Czułam mrówki na rękach. Jakby coś po mnie chodziło. Pełzło od góry w dół i odwrotnie... nie pozwalało się ruszyć. Powieki mi ciążyły.Próbowałam je podnieść. Nie zdołałam. Wpadłam w panikę,chciałam ruszyć ręką. Mrówki mi nie pozwoliły. Chciałam ruszyć drugą. Nie zdołałam.
Nogi również były bez ruchu. Nic nie mogłam zrobić. Ale... Słyszałam. Na skórze czułam ciężki koc,a nad głową słyszałam głosy.
- Panie Doktorze, nie mamy kontaktu z pokrzywdzoną! - krzyczał kobiecy głos.
- To nic,ważne że oddycha!
- Moja kruszynka, Seanie, zrób coś! -lamentowała Aurora. Czyli tu był... widział mnie i w jakim stanie byłam. Bezradna. Nie chciałam żeby mnie taką widział. Czułam się... słaba. Chciałam by widział we mnie silną kobietę, nie taką która sprawia problemy. Chciałam być... bezproblemowa.
-Zrobię co w mojej mocy....
Czułam ciepło. Koc już na mnie nie ciążył. Ale ciążyły mi powieki. Chciałam spać,bolały mnie nogi. Czułam że coś dotyka mojej ręki. Delikatnie.Było mi ciepło.
- Seanie, siedzisz tu już tyle godzin, ona się nie obudzi! Chodź do domu, prześpij się... Lekarz powiadomi nas kiedy się ocknie.
- Babciu, idźcie sami. - ciepło zniknęło.Nie ma Go. Chciałam krzyczeć.. ale nie mogłam. - Ja zostanę, chcę być kiedy się obudzi.
- Zakochanemu trudno odmówić. -usłyszałam kobiece prychnięcie.
- Ana, zakochanemu? Nie, po prostu dużo pieniędzy na nią wydałem. - te słowa zabolały całe moje nieruchome ciało.
- Jak zawał tak zwał...
Pogrążyła mnie otchłań.
- Panie Cross...
- Auroro, ile razy mam mówić? Mam na imię Sean.
- Wybacz, Seanie... ja po prostu... - słyszałam jak się waha. Wahało się też moje szczęście. Z jednej strony czułam ból fizyczny i szczęście że są przy mnie, a z drugiej ból fizyczny i psychiczny, bo Sean jest tutaj, gdyż szkoda mu pieniędzy....
- Tak?
- Widzę że coś do niej czujesz...
W tym momencie znów straciłam przytomność....i chodź wciąż czułam ból, chciałam usłyszeć jego odpowiedź!
Ale najwidoczniej ktoś nie chciał bym ją poznała.....– Och,Seanie, to cudownie!
- Gdzie jest moja córka?! -usłyszałam chrapliwy krzyk.
Córka?! Ojciec?! Ale jak to....
-Kim jesteś? - zapytał Sean. Słyszałam że jest niezadowolony.
-Jej ojcem, a Ty? Wykupiłeś ją, co? Tak myślałem... oddaj mi ją!Ci nie jest potrzebna, możesz kupić sobie inną! Oddaj mi córkę..- wojowniczy ton ojca zamienił się w błagalny. - błagam, bądźże człowiekiem...
- Po to by robiła wszystko za ciebie? Pracowała,podstawiała ci alkohol a ty będziesz tylko jej dawał to nowe obowiązki? Nigdy.
- Niech ona wybierze, ona niech wybierze! -zaczął wykrzykiwać.
Długo czekałam na odpowiedź mojego Pana.Zbyt długo... Bałam się wręcz że znów tracąc przytomność,nie usłyszę odpowiedzi...
- Dobrze, niech ci będzie. -powiedział. Ale słyszałam i wręcz czułam że się boi. Boi się mojej decyzji... Czując jego brak pewności, sama zaczęłam się zastanawiać gdzie wolałabym być.
- Sean! – nowy głos.Aurora? – Nie wierz temu mężczyźnie, to nie ojciec naszej Aleksy.. – ciche krzyki mojej opiekunki powodowały ostre bóle głowy.
- Zamknij żeś się kobieto!
- Policja.....
*
Mogłam poruszyć rękoma.. czułam mrówki, pełno mrówek... ale mogłam coś z tym zrobić! Pełna zadowolenia poruszyłam ręką.. ale okazało się że nie mogę.
Próbowałam podnieść powieki...ale było to tak bolesne i trudne...
- Alekso?! - Mimo bólu,otworzyłam je. Zielone oczy Seana patrzyły na mnie, i jakbym nie znała prawy, powiedziałabym że naprawdę mu na mnie zależy.Odwróciłam wzrok, a tym samym głowę. Gwałtowny ruch spowodował zakręt głowy, a cały świat zawirował. Żółć podeszła mi do gardła i gdy nie zauważyłam, jakaś kobieta znalazł się przymnie z pojemnikiem. Postawiła mi go przed ustami, a ja zwymiotowałam. Czułam jak wszystko z mojego żołądka trafia i obija się o białe ściany, co spowodowało następną falę.
Gdy wreszcie przestałam i opróżniłam cały mój układ pokarmowy, ktoś podał mi szczoteczkę do zębów. Nie wiedziałam kto to i z zamkniętymi oczami szorowałam zęby. Osoba ta nie pożałowała pasty do zębów, za co byłam jej dozgonnie wdzięczna.
Umyłam zęby i oddając wszystko pielęgniarce,opadłam znów na łóżko. Myślałam że wszyscy sobie poszli, bo widziałam jak blond włosy mojej opiekunki szpitalnej znikają za drzwiami. Lecz się pomyliłam, bo Sean właśnie podszedł do mnie.Podciągnął sobie krzesło obok, usiadł i złapawszy mnie za rękę,spojrzał głęboko w oczy. - Wszystko dobrze? - chciałam się roześmiać, lecz honor jak i zaciśnięte gardło mi nie pozwolił.Jak on może pytać się w tak głupi sposób o tak ważną rzecz?!Oczywiście że nie czułam się dobrze... czułam się jak zombie.Ale zombie mają jeszcze jakąś siłę.. ja nie miałam żadnej.
Moje ciało leżało posłusznie na poduszkach, a ja nie mogłam się odnieść, obrócić.... bo po prostu nie umiałam.
Sean powtórzył swoje pytanie, a ja zdenerwowana, odpowiedziałam na tyle na ile pozwoliło mi gardło. - A wyglądam na zdrową?
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Uśmiechnął się, w jego policzku pokazał się dołeczek, a on tylko kiwając głową,powtarzał.
- Bardzo dobrze, jesteś ze mną, bardzo dobrze...
Siedzieliśmy w milczeniu. Czułam jego wzrok na sobie,lecz nie dałam tego po sobie pokazać. Aż wreszcie... przypomniało mi się pytanie które zawracało mi ostatnio głowę... znaczy,teraz przyszło mi do głowy! Odwróciłam się do niego i zapytałam:
- Seanie, co się stało? - Wiem, niesprecyzowana było to pytanie. Ale.. wiedziałam że wie o co mi chodzi, o co pytam.Westchnął i głaszcząc moją dłoń, zaczął opowiadać.
- Był zamach. - poczekał aż przyswoję te słowa. Ale... jesteśmy jedyni! Jak to?! Wiedziałam że odczytał pytanie z mojej twarzy. -Jesteśmy sami.. a raczej tak myśleliśmy. Okazało się że obok żyją ludzie, inni ludzie. Zabijają i mordują... dzikusy. To oni zrobili zamach... nie sądziliśmy że są aż tak odważni i mądrzy... skąd mieli samolot?! Ale wtedy przypomniał nam się ten,którego zgubiliśmy...
Nie musiał więcej mówić... widziałam o co mu chodzi.
Nadchodziła wojna.
Nie mogąc wytrzymać, puściłam wszystkie tamy które dotychczas trzymały mnie w ryzach... teraz puściły, rozlewając łzowy potok.
Przez zaszklone oczy widziałam jak Sean siada obok mnie, bierze na kolana i kołysząc jak małe dziecko, próbuje uspokoić.
Nie umiem się uspokoić... Przyszła mi do głowy pewna myśl.
-Seanie...
- Ciśśś.... porozmawiamy o tym jak się wyśpisz.
Jak to "Jak się wyśpisz"?! Nie usnę....
Ale okazało się że w jego opiekuńczych ramionach, gdy nucił mi jakąś słodką piosenkę do ucha... było mi na tyle dobrze i bezpiecznie że usnęłam.
Ostatnią myślą moja prze snem było to, że tak łatwo można wybaczyć kochanemu mężczyźnie... nawet w obliczu śmierci i wojny.
CZYTASZ
Zczłowieczenie.
Teen FictionAlex przeszła wiele starań by z Niewolnicy stać się Królową. Czy jej się to uda? Ps. Na wasze życzenie przywróciłam książkę.