-Alex, przeziębimy się. - wydyszał. Oderwałam się od jego ust i przyznałam mu rację. - siedzieliśmy w wodzie już tak długo.Spojrzałam na niego z dziarskim uśmiechem.
-Przecież. - pocałowałam go w brodę. - jest nam ciepło. -roześmiał się. Mimo moich sprzeciwów, podpłynął do brzegu. Gdy wreszcie dotknęłam brzegu, wykręciłam się z jego ramion, ale mina to nie pozwolił. Złapał mnie mocniej i przyciągnął się.Zobaczył łzę lejącą się ciurkiem po moim policzku. Z troską w oczach, otarł ją i przycisnął mnie do piersi.
-Cece, tak? - on wiedział, zawsze wie. Pokiwałam tylko głową. Nic więcej nie musiałam robić, po prostu trzymał mnie w ramionach i kołysał jak dziecko. Potrzebowałam tego, lecz gdy zdałam sobie sprawę jak wiele razy płaczę, odsunęłam się. Chyba go to zdezorientowało bo dziwnie się na mnie spojrzał. Patrzył mi prosto w oczy, czegoś szukając. - Co się stało? - pokręciłam głową.-
-Nic...
-Och, Alex! - Ścisnął mnie w swoich ramionach. - Jestem z tobą.
Zawsze tego chciałam. Od tylu miesięcy myślałam tylko o tym by mnie kochał. By zapomniał o tych wszystkich kobietach które przelatywały przez jego życie i łóżko... by myślał o mnie i tylko o mnie. By budził się z myślą że zobaczy mnie za chwile i by się uśmiechał, tak jak robię to ja. By kochał mnie taką jaka jestem ! By nie myślał o moim brzuchu tak jak wygląda. - by to wszystko było dla niego kochane, by całował mnie i wielbił mimo tego że nie jestem piękna i szczupła.
A teraz, gdy byłam w jego ramionach... czułam się tak jakby mnie kochał. Jakby nie zważał na kilogram więcej w moim ciele, na niski wzrost czy też na strach przed ciemnością.
Ale wiedziałam ze tak nie jest. - miał za dużo pokus w innych kobietach.
Wiem że jakbym oddała mu jeszcze bardziej swoje serce, on by łatwo je zniszczył. Chciałam by zawsze trzymał mnie w objęciach, by nigdy nie puszczał!
Ale wiedziałam że kiedyś by to zrobił. - każdy odchodzi, mimo że tak mocno kochamy.
Odsunęłam się od niego. - gdyby mnie kochał to by mi to okazywał.
Spojrzałam w oczy, uśmiechnęłam się dziarsko, mimo bólu w piersiach i powiedziałam.
-Dobra, trzeba się wytrzeć, prawda? - próbowałam być wesoła, ale musiałam odwrócić wzrok by nie zobaczył łez.
-Dobra... - zabrzmiał zrezygnowanie. Szybko spojrzałam na niego,mając nadzieję że on też czuje takie uczucia co ja, lecz się pomyliłam. Uśmiechnął się i odszedł.
Byłam zawiedziona jego reakcją. - miałam nadzieję że wreszcie mi coś powie, porozmawia ze mną o całej tej chorej sytuacji!
Ale on zrobił to za zawsze. - uciekł. Zawsze ucieka, nie odpowiada jak nie podoba mu się pytanie. Pokochałam dziecko i muszę żyć z konsekwencjami tego czynu.
-Wszystko wzięłaś?
-Tak.
-Dobrze, to chodźmy.
I poszliśmy, zostawiając te wspólne chwile razem. Wiem że już tak nie będzie, Sean nie jest przystosowany do publicznych związków.Teraz, gdy byliśmy sami i tylko my. - był opiekuńczy i kochający.Teraz znów stanie się bezdusznym mężczyzną który zrobi wszystko by tylko odsunąć mnie od siebie. To bolesne, chciałabym go zmienić. Tą jedną cechę, która wszystko niszczy między nami.
Otrząsnęłam się. - muszę czerpać z tego co od niego dostaję, mimo że to tak mało.
Szliśmy przez las, nie odzywając się do siebie ani słowem. Ja po prostu nie chciałam rozmawiać, bałam się że popłynął mi zdradzieckie łzy.
Więc po prostu kroczyłam za nim, starając się nadążyć. Niestety, nie umiałam powstrzymać łez, więc poleciały, ciurkiem mocząc mój policzek. Nie wiem czy po prostu aż tak głośno oddychałam, a może przez przypadek wydałam z siebie czkanie. Po prostu Sean się zatrzymał, a ja wpadłam na jego plecy. Odwrócił się i złapał mnie za ramiona. Chciałam się wyszarpać, ale mi nie pozwolił.Brutalnie zatrzymał na swoim miejscu.
-Czemu płaczesz? - zapytał oschle. Wiedziałam że znów się zaczęło. - Sean zdążył nałożyć swoją maskę. Nie jest już tym uroczym kochankiem, stał się wrednym koordynatorem mojej nauki.Teraz liczyło będzie się dla niego jedna, jedyna rzecz. - moje wykształcenie w tej dziedzinie. A moje siniaki, otarcia... to wszytko będzie miał gdzieś, mówiąc że nieuniknione są kontuzje, jak wcześniej usłyszałam.
Pokręciłam głową i wyszarpnęłam mu się. Minęłam go, nie zwracałam uwagi na jego krzyki. "Wracaj!". Nie jestem skłonna być mu posłuszną. On ma być złamanym chujem? To ja będę sukowatą cnotką.
Szłam,czując że idzie za mną. Nie zatrzymałam się, nawet nie zerknęłam zza ramię na niego.
Czułam że idzie za mną, przecież nie miał wyjścia.
Więc tak szliśmy, oboje naburmuszeni z niewiadomego powodu. Po jakimś czasie zrównał się ze mną, więc jeszcze bardziej byłam świadoma jego obecności.
Przeszliśmy tak pięć godzin. Pięć przeklętych godzin ciszy i bólu.
Ale byłam silna. - nie okazałam po sobie jak bardzo na mnie działa. Aż wreszcie doszliśmy do punktu gdzie wszystko się zaczęło.
Droga,przy której mieliśmy czekać.
Opadłam na ziemię, zrzuciłam plecak i położyłam się plackiem.
-Nie rozkładaj się, zaraz przyjedzie Gregory. - zabrzmiał groźnie.Mimo woli usiadłam, bojąc się tego tonu. Spojrzałam na niego, ale się na mnie nie patrzył. Wzrok wlepiony miał w przestrzeń, jakby czegoś szukał.
Jakby słysząc jego słowa, na horyzoncie pojawił się terenowy samochód.Chciało mi się śmiać, ale nie odważyłam się, bojąc się reakcji Seana. Wstałam, i czekałam. Wręcz boleśnie czułam tą ciszę miedzy nami.
Pokręciłam głowę i zignorowałam swoje obawy.
Po chwili zatrzymał się przede mną samochód, więc szybko wskoczyłam na tyle siedzenie. Ruszył.
-Gdzie Cece? - spokojnie zapytał Gregory. Byłam świadoma tego że nikt nie wie co się wydarzyło i to my musimy im powiedzieć. Ale oczywiście, Seanowi nie sprawiało to najmniejszego problemu.
-Nie żyje. - spokój w jego głosie bardzo dobrze zatuszował tą tragiczną wiadomość. Na początku nie zrobiło to żadnego wrażenia na mężczyźnie - ze spokojem prowadził auto. Lecz gdy mijały sekundy, spojrzał na nas z wytrzeszczonymi oczami.
-Żartujecie?! - wyszeptał. Nie wierzył, rozumiałam go. Ja też bym nie wierzyła.
-Nie, rozszarpały ją zwierzęta. - rzucił Sean jakby mówił o niepotrzebnym szkodniku. Miałam mu to za złe, zachowywał się jak skończony dupek.
Gregory nic nie powiedział, po prostu patrzył się na drogę i prowadził.Cisza była tak dotkliwa, że postanowiłam ją zlikwidować.
-Gregory, przepraszamy.... - zaczęłam.
-Mów za siebie, ja nic nie zrobiłem. - ofukał się Sean. - Mogła tam nie wchodzić.
-Sean! - zbeształam go. Jak on mógł?
-Nie drzyj się. - jak zwykle grał tego który ma władzę.
Odpuściłam sobie, widząc wzrok Gregory'ego w lusterku. Wiedziałam że przywiązał się do Cece, każdy się z nią zżył.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, każdy pogrążony w własnych myślach.
![](https://img.wattpad.com/cover/46039968-288-k382848.jpg)
CZYTASZ
Zczłowieczenie.
Teen FictionAlex przeszła wiele starań by z Niewolnicy stać się Królową. Czy jej się to uda? Ps. Na wasze życzenie przywróciłam książkę.