrzała na nich. Halinka machała do niej plecakiem. – Ali jest z nami!!! – krzyknęła, po czym ponownie pomachała plecakiem.

Dalia odetchnęła, uśmiechnęła się od ucha do ucha i co sił w nogach przybiegła do Halinki, osła i szczura.

- Yhy, yhy, yhy – dyszała próbując złapać miarowy oddech. – Nie mo...yhy, yhy, yhy...mogłaś...yhy, yhy, yhy...powiedzieć mi w... - wzięła głęboki wdech i mocno wypuściła powietrze - ...w karocy, że masz Aliego?! – spytała wreszcie z wyrzutem.

- A dałaś mi szansę? Wybiegłaś jak szalona! I podała jej plecak. – Sama sprawdź czy pluszak jest w środku.

Dalia chwyciła plecak i nie otwierając głównego zapięcia, lekko poluzowała zamykający

go dodatkowy sznurek i zerknęła do wnętrza, po czym z powrotem zacisnęła sznur. – Jest! – odpowiedziała radośnie i zarzuciła torbę na plecy, a osioł wydął dolną wargę w geście „ i o co tyle hałasu?". Na co Baltazar tylko wzruszył wątłymi ramionami.

Halinka zaśmiała się. – No kochani przyjaciele. Skoro już wszyscy jesteśmy w komplecie, to uważam, że nadeszła już pora na pożegnanie – powiedziała i spokojnie podeszła do osła, szczura i mocno ich przytuliła na do widzenia. Dalia za przykładem babci zrobiła to samo, tyle że dodatkowo ucałowała ich w policzki.

Osioł rozpłakał się serdecznie. – Jak ja nie znoszę pożegnań! – zachlipał. – Jak ja nie znoszę pożegnań! Baltazar krzepiąco poklepał go po ramieniu. – To przecież nie jest pożegnanie, prawda? – zwrócił się do dziewczynek ocierając mimowolnie spływającą mu po policzku łezkę.

- Szczera prawda Baltazarze. To dopiero początek – odpowiedziały Halinka z Dalią, spokojnie podeszły do starego dębu, chwyciły się za rączki i dotknęły jego chropowatej kory.

Osioł ze szczurem w skupieniu i ze łzami w oczach przyglądali się dziewczynkom. Zresztą nie tylko oni. Stangreci z forysiem, którzy odpoczywali tuż przy karocy także spoglądali z zaciekawieniem.

Halinka mocno ścisnęła Dalię za rączkę.

- Babciu? – cichutko spytała dziewczynka.

- Tak kochanie?

- A czy zdążymy na świąteczny obiad do pani Anieli?

Halinka ciepło uśmiechnęła się do wnuczki: - Ależ oczywiście – wyszeptała i mocniej chwyciła ją za rączkę: – Czujesz?

Dalia wciągnęła nosem powietrze. – Czuję. Zupełnie jak wtedy w domu – odpowiedziała, a niewidoczna struga pachnącej mgiełki owinęła się wokół jej, jak i Halinki stóp i coraz wyżej pięła się w górę oplatając je niczym niewidzialny, aromatyczny bluszcz. Uśmiechnęły się do siebie, jeszcze raz spojrzały na Edmunda i Baltazara, po czym rozpłynęły się jak we mgle.

Osioł zamyślił się i znacząco zacmokał.

Koniec?

❤❤❤

Po drugiej stronie kufraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz