Rozdział 30.

3K 173 1
                                    


Bolała mnie głowa.

Ból rozpoczynał się na skroniach i obejmował całą głowę, blokując mi dostęp do myślenia.

Czułam że na leży ona na czymś miękkim, a jednocześnie twardym. Boże to jedna z chmurek w niebie? Na tą myśl się uśmiechnęłam i przekręciłam na bok.

Potem okazało się że nie jestem w niebie - moje ramie zaczęło krzyczeć z bólu.

-Nie kręć się, masz zbite ramiona. Spadłaś, zapomniałaś? -usłyszałam. Nie wiedziałam kto to mówi, ale chwila bolesnego myślenia przypomniała mi kto mnie uratował : Sean.

Chciałam się odnieść, nie mógł zobaczyć mnie w takim stanie. Lecz nie miałam siły, a on znów położył mnie na plecy.

-Aggg... - stęknęłam. Bolało i to nieźle!

-Mówiłem, nie ruszaj się. - jak zwykle spokojny i opanowany. Och,czemu on musi być taki idealny? Otworzyłam oczy. Myślałam że od razu porażą mnie ostre promienie słońca, lecz się pomyliłam. -było ciemno, a jaskinię oświetlał tylko księżyc. Zobaczyłam jego twarz pochyloną nad moją, kilku dniowy zarost zrosił jego szczękę, a policzki jakby się zapadły.

-Nie jesteś głody? - wypaliłam. Po chwili gdy zdałam sobie sprawę o co zapytałam, chciałam zapaść się pod ziemię. On tylko roześmiał się i pokręcił głową.

-Mogłaś mi umrzeć, a pytasz się czy jestem głody? - widać że nie rozumiał mojego toku myślenia. - Nie, nie jestem. Zjadłem przed ratowaniem cię.

No tak... przypomniał mi się incydent z niedźwiedziem i aż się zarumieniłam. Cieszyłam się że jest ciemno i nie widzi mojego zmieszania.

-Mogę już usiąść? - zapytałam.

-Tak... - widać że nie był zadowolony. W jednej chwili myślałam nawet że miał satysfakcję z opieki nade mną. - Tylko uważaj! -dodał szybko. - Może zacząć kręcić ci się w głowie. - i pomógł mi usiąść. Chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi. Pierwszy objął mnie i przycisną do swojej klatki piersiowej.Pod uchem czułam równomierne bicie jego serca.

Zgiął nogi w kolanach, tak że moje były pod jedną z nich.

Ręce samoistnie wsunęły mi się pod jego koszulkę.

Czułam jak wciągnął oddech. Spojrzałam w górę, chcąc zobaczyć jego minę. Jak się spodziewałam. - patrzył na mnie wilkiem i nie spuszczał wzroku.

Ja też starałam się nie zerwać tego kontaktu, przecież nie wiedziałam kiedy znów będę miała taką okazję.

-Sean... - wzdychnęłam.

Wystarczały mu chyba tylko te słowa bo objął oburącz moją szyję i zbliżył głowę do mojej.

-Alex... - i mnie pocałował.

Nie był to pocałunek taki jak w samochodzie. Ten był dziki, nieludzko wciągający.

Jego wargi były soczyste i twarde na jakie wyglądały zawsze. Idealnie wpasowywały się w moje. Dłońmi łapał i ciągnął moje włosy,więc postanowiłam zrobić to samo. Wyciągnęłam nogi spod jego nóg, uklęknęłam i mimo chwilowego bólu, znów zaczęłam go równie zażarcie całować.

Złapałam w ręce garść jego brązowych kosmyków, piersiami dotykałam twardej klatki piersiowej.

Jakby czytał mi w myślach, dłońmi zjechał po bokach i zatrzymał się na biodrach. Było mi mało, chciałam więcej. Zaczęłam nimi kręcić, nie przerywając pocałunku, ale nie poddał się.Zatrzymał ich taniec i unieruchomił je swoją siłą.

Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz