Rozdział 25.

3.8K 177 0
                                    

Znalazłam się w trudnej sytuacji. Leżałam na łóżku, po raz kolejny odwzorowując sytuację sprzed godziny. Spałam chwilę, ale potem obudziło mnie chrapanie wróżek. Na mojej twarz wypłyną rozczulony uśmiech na ich myśl. Pokochałam je jak siostry! Było mi ciepło, nudziło mi się. Rozmyślałam o Seanie, ile jeszcze będzie w Grocie? Czy to tylko gadanie? Czy mówi o wszystkim matce?Chodź przez moją głowę przelatywały takie myśli, ja wiedziałam że żadne z nich nie jest prawdziwe. Wiedziałam że mogę mu ufać i to robiłam. Przekręciłam się na bok. Widziałam na elektrycznym zegarku że jest pierwsza w nocy. Prychnęłam i wróciłam na plecy.Długo patrzyłam się na sufit. Jego brązowa barwa jeszcze pociemniała przez mrok w pokoju. Bałam się ciemności, więc zapadłam się jeszcze bardziej pod ciepły koc, wystawiając tylko pół twarzy. Oczywiście od razu zrobiło mi się gorąco, lecz olałam to. Wolę być spocona niż przestraszona. Byłam zła. Muszę to przyznać. Z psychopatycznego mężczyzny stał się sympatycznym człowiekiem z sercem, halo! Ale wraz czułam do niego niechęć,zmieszaną z chęcią przytulenia się. Wiedziałam że nie będę miała spokoju, przecież taką mamy sytuację! Ale wraz bałam się tego, że nie dam rady, że zawiodę najbliższych. A tego boję się najbardziej... Popłynęła mi srebrna łza po policzku na myśl o zawiedzeniu. Bałam się że stracę rodziców, których dopiero co znalazłam. Co prawda, wiedziałam że nie jestem w stanie ich obronić, przecież nic nie umiem. Byłam zmęczona, poszłam spać.
***

Żaden mądry człowiek nie lubi takiej pobudki, jaką dostałam.

Właśnie śniłam o tym jak celnie trafiam nożem w serce Królowej i zostaję jej następczynią, gdy na moją twarz chlusnął kubek zimnej wody.

-Wstawaj, bo wezmę miskę! - zaśmiała się Cece. Zawtórowały jej śmiechy trzech wróżek. Spojrzałam na nie bykiem i powiedziałam zachrypłym głosem.

-Oszalałaś kobieto? - ziewnęłam i spojrzałam na zegarek.Wskazywał szóstą rano. - Jest jeszcze wcześnie!

-Wiem, wiem! - roześmiała się pełna wigoru. - Ale przecież musimy ćwiczyć! - na sam dźwięk tego słowa moje mięśnie zdrętwiały.Ćwiczyć? Co ja jestem, mistrz wagi ciężkiej? Spojrzałam na nią jak na opętaną. Znów się roześmiała. - Przestań, ja też nic nie umiem! - nie chodziło o to że nic nie umiem. Wiele umiałam,jak na przykład bić się. Wiele razy to robiłam w Więzieniu gdy przyniesiono jedzenie i nie ukrywam: często zwyciężałam.

Ale.....jeśli to nie będzie takie złe? Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam.

-Ok, daj mi pięć minut.

Jak też powiedziałam, jak zrobiłam. Ubrałam się w mundur (malutki,specjalnie dla mnie) i wyszłam. Stała za drzwiami, niecierpliwie stukając nogą o podłogę. Na mój widok się rozpromieniła i pociągnęła przez korytarze. Raz o mało się nie wywaliłam, waląc stopą o kamień. Co jak co, ale jednak w domu nie zawsze jest bezpiecznie! Wreszcie, gdy miała mi już odlecieć ręka z stawu,zatrzymała się. Próbując zaczerpnąć oddech, rozejrzałam się po sali. Ściany i podłoga były jak wszędzie z twardej gliny a ich brązową barwę rozjaśniały jeszcze promienie słoneczne. Muszę przyznać przed każdym że wtedy to nie rozświetlone ściany sprawiły na mnie wrażenie, lecz to co było w sali. Wyglądało to jak wielka siłownia, z ringiem po środku i maszynami pod ścianami.Zachwycona patrzyłam się na to wszystko. Nie oszukujmy się : na pewno było drogie. Nie wiedząc nawet o tym, podeszłam do ringu.Sięgał mi do bioder, więc łatwo mogłam się na niego wspiąć.Wyciągnęłam rękę, dotknęłam go. Był wyłożony skórą? Chodź było to dziwne, nie myliłam się. Dotykałam prawdziwej zwierzęciej skóry!
- Podoba się? - zapytał ironicznie. Odwróciłam się,czując się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku! Widziałam przed sobą matkę i Seana. To on powiedział tą uwagę. Czują większą odwagę przy matce, obejrzałam go od stóp do głów i przekręciłam oczami. Chyba załapał aluzję bo zaraz słyszałam jego śmiech. Musiałam się odwrócić by nie zobaczył jak rozczulająco na mnie działa, robiąc to.
- Tiernan, przestań ją zawstydzać! Przedstawiam Ci Cece, przyjaciółkę i pomoc mojej córki.
- Moje uszanowanie. - chodź było to nie do pomyślenia,usłyszałam ciche mlaśnięcie. Odwróciłam się o zobaczyłam Seana pochylonego nad ręką Cece i całującego ją. To połączenie jego ust i jej dłoni spowodowało to mlaśnięcie. - Córko,usłyszałaś? - głos Matki sprowadził mnie na ziemię. Odwróciłam się i musiałam przypomnieć sobie o co pyta. Potem sobie przypomniałam : mlaśnięcie. Uśmiechnęłam się przepraszająco co odwzajemniła. - Tak, usłyszałam. - odpowiedziałam posłusznie.Chodź była moją matką i taką ją pokochałam, nie umiałam jeszcze w pełni z nią rozmawiać, jak matka z córką. Wciąż czułam się..... niezręcznie?
- W takim razie. - klasnęła w ręce. - zostawiam Was z Tiernanem! - odwróciła się. Wychodząc,szepnęła coś jeszcze do ucha Seana na co się roześmiał i zgodził.
- Oczywiście, Wasza Wysokość. Wasza Wysokość.....?Czułam się coraz bardziej chora. Chora psychicznie. Nikt nie byłby zdrowy, dostając tyle informacji o sobie w tak krótkim czasie! Do rzeczywistości przywołał mnie huk trzaskania drzwiami.Przestraszyłam się i aż podskoczyłam !
- Za dużo bujasz w obłokach, Alex. - odezwał się Sean. - To cię kiedyś zgubi.
-Pff, profesjonalista się znalazł. - zawtórowałam ironicznie.Parsknął śmiechem.
- Nie bądź taka pewna... - w jednej sekundzie nie był przede mną tylko zniknął. W następnej poczułam jak oplata mnie od tyłu i zwala z nóg. Pod naporem musiałam uklęknąć. Złapał moje włosy w garść i odchylił do tyłu.Spojrzałam na niego, czując jak moje oczy tną, niczym ostrza. -.... że nie jestem profesjonalistą. - puścił mnie i zostawił jak jakieś ścierwo. Musiałam aż się zgiąć i wiedziałam że wyglądam jak kot. Ale nie mogłam ustać. Podniosłam tylko głowę i śledziłam każdy ruch Seana. Podszedł do Cece, uśmiechnął się a ona była już zatopiona. Głupiutka. Pomyślałabym jakby to było gdyby teraz on poczuł jak boli takie szarpanie za włosy. Naprawdę,nie wiem co się wydarzyło. Ale było dziwne. Sean złapał się za włosy, i syknął. Spodobało mi się więc pomyślałam o tym że zabolała go noga. Tak też się stało. Złapał się za łydkę i znów słyszałam charakterystyczne syknięcie. Nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam.
- Co cię tak bawi?! -zbulwersował się, wypowiadając słowa przez zęby. - Dzieje się ze mną coś złego! - znów zasyczał.
- Nic złego, dostałeś nauczkę. Boli cię jeszcze? - rzuciłam o niechcenia. Ale podziałało, bo puścił swoją nogę, rozejrzał się po nas obu i wyprostował się.
- Tak.... - nie wiedział jak zripostować moje zachowanie. Gdy już wiedziałam że nie ma pomysłów, zrobił to co każdy by zrobił na jego miejscu. Pokazał że on tu rządzi.- Taka jesteś zabawna? - widać że naruszyłam jego ego. - W takim razie ty i koleżanka macie zrobić pięćdziesiąt przysiadów,pięćdziesiąt pompek i sto okrążeń wokół sali. Jazda! Macie dwadzieścia minut! Dobra, moje zachowanie nikomu nie zrobiło na dobre. Po dwóch godzinach byłam bez życia, a Cece jeszcze bardziej. Widać było że Sean jest dumny z siebie. - Dobra, teraz tylko sto pompek i potem zaczniemy trening! Te słowa całkowicie mnie zniszczyły, ale na szczęście okazało się że nie są prawdziwe. Po stu pompkach kazał nam iść się umyć. Więc tak zrobiłyśmy. Chodź była siedemnasta, padłam na łóżko jak długa i zasnęłam.











Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz