ERNA
No i jest Świętopełk, pomyślała ponuro Erna, nawigując w rzece myśli mirigya Mikołaja Tarkowskiego. Nie chciała trzepać go zbyt dokładnie, jeszcze nie. Nie czerpała przyjemności z bólu mora, którego dłoń otoczyła ogniem, ani z chaosu wspomnień, do jakich ją dopuścił, nie stawiając oporu. Skupiła się na momentach, kiedy złamał pakt i przetoczyła po tych wspomnieniach, które wiązał z nimi.
Doktor Mikołaj stał w bezruchu, blady, ale nie krzyczał, pomimo tego, że to musiało boleć.
Przy Łukaszu zrobił to sześć razy, połowy nie udało się wyłapać Robertowi, czyli skala była większa, niż myśleli. Zazwyczaj mag wskazywał po prostu pacjenta, który jakimś cudem zaraz zjawiał się na wizycie. Faktycznie, dwa razy mor protestował dość znacznie i mag użył na nim poddańczego przymusu. Przy pozostałych rdzenny pytał już tylko czy to rozkaz i słysząc „tak", zabierał się do dzieła. W jego umyśle panowała bezradność. Nie mógł tego zatrzymać. Nie miał siły walczyć. Ale to nie było wszystko, wchodząc głębiej, odkryła, że czasem Łukasz przyprowadzał kogoś nie do zabicia tylko na drenaż. Doktor miał osłabić, zranić nieznanego sobie człowieka. Też z rozkazu. Obrzydliwe, ale legalne. To wtedy towarzyszył im Świętopełk. Tę przystojną paszczę i wielkie, baranie rogi poznałaby wszędzie. Wyróżniał się pomiędzy dziećmi Boruty, chociażby dlatego, że był biały, co już samo wskazywało na znaczny wiek. Innymi znakami rozpoznawczymi były jasnobrązowa czupryna i elegancka broda. I ten wzrok, ponury i poważny. Zabierał zdrenowane ofiary. Gdzie i w jakim celu? Mor nie wiedział.
Tyle jej wystarczyło, ale wtedy wyczuła jeszcze jedną, drobną myśl związaną z paktem. Mikołaj zesztywniał, kiedy się jej uczepiła i trafiła na stare wspomnienie z dziewiętnastowiecznego Budapesztu. Na chaotyczną ucieczkę przed młodym magiem, który zaatakował i prawie zniszczył Lilly Baresh, również miriyga, z którym Mikołaj trzymał się blisko od wieków. Zabili razem tego maga. Złamali pakt w samoobronie, ale Erna wiedziała, że jeśli sprawa wyjdzie na jaw, nikogo to nie obejdzie.
Puściła rękę mora i zgasiła ogień, zanim tamten wyczuł jej złość. Nie na niego, ale na system, gdzie nie mogli się nawet legalnie bronić. Mikołaj spuścił wzrok na swoją spaloną skórę.
— Robert, niech go ktoś obejrzy. — Odwróciła się w stronę krat, gdzie po drugiej stronie czekał Rokita z ponurą miną.
Miał ją, odkąd zjawiła się w ratuszu. Zapewne miała coś wspólnego z tym, że kiedy przyszedł sprawdzić, co u niej, nie było jej w domu. Zastał za to pijanego Arona śpiącego w jej łóżku. Coż, nie zamierzała rogaciźnie tłumaczyć się z tego komu daje u siebie nocować. Jak był ślepy i nie zauważył, że Boruta był w pełni ubrany, to niech sobie okulary kupi. A najlepiej niech się cholernik zdecyduje i przestanie krzywić paszczę, bo szkoda by było, gdyby mu tak została.
— Wystarczą mi środki opatrunkowe — zapewnił Tarkowski zrezygnowanym tonem.
— Nie, obejrzy cię nasz uzdrowiciel — oświadczyła stanowczo Erna. Nie miała dziś cierpliwości na dramy męskiego ego. Wychodząc, spojrzała jeszcze na mora i dodała. — Tego ostatniego nie biorę pod uwagę. Nie mój rewir, nie mój problem. Nad resztą muszę pomyśleć.
Najchętniej by go nie karała, nie bardziej niż drenażem. Jednak musiała coś jeść. Miała przed sobą kilka egzekucji, z których nic nie zyska pokarmowo. Potrzebowała siły. Tarkowskiego nie zamierzała ruszyć, póki miała wybór. Pozostałe dwie mory musiała jeszcze zbadać. Ale to nie dzisiaj. Opuściła celę, wyminęła rogate dwa i pół metra focha i skierowała się do wyjścia. Kiedy zaczynała wchodzić po schodach, nagle gdzieś za jej plecami rozległo się potępieńcze wycie.
Wrzask kobiety tak głośny, pełen rozpaczy, że Erna aż zadrżała. Zaraz odwróciła się na pięcie, żeby spytać Roberta, co oni właściwie odstawiają. Żadnych tortur nie autoryzowała. Jednak mogła skierować swoje obiekcje co najwyżej do szanownego zadka biesa i to też musiałaby krzyczeć, bo Rokita już biegł w stronę celi. Erna niewiele myśląc, zmorfowała i na skrzydłach zrównała się z nim.

CZYTASZ
Magowie robią, co chcą
HorrorZapraszam na drugą stronę lustra, do świata pełnego strzyg, biesów i innych, znanych nam upiorów. Powieść urban-fantasy z motywami słowiańskimi, z morderstwem w tle i poszukiwaniami sprawcy. A tak naprawdę? Politycznymi rozgrywkami między potężnymi...