Tak..następny dzień, nieprawdaż?
Wciąż bolały mnie żebra, ale nie chciałam przyznać się przy Seanie.Mówił mi coś w stylu: "Wiem że cię boli, zostań w jaskini", ale ja byłam zbyt dumna by to zrobić - poszłam z nim w las.
Nie wiem po co tak chodziliśmy. Równie dobrze mogliśmy zostać w jaskini i przesiedzieć tam do końca tygodnia!
A gdyby się znudził, moglibyśmy porobić jakieś rzeczy..zachichotałam na tą myśl.
-Co cię tak bawi? - zapytał od niechcenia. Sprawnie, niczym kot szedł między drzewami. Nie potknął się, nie upadł, nawet niewalną się o żadną gałąź!
Szłam za nim, nabierając tego samego chodu. Oczywiście nie był on tak profesjonalny jak jego - musiał robić to już któryś raz z rzędu.
-Myślałam właśnie o ujeżdżaniu pana, Panie Cross. - powiedziałam zadowolona z siebie że głos mi się nie załamał. Musiałam raptownie stanąć, bo zrobił to samo. Spojrzał na mnie przez ramię i wywiercił dziurę w brzuchu zielonym spojrzeniem.
-Nie próbuj tego robić. - nie dał mi się wtrącić. - I nie przerywaj mi jak mówię. Jasne? - odkręcił się do mnie. Schylił głowę tak że patrzył mi w oczy. - Nie kwestionuj słów mentora.
-Jest pan moim mentorem? - zapytałam słodko. Złapał długimi palcami moją brodę. Minę miał dziką, gotów był droczyć się ze mną, tak jak ja to robiłam z nim.
-Jeśli nie przestaniesz, oprę cię o to drzewo. - wskazał palcem w bok. - A tego oboje byśmy nie chcieli. - Znów się odkręcił i zaczął iść. Szybko pozbierałam się i szybko zaczęłam kroczyć za nim.
-Skąd wiesz że nie chcę?! - krzyknęłam zbulwersowana. Czy ona prawdę nie widzi tego że taka okazja może nam się długo nie przytrafić?
-Bo jesteś za młoda. - rzucił kpiąco. Słyszałam w tej odpowiedzi uśmiech i byłam świadoma że się ze mnie śmieje.
-Ty to sobie możesz. - prychnęłam do siebie. - Głupek! -krzyknęłam już głośniej. Byłam wściekła, czułam się jak naburmuszone pięcioletnie dziecko. Usłyszał moją obelgę i zaśmiał się w głos.
Czułam się naga bez mojej maczety. Szłam bez broni, wymachując rękoma.Mieliśmy tylko jedną maczetę. - oczywiście wziął ją Sean.
Kłóciliśmy się długo o to, lecz jak zwykle, jako mężczyzna, Sean podjął męską decyzję. Teraz tego żałowałam, bo czułam się jak piąte koło u wozu.
Tak mi się nudziło - przez Seana. - że postanowiłam się zemścić.
-Seanie... - zaczekałam aż dotrą do niego moje słowa. - Czemu zjawiłeś się przy mnie? - zapytałam bezbronnym głosem. Słyszałam jak oczyścił sobie gardło, ale nie odpowiedział. - Więc...? -starałam się go zachęcić.
-Jezus. - rzucił o pomstę do nieba. - Po co ci to wiedzieć? -widziałam że tracił cierpliwość.
-Po prostu jestem ciekawa czemu akurat wtedy tam byłeś! - krzyknęłam cicho.
Wzdychnął.- Po prostu zbieg okoliczności. - rzucił. Widziałam że chce zakończyć nieprzyjemny temat.
-Jak wolisz, ja i tak wiem swoje.... - drażniłam go.
-Co wiesz?
-Że byłeś tam cały czas! - zgasiłam go. Widać było że nie wie co odpowiedzieć przez chwilę, potem doszedł do siebie.
-Chyba śnisz. - prychnął. Zostawiłam to bez komentarza, lecz uśmiech nie schodził mi z ust i rozciągał się od ucha do ucha.
Szłam tak za nim, rozglądając się.
CZYTASZ
Zczłowieczenie.
Teen FictionAlex przeszła wiele starań by z Niewolnicy stać się Królową. Czy jej się to uda? Ps. Na wasze życzenie przywróciłam książkę.