Rozdział 10.

7.8K 316 1
                                    

Wreszcie pozwolono mi wyjść z klatki. Domu. Willi.
Każdy niech mówi na to jak chce, dla nie to Drugie Więzienie i zrobię wszystko by się z niego wyrwać.
Podekscytowała siedziałam obok Aurory i jakiejś dziewczyny, niewiele starszej ode mnie. Była ładna, średniego wzrostu z brązowymi lokami do ramion. Przydzielono mi ją jako pokojówkę... Niewolnica ma pokojówkę! Uśmiechnęłam się i zerknęłam na nią. Wydawała się sympatyczna. Nie zdążyłam przyjrzeć się jej lepiej bo poruszające się obrazu kazały mi wrócić do obserwowania krajobrazów za oknem.
Z twarzą przylepioną do szyby Hummera widziałam jak przez dwie mile ciągnęła się posiadłość Crossa. Najpierw, najbliżej domu, były ogrody,lecz dalej przyroda zaczęła być coraz bardziej gęsta, aż nie wyjechaliśmy z lasu który powstał.

Byłam przekonana w stu procentach że mieszkamy zaraz obok miasta, lecz się pomyliłam. Podróż trwała dobrą godzinę, a przez ten długi czas mogłam podziwiać piękno świata. Gdy byłam wolna, zawsze widziałam tylko podwórko przed blokiem lub mój dom. Nie widziałam tych żywych kolorów, pomyślnych wynalazków lub czego tam jeszcze człowiek nie wymyślił.
A moje obserwacje zakończyły słowa Aurory.
- Dziecko, wychodzimy. Raz, raz!
Od raz, pełna energii, wyskoczyłam z samochodu i okazało się że wysiadłyśmy przed targiem, lecz nie byle jakim. To był targ, na który patrzyłam się wiele raz, marząc o zjedzeniu tych owoców, warzyw które zapraszały kolorem i zapachem.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy gdy spacerowałyśmy między straganami, a ja nie musiałam martwić się że czegoś mi zabraknie. Na przykład pieniędzy! Zawsze mi ich brakowało, musiałam odmawiać sobie wiele pokus, jak i podstawowych rzeczy.
Dziewczyna, Cece, nosiła wiklinowy koszyk, w którym chowałyśmy masz zakupy. A było ich dużo... nie obchodziło mnie to. To były pieniądze Seana, nie moje.
Aurora odwróciła się do mnie, bo usłyszała w moich myślach Jego Imię, ale ja spławiłam ją lekkim uśmiechem, na który się nabrała, sądząc że to tylko przypadkowa myśl. Odwzajemniła go i poszłyśmy we trzy na dalsze zakupy.
*
Tak, na tym świecie ludzie zaprojektowali i postawili własną galerię handlową.Właśnie w niej byłam. Zwiedzałam. Odkrywałam.
Wszystko tutaj było piękne, szklane i obite skórą. Po prostu piękne.
Widziałam jak w oczach Cece pojawiają się malutkie promyczki i jedno skinięcie głowy przez Aurorę, pozwoliło jej porwać mnie w wir zakupów. Dosłownie "wir".
Złapała mnie za nadgarstek i wpadła do pierwszego sklepu. Nie zdążyłam zobaczyć nazwy, ale reklamy w środku wskazywały że nazywa się on"Decoral.".
Widać że był bogaty, samo zobaczenie ceny przepięknych rękawiczek niesamowicie mnie odrzuciło. Usłyszałam tylko fuknięcie Cece i zaraz owe rękawiczki wylądowały w koszyku.Spojrzałam na nią w osłupieniu, że nie boi się tak rozrzucać pieniędzy Crossa, lecz ona tylko puściła mi oczko i oznajmiła.
-Czego oczy nie widzą, to nie szkoda. - roześmiałam się, co zrobiła i ona chwile potem. Śmiałyśmy się, zakrywając usta ręką, ponieważ jakieś dwie kobiety spojrzały na nas jak na uciekinierki z psychiatryka. Podzieliłam się tą myślą z Cece, na co wybuchła ponownym śmiechem. - Boże, brzuch mnie boli! -krzyknęła. Miała rację, mnie też bolał. Gdy się uspokoiłyśmy,jej brązowe oczy spojrzały na sam koniec sklepu. Nic nie mówiąc,pociągnęła mnie tak aż stanęłyśmy pod jakąś wystawą.Sądziłam że to następny pospolity ubiór, który kosztuje kosmiczną cenę. Pomyliłam się.
Kosztował kosmiczną cenę...ale na pewno nie był pospolity.
Na białym manekinie idealnie leżały duże kawałki materiałów, pozszywane razem nićmi.Suknia, bo inaczej nie mogło się jej nazwać, miała długą spódnice w kolorze niebieskim, układającym się w piękne fale.Widziałam już jak szczęściara która to założy, chodź nie wiem czy będzie miała okazję, będzie wyglądać pięknie. Gorset był obsadzany srebrnymi diamencikami, i z srebrnym, cieniutkim pasem na górze.
Była piękna, ale jeden rzut na dół, ukazał ile kosztowała. Pięćset tysięcy.
Wybałuszyłam oczy, gdyż była to bardziej kosmiczna cena niż za głupie rękawiczki.
Widziałam jak Cece robi biednego szczeniaczka i było mi niezwykle smutno,mówiąc jej że nic z tego. Nie kupię tego! Za drogie...
Słyszałam jeszcze jej lamenty, lecz pokręciłam głową i wyszłam z sklepu.Jako moja pokojówka musiała się słuchać. Wyszłyśmy stamtąd i już w trójkę spacerowałyśmy po wielkim centrum handlowym.Dawałam się wciągać do coraz to droższych sklepów, dawałam się ubierać w drogie ubrania i dawałam je kupować. Nie zwracałam uwagi na to co jest w milionach torebek. Wciąż myślałam o owej sukni. Była piękna i musiałam to przed sobą wyznać. Chciałam ją, ale za każdym razem przypominała mi się cena, która odsuwała ten pomysł.

Przechodziłyśmy właśnie przez jeden z szerokich korytarzy centrum, mijając sklepy, gdy nie wytrzymałam i wypowiedziałam moje pytanie które od dawna zajmuje mi głowę.
-Hmm... Mam pytanie...- zatrzymały się i spojrzały się na mnie wyczekująco. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam, zaczynając pytanie, ale wiedziałam że nie ma odwrotu. Wypuściłam powietrze,które nagromadziło się w moich płucach. - Po co ktoś zrobił taką suknię? - Po wyrazie twarzy Aurory widziałam że nie rozumie mojego pytania, lecz Cece od razu się rozpromieniła, chodź nie wiedziałam że potrafi jeszcze bardziej.
- Co?! nie wiesz?!Przecież to oczywiste! - pociągnęła nas do jakiejś kawiarni,której nazwy nie zauważyłam. Usiadłyśmy w jakimś kącie i podano nam karty. Czekałam aż mi odpowie na moje pytanie, lecz chyba się nie doczekam. Zamówiłam to co Cebe, czyli chińskie przekąski. Nie wiedziałam co to jest. Oparłam się o wygodną skórę oparcia i czekałam. Wtedy Cebe zwróciła się do mnie przyciszonym i podekscytowanym głosem.
- Dobra, to zaczynamy! Wiesz co to Wielki Bal?! - zrobiłam minę jakby wyrosła jej druga głowa.. - CO?! Nie wiesz?! - stuknęła się w czoło. -Boże, trzymaj mnie w opiece! - odetchnęła głęboko dla uspokojenia. - Więc tak, patrycjusze - zaczęła - co rok mają Wielki Bal. Jest on uczczeniem tego że przeżyliśmy, dostaliśmy łaskę od Boga. Każdy może wziąć ze sobą służbę z mniejszych partii i oni też mogą się bawić. Ale jak ochroniarze zobaczą tam plebejusza, nie na służbie.. od razu ląduje w Więzieniu Niewolników. - skrzywiła się. Wciągnęłam powietrze.. to w ten sposób zniknął Derek z sąsiedztwa... - Tak właśnie trafiłam do Pana Crossa... - zaśmiała się gorzko. - Tak, młodzieńczy zapał i chęć zabawy mną ogarnął! Siedziałam tak dwa miesiące i trafiłam do Willy. - tak nazywała dom Seana służba.
Wiedziałam że już więcej nie powie, więc zmieniłam temat.Trafiło na zakupy. Słuchając tego co kupiły, coraz bardziej żałowałam że nie kontaktowałam w tamtym czasie!

Wreszcie, po wyczerpującym dniu, znalazłyśmy się w samochodzie. Cece od razu usnęła, a ja postanowiłam zapytać Aurory o bardzo ważną rzecz, która mnie od dawna nurtuje.
-Auroro.. - zaczekałam aż się odwróci do mnie. - Chciałabym Cię o coś zapytać.
Uśmiechnęła się. - Proszę, mów!
-Dlaczego Pan Cross jest tak bogaty? Przecież jest strasznie młody!
-Wiedziałam że kiedyś o to zapytasz... Sean po prostu odziedziczył po dziadkach ze strony matki firmę. Zmienił ją i z pomocą ojca rozbudował. Wiem że jest bardzo młody... ale to inne czasy, tu szybko się dorasta.
Przez całą drogę powrotną rozmyślałam nad jej słowami... jak podsłuchałam między zauroczonymi służkami miał dopiero 28 lat.
Czyli o siedem więcej ode mnie....

Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz