Rozdział 44.

2.6K 153 1
                                    

Widziałam jak równie dostojnie skinął głową i odszedł.

Staliśmy w grobowej ciszy przez dobre dziesięć minut gdy ten szybkim krokiem zniknął nam z pola widzenia. Otrząsnęłam się jako pierwsza i spojrzałam na Seana, który odwzajemnił spojrzenie. W oczach miał strach i niewiedzę, to, czego bał się najbardziej, że nie ma kontroli nad tym co może się teraz wydarzyć. Skoczyliśmy na głęboką wodę i musimy teraz ponieść konsekwencje swoich działań.

-Idziemy? - głęboka zieleń jego oczu jeszcze nigdy nie była tak ciemna jak w tamtym momencie.

-Musimy.

-Królowo, przybył Twój Syn.

-Chyba mój wyrodny Syn, chciałeś powiedzieć ! - zabrzęczał słodki głos Królowej na całą salę. Nikt, tym bardziej ja, nie spodziewałabym się że jej głos może być tak donośny.

-Matko. - Sean patrzył jej prosto w oczy, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Chodź byli oddaleni od siebie dobre dziesięć metrów,każdy w sali czuł napiętą atmosferę miedzy tą dwójką.

Wszyscy patrzyli się na Królową co zrobi, jak ukarze pierworodnego syna.

Miałam deja vu. Ta sama sala, większość tych samych ludzi i matka z synem którzy przez lata udawali kochających się, chodź oboje knuli  przeciwko sobie.

-Czemu  to zrobiłeś, Zdrajco? - nie nazwała Go Synem, tym samym wypierając się go przy wszystkich i Sean dobrze o tym wiedział.Miał świadomość że to kiedyś nastąpi, ale zabolało go to,sama zbolała mina o tym świadczyła.

-Bo nie zasługujesz na miano Królowej, Zdrajczyni. - tymi słowami wyzwał ją na wojnę. Z daleka było widać ogień buchający w jej niebieskich oczach.

-Ja? - zasyczała. - Ja nie zasługuję na miano kogo ?! Królowej ?!- każde słowo wypowiadała idealnie i z jadem, by przesiąkło do jego serca. - Pożałujesz tych słów, głupcze.

-Jestem tego świadomy. - odezwał się. Spojrzałam na niego przerażona. Po co się odzywał ? Mógł zostawić to bez komentarza, puściłaby nas wolno, każdy to wiedział. Królowa lubiła pobawić się swoją zdobyczą, nim ją zabiła. Miała się już od nas odwrócić, lecz gdy usłyszała opryskliwą odpowiedź Seana przeszyła całą naszą trójkę wzrokiem.

-A jesteś świadom tego że jednym skinieniem ręki mogę zabić twoją malutką myszkę ? A z wuja zrobić jedzenie na mój stół ?- wysyczała z dzikim uśmiechem na twarzy.

-Tylko spróbuj. - wystąpił krok na przód. Jego bunt chyba wytrącił ją z równowagi, bo trzasnęła obcasem w podłogę z taką siłą że zrobiło się pęknięcie.

-Wynoś się stąd. Zabiję Was w swoim czasie. - widać było że Sean chce jej odpowiedzieć tym samym, ale pociągnęłam go za rękaw. Spojrzał na mnie z wyrzutem.

"Chodź " powiedziałam bezgłośnie. Po sekundzie pokiwał głową i całą trójką wyszliśmy z zamku, nie odzywając się do nikogo.





Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz