Rozdział 20.

5K 230 0
                                    

Tak...Suka?
Słowo kojarzące się z wredną kobietą, ewentualnie samicą psa.
Ale królowa nie była samicą psa.
Niezwykle boleśnie czułam samochód, jak jedzie po piaszczystej drodze. Po lewej stronie siedziała jak na szpilkach, Aurora, powtarzając coraz pod nosem ciche przekleństwo.
Cały samochód był w zapachu perfum Seana, piżmowy i męski zapach, tak dobrze mi znany.
Dyskretnie spojrzałam na niego. Siedział, wyprostowany i zapatrzony w dal.
Ostatnio oddaliliśmy się od siebie... bardzo.
Nie było między nami tego czegoś, tego co było... odeszło.
Po prostu się ode mnie odsunął, jakby wiedział że zrobię mu wstyd przed matką.
Odwróciłam się w swoją stronę i nie dałam popłynąć łzom.
Zabrał mnie do matki. Po co?
Wreszcie wysoki samochód zatrzymał się przed wejściem. Musiałam wysiąść.Było to bardziej niemożliwe niż myślałam. Moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa i tylko słaba siła woli powstrzymywała mnie przed tym by nie upaść.
Gdy przyzwyczaiłam się do słońca, dopiero zdałam sobie sprawę jak wielki był pałac.
Zimny,cały pokryty szkłem.... był po prostu.... piękny?
Nie,to było złe słowo. Miał w sobie piękność, ale nie.... zabrakło mi słów.
Nasze buty obijały się o marmur, gdy wchodziliśmy po schodach. Były wysokie, więc narobiły trochę problemów!
Gdy wreszcie skończyliśmy się spinać, ogromne drzwi otworzyły się same.
Nie wiedziałam gdzie iść, lecz zdecydowane kroki Seana kazały mi iść za nim. Gdy wychodziliśmy z ogromnego holu, w którym panowało echo, odwróciłam się by sprawdzić, co otworzyło drzwi. Okazało się że nic.
Pokręciłam głową i ruszyłam za Seanem.


Dziesięć minut później, nie żebym liczyła, staliśmy przed drzwiami. Niebyły tak masywne jak wejściowe, ale wraz zachwycały ogromem swojej masy.
Tak jak wcześniejsze, te też otworzyły się same.
Sean wszedł pewnie, na nikogo nie patrząc, ale ja z Aurorą nie byłyśmy aż tak odważne. Kroczyłyśmy za nim jak dwa cienie, rozglądając się na zgromadzonych.
Były tam kobiety, różnej maści i wyglądu, Jedne piękne, drugie niedorównujące im niczym.
Od razu można było poznać te, które należały do dworu. Piękne szaty okrywały ich ciała, a one same były otoczone gromadkami roznegliżowanych mężczyzn.
Ja,oczywiście nie miałam z tym problemu. Mieli idealne ciała, widać była każdy wyćwiczony mięsień. Jedynym ubiorem były przepaski na biodrach.
Powiedziałabym że muszą czuć się niezręcznie, lecz było widać że to impasuje.
W sali było bardzo ciepło, czułam pot zlewający moje ciało.Ogólnie całe pomieszczenie było ogromne, więc zastanawiałam się ile muszą palić, by tak ogrzać to miejsce....
Cieszyłam się że mam ciche buty, bo parkiet głośno wskazywał że ktoś idzie. Sean nie przejmował się, a wręcz z pogardą patrzył na cały ten spektakl.
Odkręcił się do Aurory i zaśmiał się z wzgardą.
-Ciekawie trafiliśmy, co? Matka urządza sobie bal....
-Tak, Głupa krowa. - prychnęła.
-Ciśś... ściany mają uszy.
Tak,aczkolwiek bym się z tym spierała. Widać było że każdy ma się czym zająć....
Roześmiało mnie to, lecz starałam się by tego po mnie nie zobaczyli.
Wybawiające było to, że wreszcie wyszliśmy z gorącego pomieszczenia. Miałam nadzieję na zimniejsze klimaty. Pomyliłam się,
W sali której się znaleźliśmy, temperatura podniosła się jeszcze bardziej. Była mniejsza, i to pewnie dlatego.
W porównaniu do poprzedniej, ów była zachowana w czerwieni. Nie było tu ani jednego połączenia z białą kolorystyką wcześniejszej.
Było tu parno, ale dało się zobaczyć co tam jest.... chodziło tu paru mężczyzn, równie mało przyodzianych.
Moje oczy uciekały od jednego do drugiego, mimowolnie porównując ich mięśnie.
-Matko. - usłyszałam dudniący głos Seana. - Poznaj Aleksandrię.
Od razu odwróciłam się na wzmiankę o swoim imieniu. Wtedy ją zobaczyłam.
Leżała na aksamicie, a jej białe włosy spadały na poduszki. Jakiś brunet czesał jej słowy, inny masował małe stopy.
Widać że jest pokaźnego wzrostu i bardzo szczupłej postury.
Uśmiechnęła się, pokazując idealne zęby. No jakby nie.... Królowa zawsze równa się Idealność.
Strząchnęła ręce mężczyzn z swojego ciała i z gracją wstała.
Była prawie że identyczna Tessie.
Podeszła do syna i z gestem kazała pocałować się w policzek, a Sean posłusznie to zrobił.
Potem powoli odwróciła się do mnie i obejrzała od góry do dołu.Wstydziłam się swojego wzrostu, ale na pewno nie ciała.
Widziałam jak Sean się krzywi i symbolicznie ociera policzek. Moją uwagę całkowicie zajęta Królowa. Długim palcem pianistki dotknęła mojej twarzy.
-Mała. - policzek. - Drobna. - podbródek. - Istotka. - warga. Apotem poklepała mnie po policzku i całkowicie straciła zainteresowanie.
Odwróciła się i osunęła z gracją na wielkie poduchy.
Drobne stopy i włosy znów podłożyła przed mężczyzn, a oni całkowicie zajęli się swoimi zadaniami. Wzdychając, odwróciła się do Seana.
-Nad wyraz szybko przyjechałeś, wyrodny synku. - zaśmiała się z swojego żartu. - Boisz się biednej matuli?
-Nie, Królowo. - odpowiedział sztywno.
-Och, przestań! - machnęła ręką. - Jesteśmy sami, nie bądź taki oficjalny... - jej głos przepełniony był sarkazmem. -Przecież cię kocham....
-Ja Ciebie też, Mamo. - zdzierżył jej uśmiech i sam go odwzajemnił. - Pozwolisz że odejdziemy teraz, przebyliśmy długą drogę.... - dopiero teraz jej głowa skoczyła ku mnie i Aurory.Obejrzała mnie znów od stóp do głów i zatrzymała się na Aurorze. Jej wyraz zmienił się na przestraszony, wręcz paniczny i spojrzała oskarżycielsko na syna. - Co ona tu robi?!
-Przyjechała ze mną. - powiedział spokojnie.
-Widzę, niemądry Ty! - krzyknęła, wymachując rękoma. - Ale co ona robi w Moim pałacu?!
-Przyjechała ze mną. - powtórzył, lecz zaraz dodał. - Dla Alexy.
Zimne oczy Królowej zasztyletowały mnie.
-Zabierz ją ode mnie.
I tak zrobili, a po chwili byliśmy już prowadzeni do naszych komnat.
Słyszałam tylko słowa dwóch służek idących za mną.
-Oj, nagrabiła sobie, nagrabiła....
Wiedziałam że to o mnie. Spojrzałam na Seana, idącego przede mną.
Będę go musiała spytać, mam dość niewiedzy.....





Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz