Rozdział 21.

4.7K 199 0
                                    

-Co to za gówno, Sean? O co tu chodzi?!
- Wyrażaj się. -zbulwersował się, ignorując moje pytanie.
Wściekłam się.Stałam pośrodku jakiego pokoju. Był ładny, przyznam. Zatrzymany w starym stylu jak cały zamek, lecz z nutą nowoczesności.Oczywiście, bo jakby wyglądało, by Królowa nie była w huk bogata?! - Nie zmieniaj tematu. Powiedz mi o o tutaj chodzi?! Proszę Cię! Ty zapchlony... - nie dokończyłam, bo poczułam jego ręce na szyi.
- Nie zapominaj się, wciąż jesteś Niewolnicą.
Te słowa spadły na mnie jak kubeł zimnej wody. Objęła mnie gęsia skórka, a jego wielkie dłonie zaciskały mi gardło. Brak mi było powietrza.
Zaczęłam drapać go paznokciami po rękach,ale to zbytnio nic nie dało. Gdy czułam że zaraz zemdleję i wydyszałam tylko ciche : "Sean..."
A on jakby z transu mnie puścił. Odsunął się o krok w tył, a ja upadłam boleśnie na podłogę.
Byłam tak pełna strachu że podciągałam się pod nogi łóżka, które stało niedaleko i przytuliłam się do niego, jakby to miało mnie obronić. Siedziałam tak, przyklejona do drewna, powtarzając jak modlitwę.
" Nie odkręcaj się. Wydostaniesz się. "
Pomagało. Zaraz nie czułam strachu,... czułam, ale mniej.
Zamknęłam oczy,zapominając o obecności Seana i wdychałam równomiernie powietrze.Jednak nie dał o sobie na długo zapomnieć.
-Alexo....
Odwróciłam się do niego i znów ogarnęła mnie panika. Patrzyłam się na niego oczami zranionego zwierza i bałam się co będzie dalej. Pokochaj psychopatę.... jaka ja byłam głupia.
Pokręcił głową, jakby rozmawiał z sobą samymi podszedł do mnie. Zesztywniałam jeszcze bardziej. Musiał się zemną trochę po siłować , lecz wreszcie puściłam belkę.
Wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Siedziałam, z zwisającymi nogami, a on przykląkł przy mnie.
Zaczekał aż spojrzę na niego i zaczął mówić jak do dziecka.
- Przywiozłem cię tu byś uciekła. - najpierw słyszałam jego słowa i zbytnio nie zrobiły na mnie wrażenia, lecz po chwili zdałam sobie sprawę o co wo nich chodzi. Uciec? On.... on.... on mi daje uciec?!Wytrzeszczyłam na niego oczy i słuchałam nalej z coraz bardziej zaciśniętymi wnętrznościami. - Nigdy nie byłaś mi potrzebna, to Matka kazała mi cię zabrać wreszcie z Więzienia.... stwierdziła że nadszedł twój czas. - chciałam zapytać o co chodzi, ale obręcz na gardle mi nie pozwalała. - Jutrzejszej nocy, gdy tylko wszyscy pójdą spać, przyszykuję dla Ciebie i Aurory transport.Gregory będzie wiedział gdzie was zawieść. - przypomniałam sobie imię szofera Seana. - Tylko obiecaj mi jedno: Nie mów nikomu o tej ucieczce, dobrze?
- Dobrze. - szepnęłam, ale nie dałam mu znów dojść do słowa. - Ale czemu to robisz?
- Bo nie chce by Matka sprawowała władzę, Alexo. Ona nam wszystkim szkodzi! Myśli tylko o swoim dobru... sama wiesz jak wygląda życie u plebejuszy. - O tak.... dobrze pamiętam jak chodziłam głodna tyle dni po kolei, aż ojciec nie przyniósł nam chleba do zjedzenia. Chleb.... tak bardzo uratował mi życie.
- Gdzie pojadę.
- Do Obozu Odmieńców.
- Słucham? - to obóz dla upośledzonych i z parkinsonem? Jakbym słyszał moje myśli, parsknął śmiechem.
-No tak, ty nic nie wiesz! Oj, Aurora będzie musiała ci tyle tłumaczyć.... - pokręcił głową jak na niesforne dziecko. -Powiedzmy że to obóz ratunku. On ochronił i zaopiekował się wszystkimi, którzy nie dostali się do Państwa. To ci spoza. -spoza..... czułam jak wszystko układa się w całość, jak dokładam co następny puzzel. - Rozumiesz co do ciebie mówię? -pokiwałam głową. - To dobrze, do bardzo dobrze.... W takim razie zostaje mi tylko poprosić byś zatrzymała to dla siebie. Okey? -znów pokiwałam głową. Prychną, wstając. - Widzę że nie jesteś zbyt rozmowna. Śpij dobrze. - pocałował mnie po czole.Wcześniejszy incydent poszedł w niepamięć. Gdy byłam już utulona do snu, odwrócił się do mnie w drzwiach i powiedział cicho. - Wybacz. - sądzę że nie zdawał sobie sprawy że to usłyszałam, ponieważ usłyszałam zrezygnowany upust powietrza i zamykane drzwi.
Usnęłam, chodź nie powinnam... nie czułam się bezpiecznie w tym zamku.
***
- Alexo, jesteśśśśś!!!!!!!
Obudziłam się nagle, a oczy miałam zaślepione wciąż przez sen.
Po mruganiu,które miało mnie chodź trochę rozbudzić, spojrzałam na swoje łóżko. Siedziały na nim trzy wróżki, przebierając skrzydełkami i wlepiając we mnie oczy. Zdałam sobie sprawę że przyjechały tuz nami.
- Obudziła się wreszcie! - zbulwersowała się Den.
- Bądź milsza! Ona będzie miała dzisiaj trudną noc! -połajała siostrę, Ned.
- Tak, przestań, kochana... -wyszeptała Edn.
Zwariowałam......
Opadłam na poduszki, z głośnym sapnięciem. Nie wytrzymywałam tego że wciąż są wokół mnie jakieś intrygi, kłamstwa a teraz jeszcze magia!
- Nie krzyczcie tak. - rzucałam w powietrze.
- My nie krzyczymy! -wywrzeszczały wszystkie trzy. Zerwałam się do pozycji siedzącej i zbeształam je ostrym spojrzeniem. Od razu skuliły się w sobie i wyszeptały pod nosami - Przepraszam.....
- Nic się nie stało.
***
Czekałam w swoimi pokoju.
Kręciłam się jakbym siedziała na szpilkach, ale to był szczegół. Spakowałam swój bagaż, a moje podobizny mi w tym pomogły. Wyczekiwałyśmy jakiegoś znaku od Seana, gdy przez drzwi, bez żadnej zapowiedzi, weszła Królowa.Zesztywniałam, ale potem zdałam sobie sprawę że nie widzi dziewczyn.
Miała na sobie długą suknię kolor bordo.Ładnie podkreślała mleczną skórę jak i białe włosy.
Obejrzała się wokół i wreszcie spostrzega mnie.
Na jej twarzy zagościł sztuczny uśmiech, a jej drogie buty uniosły ją w moim kierunku. Słyszałam uderzenia ich o marmur, gdy podchodziła.
Od razu się zerwałam by wstać. Ukłoniłam głowę i patrzyłam się w dół.
- Podnieś głowę, dziecko.
Tak też zrobiłam. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była fałszywa sympatia w jej zimnych oczach. Potem spostrzegłam teczkę w jej dłoniach.
Przestraszyłam się, lecz wraz nie dałam tego po sobie poznać.
Gestem wskazała mi bym usiadła.Jak przystało na plebejusza, pozwoliłam jej usiąść pierwszej,potem usiadłam ja.
- Widzisz, dziecko. - zaczęła nie patrząc na mnie. Dotykała ów teczki, a jej zielony kolor pasował do paznokci. Zastukała nimi w tekturę. - Chciałabym ożenić mojego syna! - wreszcie na mnie spojrzała. Uśmiechnęła się, lecz zaraz posmutniała. - lecz nie mam za kogo.... Odebrało mi głos. Czemu przyszła z tym do mnie?! Jakby czytając mi w myślach,powiedziała. - Och, pewnie pomyślisz że nie czemu mówię ci to akurat tobie... sama nie wiem! Och, jaka ja głupia! Zerwała się z łóżka. - Namolna matka która chce tylko dobra dla swojego syna!
- Ależ Pani..... - również wstałam.
- Zamilcz! - krzyknęła na mnie. - Już i tak wystarczająco mnie raniłaś.... - i zniknęła w obłokach dymu.
Było to bardzo dziwne....
Stałam pośrodku pokoju, zastanawiając się o co w tym chodzi, w co ona gra.Akurat w tamtym momencie wleciała do pokoju Aurora.
-Alexo, ty jeszcze nie gotowa?! Rusz się! - te słowa mnie rozbudziły i zaraz byłam ciągnięta przez kręte korytarze, niosąc w ręku pół swojego dobytku. Drugą część miała Aurora.
Wyleciałyśmy jakimiś drzwiami za tyły domu, gdzie czekał na nas wielki samochód terenowy. Nie miałam czasu się o nic zapytać,bo byłam popychana słowami staruszki:
- Szybko, wchodź, nie mamy czasu!
Dwie minuty później widziałam oddalający się zamek gdy pędziliśmy przez ciemne ulice.



























Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz