Rozdział 24.

3.6K 186 2
                                    

Musiałam przyznać że było mi wygodnie na nowym łóżku. Każdy pomyślałby że było niewygodne... ale to nieprawda, mi pasowało. Skóra była miękka i delikatnie muskała moje ciało.

Było już późno i wiedziałam że powinnam już iść spać, chodź nie miałam ochoty. Kręciłam się i przewracałam zboku na bok szukając dobrej pozycji. Niestety, wszystkie informacje które dowiedziałam się od rodziców, kotłowały mi się po głowie nie dając spać.

Okazało się że matka wcale nas nie porzuciła, lecz po prostu została uwięziona, a ja gdy doszłam do wieku dorastania zostałam uwięziona w Więzieniu Niewolników. Zamiar był prosty: Robiono wszystko bym nie zabrała tronu Królowej. Oczywiście nie wiadomo dlaczego mnie uwolniono, lecz wizyta Seana w Grocie, jak zwałam moje miejsce ucieczki, nie była przypadkowa. Moi rodzice na pewno wiedzieli i znali jego zamiary, a mi zostało tylko dowiedzieć się jaki one brzmią. Matka powiedziała że dowiem się wszystkiego w swoim czasie, lecz chciałam wiedzieć już teraz, mieć pojęcie do czego jestem im potrzebna, bo na pewno nie do bycia i pachnienia. Ludzie,weźcie mnie stąd bo zginę z nudów!

Widziałam że jest już bardzo późno, ale adrenalina spowodowana zdobywaniem kolejnych puzzli układanki nie dawała mi spocząć.

Wreszcie,nie mogąc bezczynnie leżeć, wstałam, ubrałam się i wyszłam.

Myślałam że owieje mnie zimny wiatr, na szczęście moje przypuszczenia były mylne. Ciepły wiaterek owiewał moje ciało a ja czułam że temperatura nie jest mniejsza niż dwadzieścia stopni celsjusza.

Szła ma moje ciężkie buty nie wydawały żadnych odgłosów w kontakcie z zbitą gliną.

Takie spacerowanie jest naprawdę przyjemne, szłam krętymi korytarzami,ucząc się ich i zapamiętując każdy zaułek.

Gdy tak idąc, doszłam do małego pomieszczenia, okazało się że było w nim nad wyraz gorąco. Para zasłoniła mi oczy i pogorszyła widoczność.

Co jak co, ale było tu dość ciepło.

Weszłam dalej i wreszcie coś zobaczyłam. Wilgotne włosy przykleiły mi się do twarzy, więc je odsunęłam. Przykleiły się do skroni. Dałam sobie z nimi spokój i pozwoliłam robić ze mnie idiotkę.

-Co tu robisz, Alexo? . - zabrzmiał głos. Od razu go poznałam, bo należał do Seana. - Powinnaś spać. - Przestraszyłam się i powiedziałam szybko.

-Ja.... ja nie mogłam spać. - powtórzyłam pewniej. Jestem silna,nie złamie mnie byle facet. Wreszcie go zobaczyłam jak wyszedł z obłoków pary w samych spodniach. Widziałam że założył je przed chwilą bo kleiły się do jeszcze mokrego ciała. Zaschło mi w gardle, więc przełknęłam szybko ślinę.

-Ah tak? To co robisz? - chciałam odpowiedzieć "Przyglądam się na boskie arcydzieło...." Bo nim było jego ciało! Ale równie ironicznie i opryskliwie odpowiedziałam.

-Oglądałam Grotę. - parsknął śmiechem.

-Grotę?!

-Pff, tak, Grotę! - zbulwersowałam się. - Przeszkadza Panu coś?

Uspokoił się troszkę. - Nie, skąd. Po prostu.... grota? - widać było że znów chce się roześmiać. Fuknęłam i odwróciłam się napięcie. Też wychowanie, śmiać się z tak ważnych rzeczy... tu nie ma nawet nic śmiesznego!

W ostatniej chwili poczułam jego dłoń na nadgarstku gdy chciał mnie zatrzymać.

-Alexo, to tylko żarty.... - odwróciłam się do niego z impetem.

-Słucham? Nie. - wycedziłam. - Ty się ze mnie parszywie i prosto w oczy naśmiewasz! - widać było że moje słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Zrzedła mu mina i stała się ponura i jak dawniej: Zamknięta.

Oczywiście,denerwowały mnie jego chichy na mój temat, ale aż poczułam powiedzenia mu że może dalej sobie żartować by tylko wróciło mu to szczęście. Na szczęście ta ochota zaraz mi przeszła jak i współczucie.

Znów chciałam odejść gdy mnie zatrzymał.

-Wiem że chodzi Ci to po głowie. Zapytaj się, masz okazję. -odwróciłam się na te słowa. Wpatrywał się we mnie intensywnie zielonymi oczami. Wiedział co chodzi mi po głowie, wiedziałam to,ale chciałam żeby to sam powiedział, zaproponował.

-Co chodzi mi po głowie? - prychnął.

-Chcesz się zapytać czemu tu jestem. - podszedł bliżej. - Boisz się że was zdradzę Matce? Boisz się jej, Alexo? - podpuszczał mnie. Czułam jego ciepły oddech na uchu, gdy się pochylił. -Pytaj, odpowiem.

– Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam to co kazał, puszczając każde słowo w powietrze.

-Co tu robisz, Seanie.

-Ha! - wyprostował się i staną za mną. Dotknął brodą czubka mojej głowy i objął ramionami. Nie mogąc sobie odmówić, oparłam się o niego. - Jestem tu by obalić moją Matkę. - poczekał aż przyswoję te słowa. - Mówiłem Ci już, nie podoba mi się jej sposób sprawowania władzy. Chce ją obalić, chce by zobaczyłam do czego doprowadziła w tak dobrych kraju. Kiedyś nie było hierarchii, był spokój. Każdy był równy każdemu, pomagaliśmy sobie.. a teraz każdy myśli tylko o swoim dobru. Dostaliśmy od Boga szansę, Alexo! - puścił mnie i stanął naprzeciw. Rozłożył ręce i mówił z zapałem. - Wyobrażasz sobie jak pięknie wyglądałby świat gdybyśmy nie myśleli tylko o sobie i dobru swojej rodziny?! Każdy byłby dobry dla każdego.... - jego mina zrzedła. - Ale tego nie ma. I to wszystko przez moją matkę. -powiedział, jakby winił sam siebie. Nie chciałam by to robił, tonie on doprowadził do zniszczenia zgody między ludźmi! Wzięłam jego twarz w dłonie i kazałam spojrzeć na siebie.

-Seanie! - zaczekałam aż jego uwaga skupi się na mnie. - To nie twoja wina! To nie ty jesteś za to odpowiedzialny, lecz twoja matka!- chciał się wyrwać, ale mu nie pozwoliłam. Moje ręce spadły naszyję.

-Właśnie, moja matka. To ja muszę to naprawić, ale najpierw trzeba ją obalić.

-Jak to zrobić?

-Zabijając ją. - widziałam jak jego oczy przyciemniają się mgłą.Nie dziwiłam się, przecież miał w głowie te same myśli: "Muszę zabić Matkę". Jakkolwiek straszna jest matka, dziecko wciąż będzie je kochać, taka jest kolej rzeczy. A myśl o tym że musisz ją zabić.... jest jeszcze gorsza. Chciało mi się płakać nad jego niedolą, odjąć mu chodź trochę bólu. Ale nie wiedziałam jak, więc zrobiłam tyle na ile mogłam: Objęłam go i dałam ciepło. Wiem że wydaje się to mało, lecz sama wiem jak bardzo pomaga. Sama potrzebowałam czegoś takiego gdy byłam w Więzieniu.Staliśmy tak jeszcze chwile, aż się odsunął. Spojrzałam mu w oczy i zapytałam.

-Już dobrze? - roześmiał się gorzko.

-Tak, na tyle ile może być dobrze z facetem który ma zabić swojego żywiciela i stwórce.

-Sean, nic jej nie jesteś winien! - zdenerwowałam się. A może w ogóle nie przestałam? - To on postanowiła że chce dziecko, to był jej obowiązek.

Roześmiał się, pokręcił głową i pociągnął w stronę drzwi. Nic nie mówiliśmy gdy prowadził mnie przez korytarze. Wreszcie doszliśmy do mojego pokoju i tak się pożegnaliśmy.

Nie wiem co tak na mnie zadziałało, ale wreszcie usnęłam.




Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz