Rozdział 8.

8.3K 355 0
                                    

Wszystko mnie bolało.
Ręce,nogi, głowa.. Wszystko.
To przez płacz, nie wyspanie się.
Nie mogłam zasnąć. Znów go widziałam... z nią.
Kimona była?! Wiedziałam jedno. Była piękna.
Mogłam zobaczyć że między nimi jest chemia, której na pewno Sean nie czuje do mnie. Bolało to tak że znów poczułam w piersi to ukucie... bólu?
Tak,wszechogarniającego bólu. Co robię? Leżę. Leżę i czekam na śmierć. Czy mogłam pokochać kogoś w dwa miesiące?! Jeśli nie,to czemu tak boli?
Usłyszałam niewyraźne pukanie do drzwi, a potem wstęga światła wpadła do mojego pokoju. Pozasłaniałam okna i pogasiłam wszystkie światła,więc światło wpadające przez przed chwilą zrobioną szparę raziło mnie w oczy, nawet nie dotykając. Z resztą wszystko mnie raziło. Każdy najmniejszy głos, dotyk pokazywał mi że jeszcze nie umarłam. Że jeszcze długo mam czekać. Nie odwróciłam się bo nie było sensu. Słyszałam jak podchodzi do mnie, dotyka po policzku swą pomarszczoną ręką i siada obok mnie. Wiedziałam że chce mnie pocieszyć. Ale nie umiała, widziałam to. Ja też bym nie umiała. Odsunęła parę kosmyków z mojej twarzy i pogłaskała po policzku. Wiedziałam że chce coś powiedzieć, ale trudno jej było złożyć proste i racjonalne zdanie by mnie nie skrzywdzić. Nie szkodzi, wiedziałam już jak wygląda sytuacja. Tak, jak prezentowała się kilka miesięcy temu. Żałośnie. Ale.. i ja jestem żałosna. Jak mogłam narobić sobie nadziei że ktoś tak poważany i tak atrakcyjny jak Sean Cross, zechce taką szarą myszkę jak ja?! Nie, odpowiedź brzmi kategorycznie: NIE!
Wiedziałam przecież że będzie boleć... ale żeby aż tak? Czułam jak moje ciało od środka zjada jakiś potwór, a ja się nie sprzeciwiam,daję się zjeść, boleśnie i długo.
Poczułam jak kojące ciepło ręki Aurory znika, a mnie ogarną popłoch.Czemu?! Czemu ona to robi?! Szybko złapałam za jej chudy nadgarstek i znów zbliżyłam do swojej twarzy. Wiem, zachowuję się jak opętana.. ale potrzebuję ciepła, potrzebuj czuć że mam dla kogo istnieć.
Gdy zamknęłam oczy, Aurora pocałowała mnie w policzek i delikatnie,tak jak jej głos, utuliła mnie do snu. Jeszcze chwile po jej odejściu zastanawiałam się czy mogę pójść spać.. ale nie interesowało mnie już czego ode mnie chcieli. Usnęłam, czując na skórze jedwab piżamy, a na nagich nogach ciężar pościeli.
Wreszcie,tak bardzo tego oczekując, usnęłam, kochając każdą sekundę życie bez Seana.

~

-Och, Alekso! Wstawaj, błagam!
Jak przez mgłę słyszałam wołanie mojej starej opiekunki, ale zaraz,chwile potem, uświadomiłam sobie o co mnie prosi. Och, Jezus! Ile spałam?!
Otworzyłam oczy i wstałam do pozycji siedzącej, co od razu spowodowało zawroty głowy i odruch wymiotny. Nie czułam się dobrze. Spojrzałam na Aurorę, a ona w tym spojrzeniu znalazła błaganie. Wiedziała że źle się czuję. Pobiegła po jakieś leki i przyniosła miskę, w którą od razu zwróciłam jedzenie. Powiedziałabym nazwę posiłku.. ale nie wiem czy moim ostatnim posiłkiem było śniadanie,obiad... a może kolacja?
Połknęłam leki, po których jak zwykle w sekundę zrobiło mi się lepiej (a może to przez wymioty?) i ruszyłam do łazienki, jak kazała mi pewna stara i poczciwa kobieta. Ona sama, zajęła się moim ubiorem,by jak to określiła: "Było szybciej".
Umyłam zęby, przyzwyczajona już do czegoś takiego jak higiena osobista i wyszłam do pokoju.
Aurora,nie tracąc czasu, pomogła włożyć mi na siebie zwiewną suknie..tą którą miała wczoraj. W tej której miałam pierwszy raz poczuć w inny sposób ciało drugiej osoby.
Nie chciałam jej założyć, szarpałam się lecz Aurora ubrała mnie w nią równie sprawnie co wyszywała.. a robiła to mistrzowsko.
-Aurora, nie chce tego! Nie rozumiesz?! Brzydzę się tej sukienki!
Leczona nie słuchając moich błagań, ubrała mnie i włosy splotła w warkocz. Wiedziała że Sean lubi warkocze... wyglądałam wtedy jak Pocahontas...
Kazałam i nie pokazywać uczuć, nie pokazywać bólu jaki spowodowało tamto spotkanie.
Zeszłyśmy na dół, i ruszyłyśmy przez olbrzymi dom z prawego do lewego skrzydła, gdzie znajdowały się pokoje gościnne i apartament Seana.
Tak...widziałam ten apartament. Urządzony w męskim stylu, z ogromną sypialnią, garderobą... wszystkim co tylko dusza zapragnie.Wszystko tak było, a najbardziej rozczulił mnie kot, czarny wielki kot, leżący na łóżku. Jego ciemna sierść koloryzowała z kremowym kolorem pościeli, a jak podeszłam by go pogłaskać, mimo ostrzegań Aurory że nie lubi nikogo oprócz Pana Crossa, On tylko położył się i mruczeniem, zachęcał mnie do dalszych pieszczot.Pamiętam słowa które wypowiedziała kobieta i jej zachwyt.
-Och, widać że cię polubił! Zaakceptował Cię.....
Tak,zaakceptował. Teraz pewnie akceptuje jakąś długonogiego rudzielca z płaską klatką piersiową!
Opanowując się szłam obok mojej opiekunki aż nie doszłyśmy do pokoi Pana.
Przed masywnymi drzwiami zatrzymałyśmy się i dostałam krótką wskazówkę, ale wiedziałam że to również pouczenie.
-Wchodzimy, sprzątamy i wychodzimy. Skarbie - podniosła mi głowę,łapiąc za podbródek - nie patrz się na nią wilkiem. Wiem że boli cię jej obecność, ale nie możesz tego zrobić... lepiej przemilczeć cierpiąc, niż stracić okazję.
-Okazję do czego? - nie rozumiałam....
Uśmiechnęła się. - Okazję do pozostania Panią Cross! - i nie zdążyłam odpowiedzieć bo ona już wchodziła do apartamentu.
Tak jak pamiętam, każdy szczegół był identyczny. Jeszcze dwa ni temu uważałam ten dom za piękny i nieskazitelny. Teraz tak nie uważam.
Zmuszona obowiązkami, ruszyłam przez hol, aż do ogromnego salonu.
Promienie światła wpadające przez ogromne okna oświetlały pomieszczenie i rozjaśniały męskie kolory.
Weszłyśmy i zaczęłyśmy sprzątać. Z przyzwyczajenia robiłam to cicho by gonie obudzić, lecz gdy przypomniało mi się że jest z nim kobieta,specjalnie opuściłam kubek. Przyciągany grawitacją, spadł i potłukł się na większe, czasem mniejsze kawałki. Ale wynik był taki jaki oczekiwałam. Zrobił hałas. Aurora spadła na kolana,sprzątając jak najszybciej i opuściła głowę... ale mimo to słyszałam jej pomruki i ciche słowa.
-Głupie dziecko. Zrobiła to celowo. Narobiła nam kłopotów!
Miała rację, bowiem szkło dotykając ziemi zbiło się i narobiło strasznego huku. Ale pasowało mi to. Zaraz zobaczę jego wściekłą twarz i będę rozkoszować się jego gniewem. Może mnie uderzyć,zamknąć w ciemni lub związać. Mi to wszystko jedno.
Słyszałam ciężkie kroki i pomruk Aurory. "Boże, uchroń". Niech się modli... teraz już nic nam nie pomoże. I dobrze.
Stukot stawał się głośniejszy, aż w drzwiach staną w własnej osobie Sean.
Na jego twarzy zagościł tak mało mi znany, a jednocześnie tak bardzo, gniew. Oczy były szkliste i widziałam w nich złość,pomieszaną z niewyspaniem. Czyli właśnie wylegiwał się w łóżku z swoją nową dziewczyną... znudziłam mu się.
-Która narobiła takiego hałasu?!
Widziałam że staruszka chciała ostatecznie powiedzieć: "Ja". Nie dałam jej okazji.
Podniosłam głowę i z uśmiechem na twarzy powiedziałam.
-To ja. - widziałam że z jego oczu znika gniew... nie chciałam tego. - Celowo. - Moje ostatnie słowo przelało czarę nienawiści i wymierzając mi policzek, przewrócił mnie na podłogę.Spojrzałam mu odważnie w twarz i wysyczałam.
- Idź do swojej kobiety – nie dało się nie usłyszeć ironii w moich słowach! - Może ona Cię uspokoi!
Widziałam że chciał mnie uderzyć. Przecież byłam Niewolnicą, miał prawo... ale w drzwiach stanęła piękna kobieta o dzikich włosach i położyła rękę na jego ramieniu.
Poczułam niesamowitą zazdrość gdy widziałam jak ostatecznie się uspokoił.W ogóle nie patrząc na mnie czy Aurorę wyszedł z Rudą Kobietą z kuchni.
-Wyjdźmy stąd, szybko! - wyszeptała mi w ucho moja towarzyszka.
*
-Kim ona była? Znasz ją? - te pytania wyszły z moich ust, a zmieszanie na twarzy Aurory wskazywało że wiedziała. - proszę,powiedź mi! - widziałam że się hamuje... ale wreszcie odpowiedziała na moje pytanie.
-Vanessa Collins.



Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz