Rozdział 39.

2.9K 157 2
                                    

Jechaliśmy dwa długie i mroźne dni. Mimo tego że matka Seana zrobiła wieczną zimę, to jechaliśmy jeszcze na południe.

W pewnym momencie pożyczono nam zapasowe futra, lecz to i tak nie dało całkowitego ciepła, a Sean nie miał już siły nas ocieplać,jechał za mną wycieńczony.

Ale wszystko się kończy, a kiedy myślałam że gorzej być już nie może i całe moje ciało było w krytycznym stanie, przed nami urósł zamek.

Nie był to byle jaki zamek, o nie ! Była to ogromna forteca, chodź mówione było że Królowa wszystkie wyniszczyła.

Od dołu zasłonięta była drzewami i wydawałoby się że wyrasta spomiędzy nich. Była z czerwonej cegły, lecz przez lata wywietrzała, tworząc delikatnie pomarańczowobrązową barwę.Widać że jest solidna, kilka wieży, mur i sama jej wielkość pokazywały bogactwo i potęgę.

-Tu się wychowałem. - szepnął mi do ucha. Odwróciłam się do niego i widziałam cień uśmiechu na zmęczonej twarzy który odwzajemniłam.

-Pięknie tu. - nie powiedziałam tego tylko po to by poprawić mu humor, lecz przede wszystkim dlatego że była to prawda. Chodź wydawał się oziębły, wiedziałam że w murach tego zamczyska jest więcej miłości niż gdzie indziej. Nie miał już siły mówić,więc dał mi ledwie widoczny uścisk i znów położył się na mnie.

-Uwaga ! - usłyszałam. Wszyscy obok mnie zatrzymali konie, chodź widać było jak wiele wysiłku w to wkładają. Chwilę potem zobaczyłam Tracjana który wyprzedził nas i donośnym głosem rozkazał. - Każda rodzina dostanie swoje miejsce, spokojnie! Ale ma być zachowany spokój! - i pociągnął za uprząż, każąc koniowi jechać dalej.

Wszyscy ruszyli za nim, nabierając energii na myśl że to wreszcie koniec.

Bardzo długo zajęło nam przeznaczenie każdemu pokoju.

Głównym problemem było to że nie wystarczało łóżek dla wszystkich członków rodziny, lecz słowa Tracjana "Lepsze jest spać w jednym łóżku i nie bać się że ktoś was zarżnie jak świnie". Te słowa całkowicie zmieniły ich nastawienie do sytuacji.Wszyscy tłumaczyli się że po prostu podróż ich wykończyła inie myślą racjonalnie, lecz prawda była taka że po prostu przestraszyli się słów nowego przywódcy.

Gdy wszyscy byli już w swoich nowych kwaterach, co okazało się niesamowite, gdyż zamek był niesamowicie przygotowany, ponad pięćset sypialni !

-Seanie, możesz iść do pokoju z Alexą. - usłyszeliśmy od Fenicjan'a. - Twój stary pokój na ciebie czeka, bracie. - dalszy ciąg nie był już tak oficjalny i przed pożegnaniem dali sobie niedźwiedzi uścisk. - miło cię znów tu mieć, Tiernan.

Potem odszedł, życząc nam miłej nocy.

Spojrzałam w górę na twarz mężczyzny w którym się zakochałam.

-I co robimy? - zapytałam. Uśmiechnął się tajemniczo, wziął moją rękę w swoją dłoń.

-Idziemy do mojej starej sypialni. - widziałam błysk w jego oku.

Tonie była byle jaka sypialnia. - to była komnata króla.

Sean od razu rzucił się na łóżko i zaczął coś mruczeć.

-Mmm... jakbym wcale stąd nie wyjeżdżał ...

Rozejrzałam się po pokoju. Wszystkie ściany oprócz jednej była obłożona brązową skórą, natomiast jedna była tylko murowana. Stare meble,wielki fotel i stolik na którym przewalały się przeróżnej maści książki. Było tu strasznie duże rzeczy, nie wyglądał jak pusty pokój z średniowiecza. Był przytulny, zapełniony i widać było że mieszkała w nim inteligentna osoba.

-Mieszkałem tu dopóki Matka nie kazała mi wracać. - te słowa sprowadziły mnie na ziemię. Odkręciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam jak wygodnie siedzi pośród dziesiątek poduszek i miękkiej pościeli. Uśmiechnęłam się tajemniczo i zaczęłam powoli iść w stronę łóżka. Chwilę potem wdrapałam się na mnie, a było niezwykle wysokie i podpełzłam do niego.Również się położyłam, przeplatając ręką jego brzuch i nogą biodra.

-Czemu kazała ci wracać ? - zapytałam, jeżdżąc palcem po jego brzuchu.

-Bo .. - zaciął się. - Bo miałem stać się Twoim Panem i nie pozwolić Ci przeszkadzać jej w rządach.

-Aaa.. - nie wiedziałam c powiedzieć. Przestałam go dotykać,odsunęłam się i odkręciłam plecami. W moich kącikach oczu zaczęły zbierać się łzy, a ja dyskretnie je starłam.

Oczywiście,na długo nie odsunęłam się od Seana, gdyż zaraz poczułam jak obejmuje mnie od tyłu i przyciska do swojej klatki piersiowej.

-Sean, przestań .. - chciałam odsunąć od siebie jego ręce, ale mina to nie pozwalał, odkręcając mnie do siebie. - Spójrz na mnie.- trudno było wykonać mi ten gdyż świadomość tego co się dzieje opanowała mnie, ale zrobiłam to i byłam z siebie dumna. -To było. Było i nie wróci a teraz jest teraz i tyle. Nie masz prawa myśleć że was kiedykolwiek zdradzę, bo robię to mojej Matce, jestem po waszej stronie . - pocałował mnie w czoło i kazał iść spać. Przytuliłam się do niego i też poszłam spać.

Dwa Tygodnie Później.

Wszyscy się tu rozgościli, zamek jest tak duży że pomieścił każdego i to z pozostawieniem wielkiego luzu. Każdy ma swoje miejsce, nikt z nikim się nie przepycha. Rolnicy z okolicy którzy pracują dla Tracjan'a, karmili nas, a czasem nawet ubierali. Nasze dzieci spędzały wolny czas z ich pociechami a potem pomagały sobie nawzajem w obowiązkach.

Było tak dobrze, że prawie zapomnieliśmy z jakiego powodu tu trafiliśmy,a potem okazało się że nie jest dobre zapominanie o wojnie w czasie jej trwania.

Pojechałam z Sean'em na konie dziesięć mil od naszej kwatery. Potem jechaliśmy jeszcze trochę, gdyż wysłano nas byśmy przejrzeli obszar wokół zamku. Jechaliśmy długo, na dwóch koniach, ale w pewnym momencie usłyszeliśmy cichy dźwięk galopu. Nie tworzyły go nasze konie,lecz kogoś za nami.

-Sean ...

-Wiem, słyszę. - jak zwykle spokojny i opanowany. - Słuchaj mnie uważnie. - Dał mi czas na skupienie się. - Jak powiem uciekaj, to ty biegniesz na przód, w przeciwną stronę od zamku. Niech myślą że tak jest nasze obecne miejsce. Dobrze? - podsumował na koniec.Pokiwałam głową, bo nie mogłam mówić. Zżerał mnie strach przed śmiercią.

Jechaliśmy dalej, powolnym galopem. Ruszałam biodrami, popychając konia i udając że nic się nie dzieje, chodź w środku cała się trzęsę.

Galop był coraz bardziej głośny, aż wreszcie usłyszeliśmy.

-Hej, wy tam! Kim jesteście?! - odwróciliśmy się. - Książę?!Książę zdrajcą! Brać ich! - i zaczął się pościg.

Z całych sił prężyłam ciało by skupić się na prowadzeniu konia.Szybko nauczyłam się na nim jeździć, a teraz cieszyłam się że mam taką umiejętność.

-Szybciej ! - słyszałam jak Sean przekrzykuje wiatr. Więc zrobiłam to o co prosił i przyśpieszyłam. Biegliśmy, a ja nie wiedziałam gdzie oni są, więc odwróciłam głowę i lepiej widzieć. Chwila patrzenia pokazała mi że są jakieś pół kilometra od nas, ale widać ich było zza drzew. Zaczęliśmy wchodzić coraz głębiej w las, więc wszystko robiło się gęstsze.

-Alexo, skręć tu. - wskazał lewo. Była tam grota, a jej wejście zakrywały jakieś zwisające rośliny, tak, że prawie nie było go widać. Tak jak powiedział, skręciłam tam ostro i zaraz byłam w środku. Było tam chłodniej, ale nie zwracałam na to uwagi,bardziej interesował mnie fakt by nas nie znaleźli.

Tak  jak przewidział Sean, pojechali od razu szybkim galopem, nie zdając sobie sprawy z tego że się ukryliśmy.







Zczłowieczenie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz