Rozdział 34.

3K 163 0
                                    

Patrzyłam na nią otumaniona.

Co to jest Imun, do cholery?!

- Imu... co? - zapytałam.

- Imunem. - cierpliwie odpowiedziała. - To człowiek, który para się wszystkimi gatunkami magii i rodzi się w królewskiej rodzinie co drugie pokolenie. Najpierw była twoja babcia, teraz ty  - podsumowała dumnie.

- Ale.. ale ja nie rozumiem, Mamo!

- Nie dziwię się. - roześmiała się uroczo. Wstała i wyciągnęła do mnie rękę. - Chodź coś ci pokażę. - przyjęłam więc dłoń i poszłam za nią.

Ruszyłam po schodach, puszczając moją rękę. Szłam więc za nią, uważając by nie potknąć się o schodki.

Wreszcie byłyśmy na górze. Nie oglądając się na mnie, szła dalej. Nie miałam ani chwili na podziwienie tego miejsca, musiałam dotrzymywać jej kroku.

Myślałam że zwariowała. - równie szybko szła na ścianę.

- Mamo, uważaj! - krzyknęłam. Ale ona mnie zignorowała. - weszła w ścianę.

Ale to było dziwne, nie uderzyła ciałem o kamień.

Zniknęła.

Stałam zamurowana, wpatrując się w miejsce gdzie zniknęła.

Bojaźliwie podeszłam bliżej i dotknęłam ściany. - była twarda jak kamień z którego była zrobiona. Nacisnęłam mocniej i stało się coś przez co moje serce przestało bić. - jakaś dłoń, wychodząca z ściany, chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła do siebie. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc. - ale nie mogłam, bo byłam już po drugiej stronie drewnianej ściany.

Na początku nie mogłam oddychać, coś uciskało moje płuca. Ale potem było wszystko w porządku, a ja mogłam się spokojnie wyprostować.

To co tam zobaczyłam było gorsze od ręki.

W owalnej sali, gdzie było bardziej ciemno niż jasno, po środku stała fontanna. W środku groty, nie wiadomo gdzie, była fontanna.

Na przeciwko mnie było sześć okien, dających jedyne źródło światła. Byłam ciekawa gdzie jest ich druga strona. - nigdzie nie widziałam tak starszych framug.

- To złudzenie, mają wyglądać jak okna. - spojrzałam w lewo. Mama stała w kącie, przyglądając mi się. Nie rozumiałam. - Magia... - to jedno słowo wyjaśniło wszystko. Uśmiechnęłam się i wróciłam do oglądania pomieszczenia.

Zobaczyłam za fontanną jakiś mebel, więc zrobiłam krok w tamtym kierunku.

W następnej chwili przed moimi oczami wyskoczyła blada twarz z rozwartymi ustami, wrzeszcząc prosto w moją twarz.

Instynktownie zaczęłam machać rękoma by ją odgonić, ale zatrzymał mnie krzyk mamy.

- Zostaw, tylko ją rozwścieczysz!

Zamknęłam oczy i stałam z sparaliżowanym ciałem czekając na śmierć. Ale zaraz potem wszystko ucichło. Otworzyłam oczy i widziałam jak zjawa się odwraca. Szła przez sale, a jej sine nogi nie dotykały podłogi. Chwilę potem usiadła na skaju fontanny i poleciała do tyłu. Zniknęła w wodzie.

Spojrzałam oskarżycielsko na mamę, a ona tylko wzruszyła ramionami.

- To Dentruty, nie lubią jak wchodzi im się w ich prywatność.

Pokiwałam głową na znak zrozumienia i spojrzałam znów na mebel. Wyglądał jak stojak, lecz było coś na nim... zerknęłam szybko na mamę, a ona pokiwała mi na zgodę.

Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz