Rozdział 26.

3.1K 167 0
                                    


Wiem,nie powinnam przeklina・lecz niestety, Życie jest bolesne.

Pierdolony Sean.

Mam tylko tyle do powiedzenia na temat tego faceta.

O dwudziestej drugiej przyszłam do mnie mama, zobaczyć jak się trzymam po

'pierwszym treningu ' . Najchętniej bym jej opowiedziała to co myślę.

Alenie. Akurat leżałam na łóżku, całe ciało miałam obolałe.Chodź słowo "obolałe" jest najprawdopodobniej nietrafne.Czułam się źle, naprawdę.

Nie mogłam się poruszyć, lecz myśli że zaraz znów poczuję ból w mięśniach. Po prostu byłam wyniszczona przez kilka godzin ćwiczeń.Ale to dlatego że długo nie miałam okazji się rozruszać.... nie musiałam bić się o przeżycie. Miałam łzy w oczach gdy do pokoju weszła mama. Od razu próbowałam je wytrzeć i nie dać po sobie poznać jak jego wycisk dał mi w kość. Ale ona nie dała się nabrać.

Słyszałam tylko jej prychnięcie. Odwróciłam się do niej i zawstydzona uśmiechnęłam. Podeszła do mnie i usiadła na skraju łóżka.

-Jak po treningu? - zapytała z entuzjazmem. Moje spojrzenie dało jej wystarczającą odpowiedź. - Aż tak źle? - skrzywiła się.

-Tak! - powiedziałam zdecydowanie, kiwając głową. Odpadłam na poduszki, co wynagrodziło mi ostry ból w plecach. Wygięłam się i syknęłam. - Cholera.

-Wiem co czujesz..... - aż musiałam na nią spojrzeć. - Nie patrz się na mnie tak, ja też byłam młoda! Nie umiałam walczyć,pamiętam jak chodziłam a raczej czołgałam bo po tygodniu nie mogłam chodzić. - roześmiała się na wspomnienia. Spojrzałam na nią jakby wyrosła jej druga głowa. Co ona mówi...?

-Chcesz powiedzieć... - przełknęłam ślinę. - Chcesz powiedzieć że nie będę mogła chodzić?! - wydusiłam to z siebie.

-Nie wiem. - przyznała. Miała zniesmaczoną minę. - Chciałam powiedzieć że będzie gorzej.

-Co?! - na samą myśl miałam łzy w oczach. - Gorzej?!

-Och, córeczko! - przytuliła mnie. - Wybacz, nie jestem dobra w pocieszaniu. - Zaśmiała się. Kołysała mnie jak małe dziecko,chodź takim się czułam.

Trzymałam nie w ramionach i chodź bym nie wiem co dała, chciałabym by na jej miejscu był Sean. Wiem, cieszę się że mnie przytula, próbuje pocieszyć. Jestem jej wdzięczna, serio. Ale na myśl że obok mnie siedziałby Sean i bylibyśmy razem, robi mi się ciepło. Wiem,zachowywałam się jak dzieciak.

Ale potrzebowałam ludzkich uczuć, czułości.

Okazało się że gdy tak rozmyślałam, łzy zaczęły mi lecieć, mięłam koszulę mamy.

-Och, Kochanie, co się dzieje? - słyszałam w jej głosie przestrach i ból. - Było aż tak źle?!

-Nie. - zachlipałam. - Ale po prostu myślałam że jestem czymś więcej dla Seana.

-Aaa... - nie wiedziała co powiedzieć. W myślach prychnęłam. Jest kochana ale widać że ona instynktu macierzyńskiego nie ma.Chciałam chodź trochę odsunąć od niej zmartwień, więc się odsunęłam i przestałam oblewać ubranie słonymi łzami. - Już dobrze? - zapytała, chodź było widać że jest wdzięczna za pomoc.

-Tak, nie przejmuj się. - uśmiechnęłam się. Odwzajemniła to,robiąc to samo.

-W takim razie, uciekam! - pocałowała mnie w czoło. - Słodkich snów... - wiem że te słowa nie powinny tak rozczulająco na mnie działać, bo nie byłam dzieckiem! Ale brakowało mi czułości,teraz chciałam czuć że mam dla kogo żyć.

-Paa..... - nie wiem kiedy, ale usnęłam.



Kiedyś trzeba wstać, prawda? Następny dzień - następny wysiłek. Jeszcze większy wysiłek, jak usłyszałam.

Ale miałam to gdzieś, ja też potrafię być ostra.

Wstałam,a raczej zwlekłam się z łóżka. Co prawda leżałam jeszcze bezwstydnie przez godzinę, wpatrując się w sufit, ale to tajemnica!

Zmęczona poszłam do sali łazienkowej.

Oczywiście było jeszcze wystarczająco wcześnie by wszyscy spali. ( była piąta rano . )

Rozebrałam się i weszłam dowody... o tak, to lubię. Gorąca woda otuliła mnie z każdej strony a ja czułam gęsią skórkę. Byłam tak otumaniona tą rozkoszą że zamknęłam oczy i położyłam się na wodzie.

-Ochh.... - nie mogłam się powstrzymać od jęknięcia. Było ono dość głośne, więc zawstydziłam się. Okręciłam głową, ale w pokoju nikogo nie było.

Musiałam przyznać że było tu pięknie. Mała sala, a przy ścianie wodospad z ciepłą wodą. Nie wiem skąd się tu wziął, ale prawdopodobnie dlatego że niedaleko był większy wodospad. No nie większy,ogromny. Gdyby człowiek z niego spadł, na pewno by nie przeżył upadku.

Popływałam chwilę a potem skierowałam się do wykutych pod wodą schodków.Wyszłam z wody i od razu poczułam powiew wiatru.

Otuliłam się szybko ręcznikiem. Drzwi się otworzyły.

Przestraszona odwróciłam się w tamtym kierunku i oczywiście, wszedł jakby ktoi nny niż Sean. Pan Cross, w własnej osobie, nie rozumiejący słów" przestrzeń prywatna. "

Prychnęłam,ciesząc się że jestem zakryta. Czarny ręcznik koloryzował z moimi włosami.

– Na jego twarzy wypłyną szyderczy uśmiech.

-Widzę że królewna ma ładne siniaki na nóżkach. - byłam świadoma że sobie ze mnie kpi, a to jeszcze bardziej mnie wściekało. Podeszłam do niego by stanąć z nimi ramię w ramię.Oczywiście to tylko przysłowiowo, bo sięgałam mu głową do ramion.

Zadarłam głowę w górę.

-Czy ty ze mnie kpisz? - chciałam pokazać mu jak bardzo jestem wnerwiona. - Najpierw męczysz mnie tymi ćwiczeniami, a teraz parszywie się śmiejesz?! - ostatnie słowa wykrzyczałam.

-Nie. - odpowiedział ze spokojem, który mnie jeszcze bardziej rozwścieczał. - Ale jestem godzien podziwu dla ciebie, moja Pani. -obejrzał mnie od góry do dołu, nie ukrywając się z tym.

-Czemuż to?

-Bo nie każda mała dziewczynka wykonałaby tak wyczerpujące ćwiczenia co TY, wiesz? - tego już było za dużo. Nie wiem kiedy,ale moja ręka wystrzeliła do jego twarzy, idealnie wymierzając mu policzek. Chyba nie był na to przyszykowany, bo głowa odskoczyłam u w drugą stronę. Sama potrzebowałam chwili by zrozumieć co zrobiłam. Chciałam zacząć go przepraszać, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie, zachowując minę nieporuszonej. Co z tego że uraziłam jego dumę? Pff. Spojrzał na mnie, trzymając się za policzek.

-Jesteś świadoma co właśnie zrobiłaś? - zapytał ostrożnie.Chodź tu ja miałam władzę, przestraszyłam się jego słów. Nie dałam po sobie tego poznać.

-Nic mi nie możesz zrobić. - powiedziałam pewnie, chodź w środku trzęsłam się jak galareta. - To ja tu rządzę. - dzióbnęłam go w klatkę piersiową. W jednej sekundzie złapał mój palec i przyciągnął do siebie całą rękę. Musiałam się do niego przybliżyć. Podtrzymałam ręcznik, bo był w niebezpiecznej pozycji, mógł spaść, a tego bym nie chciała ! Pocałował mój palec i przysuną twarz do mojej skroni.

-Dzisiaj. - szepnął do ucha. - Zobaczysz co to naprawdę nazywa się prawdziwy trening. - Odsunął się, odpychając mój palec. - Za godzinę ty i twoja przyjaciółka macie czekać w wyjściu Schronu.- zobaczył że nie wiem o co mu chodzi. - Dla ciebie ' Groty. ' - i odwróciwszy się na pięcie, wyszedł.

Stałam jeszcze chwilę, podtrzymując ręcznik. Potem się otrząsnęłam,poszłam do swojego pokoju i ubrała w nowy mundur. Ten był inny.Ciężko wyglądające spodnie moro dawały wiele swobody, a czary podkoszulek uwydatniał biust.

Musiałam się roześmiać. Jak będę walczyć z facetami, to będzie dobra broń.

Spojrzałam na zegarek. Miałam kwadrans.

Przestraszona,pobiegłam po Cece i zaraz czekałyśmy pod wejściem do Schronu.




Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz