Rozdział 45.

3.2K 162 0
                                    

Wyszliśmy przez bramę.
- Dobrze że to już koniec .. - mruknęłam, gdy Sean się zatrzymał. Zrobiliśmy to samo z Tracjanem i nie spodziewaliśmy się tego co zobaczyliśmy.

Sean podniósł ręce ku górze i krzyknął głosem pełnym jadu i kpiny.
- Ty uważasz się za moją matkę ?! Nigdy nią nie byłaś! - i stało się coś czego umysł żadnego z nas nie mógł przewidzieć.

Stałam i patrzyłam się wraz z Tracjanem jak Sean całą swoją mocą oplata zamek jęzorami ognia. Nie były one takie na jakie bym się spodziewała. - Nie, to była magia tak silna, że tylko nieliczni mogliby ją posiąść. Pomarańczowe wstęgi wypływały niczym pajęczyna na wietrze przez okna. Chwilę zajęło a strażnicy wybiegi przez wielką, frontową bramę. Chyba Sean nie chciał ich wypuścić, gdyż jednym pociągnięciem dłoni odciął im jedyną drogę. Płomienie pojawiły się znikąd przed nimi i widziałam jak jeden mężczyzna nie wyhamował i wpadł do ognia.

Tego było za wiele. Chciałam coś zrobić, chciałam zatrzymać go i jego poczynania. Zrobiłam krok do przodu, lecz poczułam czyjąś silną dłoń na ramieniu. Należała do Tracjana.
- Nie przeszkadzaj mu. - szepnął mi do ucha. - Jest w transie, może zrobić Ci krzywdę.

-Ale on zabija niewinnych ludzi ! - odwróciłam się do mężczyzny i spojrzałam mu w oczy. - Oni nam nic nie zrobili, oni nie są Królową.. - ostatnie słowa mówiłam już ciszej, szeptałam zrezygnowana bo okazało się że ma rację.
- Każdy ma jakieś grzechy, Alex.- i już nie patrzył na mnie. Objął mnie ramieniem, przyciągnął do swojego boku i patrzył się na dal, obserwował jak jego bratanek niszczy zamek.
Też patrzyłam, chodź nie chciałam. Patrzyłam jak zabija, widziałam leżące ciała i czułam smród smalonego tłuszczu.
W środku skręcały mi się narządy, chciało mi się wymiotować.
Usłyszeliśmy śmiech.

Nie taki jaki wydobywa się z ciała rozbawionej osoby. Ten był chory,przepełniony sarkastyczną nutą. Tak jakby ktoś wyśmiewał starania i szaleństwo Seana.
Rozwścieczyło go to jeszcze bardziej, bo z jego rąk wyleciała potężna kula ognia. Byłam pewna że jego dłonie były jak rozpalone węgle.

-No, no, no. - usłyszeliśmy. Głos należał do Królowej. - Mój synem jest Imunem? - zakpiła. W tamtej chwili zobaczyliśmy jak wychodzi z płomieni i idzie w naszą stronę po moście. Jej obcasy obijały się o kamień, dopóki nie zaczęła iść po ziemi.Stanęła naprzeciwko Seana, tak, że dzieliło ich niecały metr. -Jak się czujesz? - wyzwała go na potyczkę, na razie słowną.Oddałabym wszystko by na takiej się skończyło, lecz prawda była taka że to niemożliwe. Mają za dużo niewyjaśnionych spraw między sobą i żadne się nie ugnie. - Chciałeś być najlepszy ?! -wrzasnęła mu w twarz. - Jesteś. - Przejechała językiem po wardze. - Jesteś .. - miałam wrażenie że coś w nią wstąpiło,czułam się niczym na egzorcyzmach. Nagle złapała go za kurtkę i przyciągnęła do siebie. Ich nosy się stykały. Oczy jego matki były niebezpiecznie dzikie przy jego matowych i bez wyrazu . -Nienawidzę Cię. - syknęła. - Nienawidziłam od początku jak się urodziłeś, Gnoju ! - popchnęła go. Gdyby nie był tak silny na pewno by się wywalił. Odkręciła się od niego i ukryła twarz w dłoniach. - Wszystko mi zniszczyłeś. - szlochała. Dziwne że w tak krótkim czasie można tak zmienić zachowanie. Potem spojrzała na niego znów z wściekłością, wskazując pałac. - Widzisz to ?!- wrzasnęła. - Zapłacisz mi za to ! - rzuciła się na niego.

Stał jej na drodze, więc krok w bok, a ona przeleciała przez miejsce w którym stał.

Zgarbiona odchyliła głowę w jego stronę.
- Jesteś wariatką.

-Zgadłeś, zwariowałam. - wyprostowała się nazbyt, teraz odchylona do tyłu. Wyciągnęła rękę przed siebie i zobaczyłam jak z ziemi zaczęły wyrastać korzenie wokół Seana. Nie wiedział co robić.- Co ? - zakpiła. - Mój geniusz zapomniał nauczyć się sztuki Przyrody ? Ohh... jak przykro. - chciała już rozkazać korzeniom opleść Seana, lecz nie mogłam na to patrzeć. Jednym ruchem sprowadziłam je znów do ziemi.
Królowa spojrzała się wprost na mnie, wzrok miała rozszalały. Oblizując się, zaczęła kroczyć do mnie, przygarbiona. Nigdy nie chciałabym znów znaleźć się w tamtym miejscu. Stanęła przede mną.

-Kim ty jesteś że nie pozwalasz mi zabić mojego synka ? - nie odpowiedziałam. - Właśnie, nikim. - uśmiechnęła się, ale nagle otworzyła szeroko oczy. - Co do .. ? - odwróciła się. - Ty ..

Sean stał za nią, a wokół jego matki zaczął pojawiać się ogień.Odskoczyłam od niej wraz z Tracjanem. Chciała się ruszyć, ale szybko wycelowałam ręką pod jej nogi. Zapadła się w błocie które stworzyłam i potem szybko je ochłodziłam. Po kostki była w zamarzniętej ziemi i nie mogła ruszać nogami.

-Pożałujecie za to !

Patrzyłam jak mój największy wróg spala się żywcem. Kręciła się we wszystkie strony, próbując się wydostać, lecz magia dwóch Imun'ów, przeciwko niej samej była silniejsza.

Najpierw nas wyzywała, potem błagała o pomoc i obiecywała poprawę. Ale prawda była taka że ludzie jak ona się nie zmieniają.

Ubranie zaczęło przyklejać jej się do ubrania, włosy latały we wszystkie strony jak płomienie.

Kręciła się, wrzeszczała, lecz gdy już nie miała siły upadła na kolana.
Widziałam jak Sean odwrócił wzrok, by nie patrzeć na śmierć matki. Ja zrobiłam to samo i po chwili nie słyszeliśmy już wrzasków i lamentów, po prostu zapadła między nami cisza.Nie chciałam spojrzeć na jej ciało, tak wiele przez nią przeszliśmy i teraz miałam ją przed swoim obliczem nieżywą i to był najgorszy widok.

Słyszałam krzyki matki i ojca którzy do nas dobiegli. Czułam jak mama mnie obejmuje i przytula, odkręcają mój wzrok od tego makabrycznego widoku. Ojciec podszedł do Seana i zaczął z nim rozmawiać, lecz z marnym skutkiem.
Sean stracił matkę i chodź była największą suką świata i się go wyrzekła, wciąż był jej synem.

Odwróciłam wzrok od niego i schowałam twarz w ramieniu mamy.

-Ćśś, wszystko będzie dobrze. - szeptała, całując mnie w policzek. - Wszystko się skończyło, stworzymy nowy świat, lepszy świat.
- Mamo.. - chciałam coś powiedzieć, ale zaszlochałam się.

-Nie płacz. - usłyszałam za sobą. Oderwałam się od mamy i zobaczyłam Seana. Uśmiechał się do mnie smutno. - To musiało się wydarzyć, przestań płakać. Wszystko się kiedyś kończy, Alexo,ale nie to. - wskazał nas wszystkich. - To się zaczyna. Stworzymy świat na naszych zasadach. - widziałam że chce uśmiechnąć się szerzej by dodać nam wigoru, lecz nie umiał. Nie mogąc już wytrzymać przytuliłam Go i poczułam jak odwzajemnia uścisk.

-Współczuję ci straty, Seanie. To była Twoja matka. - odezwał się mój ojciec. Popatrzyłam w górę, czekając na odpowiedź Seana.
-Ona już dawno nie była moją matką. - uśmiechnął się. -Wracajmy, nie chce patrzeć dzisiaj na to co będziemy musieli naprawić jutro.

-Święte słowa.. - zgodził się mój tata, a resztę drogi powrotnej szliśmy w milczeniu, każdy zmęczony i pogrążony w swoich myślach.



Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz