Rozdział 22.

4.4K 189 0
                                    

Nie wiem ile tak jechaliśmy. Siedziałam na tylnym siedzeniach,widziałam jak Aurora kręci się niespokojnie. Mężczyzna na przodzie wydawał mi się znajomy, potem okazało się że to nikt inny, jak Gregory.
W samochodzie było ciepło i gdyby nie świadomość że jesteśmy uciekinierami, powiedziałabym że było miło.
Za oknem migały mi różne krajobrazy.
Najpierw były budynki, roślinność, lecz mała. Wielkie Państwo, prawda?
Ale potem, gdy przejechaliśmy sto pięćdziesiąt osiem kilometrów(wciąż zaglądałam na licznik.) wszystko się zmieniło. Drzewa stawały się większe, roślin było więcej i coraz mniej budynków.
Nie dziwiłam się, przecież wiedziałam że wyjeżdżamy z Państwa.
Czułam ukłucie bólu w piersi gdy tylko pomyślałam o Seanie, więc tego nie robiłam. Nie myślałam.
By tego nie robić, całą swoją uwagę skupiałam na podróży.
Samochód był terenowy, więc nie przeszkadzały mu ciężkie warunki.
Tak,czułam jak droga się zmienia. Zamiast prostej, bezproblemowej trasy, stała się ona wyboista i problematyczna. Nie zniechęciło to jednak Gregory'ego i jechaliśmy dalej. Ciekawa byłam po kogo jest stronie, widać było że Sean nie wróży matce dobrze, ale świadoma byłam również że przewrażliwienie wzięło nade mną górę i podejrzewam każdego o spółkowanie z Królową.
Teraz,siedząc oparta o drzwi samochodu, zasypiałam. Jedyną myślą która powstrzymywała mnie przed snem?
"Jestem Jebaną Uciekinierką i Nic o Sobie Nie Wiem."
Każde słowo było tutaj kluczowe.
Jestem.Jebaną. Uciekinierką.
Anie? Siedzę w samochodzie, z swoją mentorką i boję się o własne życie.
Nic.o. Sobie. Nie. Wiem.
Toteż prawda. Wychodzę z więzienia za pomocą przystojnego psychopaty, jestem u niego na usługach a potem, rozmawiając z Księżycem, dostaję wróżki. A wzmiankę o nich, rozglądam się.Okazuje się że śpią, cicho chrapiąc, między mną a Aurorą.Uspokojona, wracam do rozmyśleń. Tak... a potem niewytłumaczalnie i z niesamowitą szybkością poznaję Królową, kłócę się z nią i uciekam przed nią.... czy moje życie nie może być bardziej udane?
***
Jednak udało mi się usnąć.
Odkryłam to, gdy Gregory szeptał mi nad uchem ciche słowa pobudki.
-Ej, Alexo, wstawaj!
Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego twarz. Było ciemno, a w tle widziałam jakiś mocno oświetlony budynek. Wróciłam do twarzy Gregory'ego i zobaczyłam że się uśmiecha.
-Myślałam.... - zbierałam myśli. - Myślałam.... Myślałam że nie ma tu budynków. - powiedziałam wreszcie. Roześmiał się.
-Tak, nie ma, Ale to jest wyjątek. - mrugnął do mnie. - Idziesz?
-Chyba nie mam wyboru.... - znów się roześmiał i dał miejsce bym wysiadła. Zrobiłam to i poczułam po tylu godzinach ziemię. Aż zakręciło mi się w głowie z wrażenia!
Przede mną, a raczej przed naszą całą trójką, wyrósł mały budynek,bardzo oświetlony! Neonowe kolory dodawały mu jeszcze spektakularności.
Gregory ruszył w stronę kolorowej beczki, więc zrobiłyśmy to samo. W wejściu uderzył nas zapach czegoś smażonego.
Zajęliśmy stolik obok i moi towarzysze zagłębili się w lekturze podanej im karty. By się nie wyróżniać, zrobiłam to samo. Przelatywałam oczami po treści, nie widząc nic co można by było zjeść bez problemów z żołądkiem!
Gdy miałam sobie odpuścić, zobaczyłam słowo: Burger z frytkami i napojem.
Pamiętam skądś tą nazwę, więc zamówiłam akurat to.
Gdy czekaliśmy na posiłek, żaden z nas się nie odezwało. Natarczywa cisza kazała mi rozejrzeć się po ścianach.
W środku nie było już aż tak neonowo, ale jednak moje oczy wciąż narzekały.
Gdynie znalazłam nic ciekawego, moją uwagę przykuła tablica na jednej z ścian. Mimowolnie wstałam by podejść do niej i przeczytać treść.
Gdy przechodziłam obok Gregory'ego, złapał mnie za rękę.Uśmiechnęłam się uspokajająco i wskazałam na tablicę.Zrozumiał mój przekaz i pozwolił mi tam pójść.
Gdy tylko podeszłam rzuciły mi się w oczy pierwsze słowa.
"Historia Betty."
Wiedziałam że chodzi o całą knajpkę.
Zaczęłam czytać.
"Nasza Betty ma całkiem ciekawą historię! Należała ona to Państwa, lecz kiedy granice się zmieniły, została ona uznana za restaurację Odmieńców. Teraz, przychodzą do nas Odmieńcy, jak i strażnicy Państwa. Zapraszamy do dalszego czytania na dole."
Nie interesowało mnie to co jest na dole.
Wróciłam do stolika i spojrzałam na Gregory'ego.
-Kim są Odmieńcy? - Zobaczyłam że zdziwiło go moje pytanie. Spojrzał na Aurorę, prosząc o pomoc, lecz ta tylko się uśmiechnęła. Wreszcie, bez żadnej pomocy, spojrzał na mnie.
-Alexo... - nie wiedział jak zacząć. - Odmieńcy to ludzie,którzy... - jeszcze raz spojrzał na Aurorę, która znów go zignorowała. - Ci spoza.
Cis poza? Dobra... wszystko łączy się w całość, ale teraz nie wiem czy chce znać prawdę...
Odpuściłam sobie wypytywanie, gdyż widziałam że moja ofiara nie czuję się dobrze w tej roli i czekaliśmy w ciszy na jedzenie.
Pięć minut, dziesięć, piętnaście... aż po dokładnie siedemnastu minutach przynieśli nam to co zamówiliśmy.
Mój burger z frytkami, Aurory sałatka i Gregory'ergo.... nie wiem co to jest, ale wygląda jak mój burger tylko że dwadzieścia razy większy.
Jedliśmy,nie odzywając się ani słowem, każdy pogrążony w swoim myślach.
Właśnie skończyliśmy i mieliśmy wracać do auta, gdy szklane drzwi się otworzyły i weszło dwóch mężczyzn.
Byli wysocy i ubrani w zielone mundury. Z twarzy nie pryskali szczęściem.....
Podeszli do właściciela, porozmawiali chwilę i zaraz usiedli przy stoliku.
Słyszałam jak Gregory przeklina pod nosem i szybko zbiera się do wyjścia.Całą trójką wstaliśmy i mieliśmy wychodzić, gdy usłyszeliśmy ostrą komendę.
-Stać.
Wiedzieliśmy że to było do nas, więc przystaliśmy. Całe moje ciało ogarnęła adrenalina. Mężczyźni podeszli do nas i obejrzeli każdego bardzo uważnie.
Jeden z nich dłużej patrzył się na mnie, mrukną coś do przyjaciela i tamten też zwrócił na mnie uwagę.
-Kim jesteś, dziecko?
-Nikim, proszę Pana.
-Spoza?
-Tak, proszę Pana. - chyba był zadowolony z mojej odpowiedzi, bo uśmiechnął się, ukazując krzywe zęby. Coś zabrzęczało mu w spodniach, więc sięgnął do nich. Wyjął telefon i odebrał.
-Tak? - posłuchał chwilę. - Ale, Pani, ona mówi... - znów zamilkł. Spojrzał na mnie. - To na pewno nie ona, ale.... - telefon wyleciał mu z rąk, a jego oczy stały się wielkie jak spodki.Spojrzał na swoją klatkę piersiową, później na nas i runął jak długi. Spojrzałam na niego zdziwiona i zobaczyłam strzałę wbitą w plecy. Wyprostowałam się. Na przeciwko nas stał mężczyzna i kuszą w ręku. Za nim była grupka ludzi, przeważnie płci męskiej.
-To samochody. Gregory, wiesz gdzie jechać. - zakomunikował dźwięcznym głosem.



Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz