Rozdział 40.

2.7K 162 1
                                    

Siedzieliśmy tak krótko, daliśmy uspokoić sobie oddech i wraz z nim całe ciało.

-Gotowa ? - tym jednym słowem objął wszystko, czy byłam wystarczająco silna by znów zacząć uciekać, czy psychicznie jestem w miarę uspokojona. Prawda była taka że nie byłam uspokojona i to wcale, ale pokiwałam głową, bo nie chciałam robić mu niepotrzebnych problemów. Pokiwałam tylko głową i odpowiedział mi tym samym w krótkim zamyśleniu. Potem jakby się obudził,spojrzał na mnie, mruknął coś niezrozumiale i zaraz skręcił konia ku wyjściu. -Bądź gotowa. Jak powiem ruszaj, to Ty ruszasz,jasne ?

-Tak.

-To dobrze. Nie patrz się nie mnie, nie czekaj. Uciekasz i to jest dla ciebie w tej chwili najważniejsze, jasne ? - powiedział następne pytanie. Tym razem nie mogłam się zgodzić, bo nie chciałam zostawiać go w tak ciężkiej sytuacji.

-Sean, ja nie .. - nie dokończyłam bo przerwał mi w pół zdania.

-Nie. - zasyczał. Często słyszałam jego głos, ale nigdy nie przyjął on aż tak strasznego brzmienia. - Robisz to co ci każe i niech Bóg ma cię w opiece jeśli nie dotrzymasz tego że będziesz uciekać.

-Sean ... - powtórzyłam boleśnie.

-Nie, cholera. - był bardzo zły. - Obiecaj że będziesz uciekać,proszę! Tylko o to proszę ... - jego błagalny głos był ostatnią kroplą która przelała czarę. W moich oczach zebrały się łzy a ja pokiwałam po prostu głową na zgodę. Niech ma to co chce, i tak kiedyś wszyscy umrzemy. Najwidoczniej zadowoliła go moja przychylność, bo z zadowoloną miną odwrócił się znów do wyjścia, sprężył konia i dał nuda, krzycząc do mnie "Ruszaj!".

Znów moim ciałem zawładnął ogień, czułam jak po moich kończynach rozlewa się ciepło adrenaliny. Jak szalona prężyłam ciało na grzbiecie araba i popychałam go wciąż do przodu, chcąc by biegł jeszcze szybciej. Drzewa nie były tak blisko siebie jak wcześniej,wręcz bardzo od siebie oddalone jak na las.

Dało się łatwo manewrować zwierzęciem, co chociaż było mądre, nie dawało sobie rady z koordynacją w terenie.

Kątem oka widziałam jak Sean równie szaleńczo walczy by biec. Nie wiem czemu objęliśmy aż tak szybki bieg, konie szybko się męczyły a naszych wrogów jak nie było tak nie ma.

-Sean, zwolnij ! - próbowałam przekrzyczeć wiatr. - Cholera .. -mruknęłam już bardziej do siebie. Nic nie słyszał, był zbyt zajęty biegnięciem.

Jako że był moim mentorem, nie mogłam tak po prostu nie robić tego co mi kazał, więc posłusznie prowadziłam konie w szaleńczy galop.

I wtedy stało się coś, co zmieniło całkowicie bieg historii.

Widziałam kątem oka jak Sean upada z konie i ciężko spada na ściółkę leśną. Sprężyłam konia, kazałam mu się zatrzymać i podbiegłam szybko do Seana.

-Mówiłem Ci .. - zakasłał śmiertelnie. - Mówiłem że masz uciekać, kurwa ! - był zdenerwowany.

-Nie gadaj, szybko ! - wiedziałam że łucznicy królowej byli tak wyszkoleni że nie chybią nawet z odległości pięciuset metrów,wiec miałam chwilę czasu.

Sean wyciągnął rękę poddając się moim rozkazom, a ja przejęłam inicjatywę. Podciągnęłam Go za rękę i używając całej swojej siły i czując pomoc od niego, udało wdrapać jego wielkie cielsko na górę.

Wzięłam go przede mnie i podtrzymując kolanami, znów zaczęłam uderzać zwierzę by się ruszyło.

Galopowałams zybko, lecz gdy usłyszałam jak mój koń dyszy a Sean pojękuje z bólu, postanowiłam znów schować się gdzieś, mimo że było to tchórzostwo.

Nadawała się do tego następna grota, tym razem głębsza, lecz bez żadnej osłony.

Musiałam podjąć szybką decyzję i podjęłam.

Wpadłam do środka i schowałam się za jedną ścianą. Szybko zeszłam i powoli zsunęłam Seana. Było to niezwykle trudne, bo chyba myślał że dam radę i sama go ściągnę. Niestety, ściągnęłam lecz upadł z świstem na podłogę.

Rzuciłam się ku niemu, lecz ten podtrzymując się na bok, dotykał palcem ust, każąc być cicho.

Posłuchałam się, przesuwając pięknego araba bardziej w głąb.

Sean się nie pomylił, chwilę potem wyszkoleni łucznicy podjechali pod samo wejście. Zaczęłam się bać, czułam jak moje ciało ogarnia paraliż. Sean delikatnie dotknął mojego uda, uspokajając mnie.Podziękowałam mu uśmiechem i postarałam się uspokoić.

-Widzisz ich gdzieś tutaj ?!

-Nie ..

-Pewnie użyli jakiejś sztuczki i pojechali tam skąd wracamy !

-Jak to ?!

-Tak to, wracamy się, szybko !

I potem słuchać było tylko tupot kopyt.

Ucieszona spojrzałam szybko na Seana i szepnęłam entuzjastycznie.

-Pojechali ! - lecz nie takiej odpowiedzi oczekiwałam.

On tylko uśmiechnął się a jego głowa poleciała do tyłu.

Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz