Rozdział 11.

7K 336 1
                                    

Przekraczając próg domu, poczułam jak opuszcza mnie cała dzisiejsza radość.Puff, i jej nie ma.
Drewniane krawędzie stworzyły atrapę ścian klatki. Metalowej Klatki.
Słyszałam skrzypienie podłogi gdy przechodziłam, cały czas czując strach w duszy.
Wiedziałam że owej Vannesy nie ma w tym domu. Wychodziła, widziałam to na własne oczy! Ale wraz myślałam tylko o nich, jak bardzo mógł mnie tak skrzywdzić.
Szybkim krokiem poszłyśmy do mojego pokoju i rozkładając wszystko gdzie popadnie, upadłam na łóżko w płaczu. Schowałam głowę w poduszkę, a rękoma złapałam bolącego z rozpaczy, brzucha. Czułam jak łóżko ugina się pod ciężarem ciała Aurory. Położyła rękę na moich plecach i głaskając, uspokajała. Potrzebowałam tego. Spojrzałam na nią jednym okiem, a drugim widziałam tylko ciemność między mną a poduszką. Resztą siły podniosłam się i oparłszy ona główek, spojrzałam na nie. Prychnęłam pod intensywnością ich spojrzeń. Nic nie powiedziały. Nie mogąc wytrzymać tej niezręcznej ciszy, uniosłam ręce wysoko ku górze i odezwałam się, głosem przepełnionym bólem i zniecierpliwieniem.
-Czemu się tak patrzycie?! - opuściłam twarz. - popłakać już niemożna na tym świecie... - mruknęłam bardziej do siebie niż do nich. Przestraszyłam się że mogłam być nie miła, a tym bardziej moja odpowiedź.... ale ich przyjazne miny udowodniły mi że nie miałam się czego obawiać. Bardziej uczuciowa Cebe, usiadła obok na łóżku i przytuliła mnie mocno do siebie. Czułam jej ciepło,a to spowodowało że znów popłynęły mi łzy, tym razem z wzruszenia. Kto by się nie popłakać widząc że po pięciu latach ma dla kogo żyć?! Spojrzałam im w oczy i powiedziałam cicho, na ile pozwoliło zaciśnięte gardło. - Przepraszam.... - nie powiedziałam za co. Nie musiałam. Wiedziały że przepraszam za całokształt. Uśmiechnęły się do mnie i wyszły, żegnając się cichym, dobranoc. Pomyślałby kto że nie powinnam się tak zachwycać zwykłością tego słowa, lecz ja nie słysząc ich często w swym rodzinnym domu, cieszyłam się niesamowicie że ktoś o mnie myśli. Odpowiedziałam im tym samym i poszłam do łazienki,po drodze zabierając ze sobą piżamę. Jej jedwabny materiał prześlizgiwał mi się w rękach, ale mi to nie przeszkadzało.Weszłam do ciepłej łazienki, chodź z resztą zbytnio nie odczułam tego ciepła.... w całym domu była idealna temperatura powietrza.
Rzuciłam wszystko gdzie popadnie i pierwsze co zrobiłam to od razu skierowałam się do wanny. Nie miałam pojęcia kto przyszykował mi kąpiel, ale prawdopodobnie była to Cebe. Pamiętam jak zniknęła na kilka minut.
Wdzięczna jej,rozebrałam się i weszłam do parującej wody. Było mi tak ciepło..
Poddając się komfortowi, odizolowałam się od wszystkich i wszystkiego.
Czując ciepło na całym ciele, wiedziałam że dobrze zrobiłam. Zanurzyłam się po szyję,a gorąco dotykało mnie z każdej strony. Poczułam ciarki na skórze...
I wtedy jak grom z jasnego nieba spadły na mnie wspomnienia.
Przypomniało mi się jak przez lata nie miałam kontaktu z wodą, a mydło było dla mnie abstrakcją. Jak moim jedynym kontaktem z ludźmi było ich majaczenie w obłędzie. Ciekawe jak się czują...
Popłynęły mi łzy, bo zdałam sobie sprawę że ci wszyscy męczennicy teraz walczą o życie lub śmierć... a ja wygrzewam się w cieple i luksusie.
Mokrymi rękoma dotknęłam twarzy, a moje łzy zmieszały się z wodą. Usłyszałam jak owocem mojego smutku jest ciche chlipnięcie. Po pięciu latach niewoli stałam się wrakiem człowieka... dopiero teraz czuję że żyję.
Te myśli spowodowały dalszy potok łez i coraz to głośniejsze odgłosy płaczu.
Postanowiłam się uspokoić i wtedy usłyszałam głos tak męski i zachrypły że można by go pomylić z głosem chorego. Oczyścił gardło, dając znak swojej obecności.
Odwróciłam się w tamtą stronę, czarne włosy przylepiały się do ciała ramion i pleców a reszta pływała w wodzie niczym ciemne wodorosty.Było to uczucie niemal... erotyczne.
W drzwiach stał mężczyzna. Wysoka postać miała pociągłą twarz,o męskich rysach. Zielone oczy, prosty nos i usta z takim wykrojem że nie pożałowała by takich kobieta u swego partnera.
Sean Cross zajmował całą objętość drzwi a szerokimi ramionami dotykał prawie framug.
Moim pierwszym odruchem było schować się, zakryć.. cokolwiek! Ale nie.Stwierdziłam że nie okaże strachu. Spod wody mógł zobaczyć moje piersi, a ja oblana rumieńcem nie zrobiłam nic by to zmienić.
Patrzyłam w jego twarz i czekałam. Oglądał mnie całą, aż na koniec spojrzał w oblicze.Byłam świadoma swojego negliżu i czerwonych plam na policzkach,spowodowane płaczem jak i wstydem.
A on zrobił jedną, tak drobną rzecz, prawie nie zauważalną...uśmiechnął się kącikami ust.
Do moich oczy napłynęły łzy, a on widząc je, podszedł do mnie i ujął za ręce, ściskające ściany wanny. Bezwiednie zacisk przeszedł na jego dłonie, lecz gdy moje zniknęły pośród tych wielkich palców, wiedziałam że nie zdawał sobie sprawy z mojego ucisku. To pewnie nawet nie był ucisk...
Podniosłam się, boleśnie świadoma swojego negliżu i ciała, niezadbanego przez ostatnie miesiące. Zaczęłam się zaokrąglać, bo niestety widać było po udach....
Teraz byłam tego świadoma jeszcze bardziej.
Podniosłam jedną nogę i przezwyciężając wstyd szybko wyszłam z wanny.Chciałam sięgnąć po ręcznik, ale nie pozwolił mi. Stanowczo,lecz bezboleśnie, zatrzymał mnie w miejscu i sam wziął puszysty materiał. Wycierał mnie jakbym była pięcioletnim dzieckiem, a mi się to podobało. Zawsze chciałam być dzieckiem kochającym przez rodziców. Nie dostałam tego.
Gdy  byłam już sucha, musiałam użyć całej samokontroli by nie zmoczyć ciała jeszcze raz. Gdybym była kotem, w tej chwili przestałabym mruczeć... głupie porównanie.
Wziął z półki piżamę i ubrał mnie, niczym małe dziecko. Czułam się przy nim jak małe dziecko...
Wyprowadził mnie z łazienki i skierował do łóżka. Weszłam pod kołdrę i sądziłam że pocałuje mnie tak jak wtedy... ale on tylko wstał i zaczął iść do drzwi.
Chciał wyjść?!
W panice, złapałam go za rękę jak jeszcze nie odszedł od łóżka i nie mając wyjścia, spojrzałam mu w twarz i zapytałam.
-Czemu idziesz? Mało czasu spędzamy razem.... - wydukałam.Wiedziałam że mogłam użyć miliony innych powodów, ale ten jedyny przyszedł mi pierwszy do głowy. Uśmiechnął się i cichym głosem zapytał.
- Chcesz żebym został? - a ja odpowiedziałam najbardziej dziecinnie i wprost: Pokiwałam głową.
Jego uśmiech się powiększył i zdejmując buty wraz z skarpetkami,wszedł pod kołdrę. Nabierając niezwykłej odwagi, przytuliłam się do niego i czułam ciepło bijące spod koszulki. Na policzku odczuwałam równomierne bicie serca i wsłuchując się w to,usnęłam.















Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz