Rozdział 38.

3.2K 162 0
                                    

Leżeliśmy przez jakiś czas zmęczeni. Potem Sean sturlał się ze mnie i podnosząc się na łokciu spojrzał na mnie, nasze spojrzenia się spotkały.

-Dobrze się czujesz? - było to najgłupsze pytanie jakie mógł zadać.

-Nie, no coś Ty... czuję się fatalnie! - moja odpowiedź kipiała ironią.

-To nie jest śmieszne, Alex... - był niezwykle poważny. - Dobrze się czujesz? - powtórzył.

-Czuję się wyśmienicie. - wyciągnęłam szyję by pocałować go w usta. Widać było że zadowoliła go taka odpowiedź, bo uśmiechnął się i odwzajemnił pocałunek. Ziewnęłam, a on się zaśmiał.

-Widać że ktoś tu się zmęczył. - klepnął mnie w pośladki i położył przy swoim boku. - Chodź spać, jutro czeka nas coś wyjątkowego.

-Co mianowicie? - zapytałam sennie.

-Coś wyjątkowego... - powtórzył.

***

Coś wyjątkowego? Nic nie jest warte wstawania o piątej rano bez potrzebny.

Ale to zrobiłam, bo nie mogłam odmówić Seanowi gdy robił minę zbitego psa.

Takim o to sposobem stałam tak wcześnie przed grotą, przytulona do Seana. Mu, jako Czarnoksiężnikowi Ognia, bo takie dokładnie ma miano, nie doskwiera zimno, nauczył się wykorzystywać swoje moce do tworzenia ciepła wokół siebie.

Ja za to, nie umiem. Powinnam umieć, ale nie nauczono mnie jeszcze takiego władania mocami.

Więc korzystałam z jego umiejętności, zabierając mu ciepło jak tylko się dało. Na dziedzińcu stali wszyscy, lecz w honorowym miejscu właśnie nasza dwójka i moi rodzice. Zdziwieniem było dla mnie gdy bez żadnym przeciwwskazań patrzyli się na nas, mogłabym powiedzieć nawet że widziałam cień uśmiechu na ustach mamy.

Było to dziwne, zważywszy że każdy był niezwykle poważny i ponury tego ranka.

Podniosłam głowę do góry, a gdy Sean zobaczył że na niego spoglądam. -odwzajemnił spojrzenie.

-Coś się stało? - widać było że to on zorganizował całe to spotkanie. Miał głowę na karku, cały czas widać było po nim stres a w jego oczach widziałam niepokój.

-A co miało się stać? - był oschły. Zdenerwowałam się.Odwróciłam wzrok przed siebie i chciałam się odsunąć, ale minie pozwolił. - Wybacz.. po prostu się stresuję.

-Czym? - nie dawałam za wygraną. Wreszcie wzdychnął, wiedząc że nie dam mu spokoju.

-Wiesz że jest minus pięć stopni Celsjusza? - to nie możliwe!Przecież jest mi na tyle ciepło... ludzie wokół mnie też ubrani byli niezwykle lekko a obszar wokół groty nie był zamarznięty,ani nawet oszroniony! - Nie rób takiej miny. - te słowa kazały mi znów na niego spojrzeć. - Robię wokół nas barierę ciepła, ale nie dam rady pociągnąć tak dalej, to zbyt męczące. Dlatego wezwałem pomoc. - nie zdążył dokończyć bo w oddali usłyszeliśmy donośny dźwięk trąby.

Przestraszyłam się i to co zobaczyłam było wizją średniowiecznej krucjaty.

Na jej czele jechał wielki mężczyzna. Słowem wielki nie określiłam jego otyłości, bo nie posiadał jej. Za to widać było że należy do tych mężczyzn którzy lubią poćwiczyć.

Szerokie bary, silne nogi trzymające brzuch konia i zadziory wygląd twarzy mówiły że z takim człowiekiem się nie zadziera.

Zanim jechało dwóch bardzo podobnych mężczyzn, tylko że młodszych.Jeden miał kręcone blond włosy i z dala można było widzieć niebieskie oczy. Jego rówieśnik był jego przeciwieństwem. -proste, ciemne włosy do ramion i ciemne oczy.

Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz