10.Niespodziewana wizyta

287 24 1
                                    

Po straceniu z widoku Sonii i reszty oddziału pani Hanji przypomniało mi się że miałam odwiedzić mojego brata z kapralem Levim. Spotkanie z kapralem miało być już za pięć minut więc od razu pobiegłam w miejsce spotkania i czekałam aż przyjdzie. Myślałam ciągle o tym że nie załatwiałam nic z przyjściem moim i kaprala do mojego więc po prostu wejdziemy jakby nigdy nic. W końcu gdyby mój brat Bartek był zajęty to przecież rozmowa z samym kapralem Levim jest ważniejsza. Po krótkim czasie pojawił się kapral Levi.

- A ty znowu jesteś wcześniej.

- Czy to coś złego?

- Nie, tylko dziwi mnie to że chce ci się tak na mnie czekać.

- Na pana zawsze mogę długo czekać.

Te słowa dosłownie same wypłynęły mi z ust. Bałam się jak to odbierze, ale ku mojemu zdziwieniu nie zareagował na to, tylko się na mnie patrzył tym swoim wzrokiem, który zżerał mnie od środka. Nie staliśmy tam długo, bo po krótkiej niezręcznej ciszy poszedł do mnie i powiedział żebyśmy już lepiej szli. Wyszliśmy z placu i poszliśmy w stronę mojego domu. Całą drogę przeszliśmy w głębokiej ciszy, bo nie miałam tematu do rozmowy i nie miałam odwagi się odezwać. Dotarliśmy na miejsce. Po tylu latach dom był taki jak pamiętam, bo dosłownie nic się nie zmieniło, no może tylko kurzu więcej. Niepewnie zapukałam do drzwi nie wiedząc jak zareagują moi rodzice an mój wygląd. Drzwi otworzyły się, a w nich stała trochę niższa ode mnie, starsza kobieta. To była moja mama, która mimo tylu lat wcale się nie zmieniła.

- D-Dizzy!? Moja córeczko!!!

Rzuciła mi się w ramiona i zaczęła płakać ze szczęścia.

- Cześć mamo.

- Och kochanie tyle lat cię nie widziałam! Jak ty wyrosłaś, a jeszcze pamiętam jak byłaś niższa ode mnie.

- Mamo!

- Oj, przepraszam, ale wiesz...O! A to kto?

- To jest kapral Levi. Trenuję z nim jako zwiadowca.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry młodzieńcze. A jednak zostałaś zwiadowcą?!

- Tak, i przyszliśmy do Bartka.

- Ale Bartka nie ma w domu.

- A gdzie jest?

- Na dworze z kolegami. Poszli tam gdzie zwykle.

- Rozumiem. To my zaraz wrócimy.

Po uzyskaniu informacji od mamy poszłam z Levim do małej uliczki gdzie Bartek spotykał się z kolegami. Rzeczywiście był tam Bartek z trójką swoich kolegów.

- Zaczekaj tu, ja to załatwię.

Powiedziałam i poszłam do nich.

- Hej, Bartek!

Krzyknęłam po czym on odwrócił się i aż mu i jego kolegom szczęki opadły na mój widok.

- D-Dizzy?!

Widać po nim było że dawno mnie nie widział i po jego kumplach z resztą też.

- Stary, czy to twoja siostra?!

- Nie wieżę, to nie może być ona!

- Ona przecież była taka mała i cóż, była dzieckiem!

Jego kumple widać nie wierzyli że to ja więc postanowiłam im to udowodnić.

- Bartek mam do ciebie sprawę.

- Jaką?

- Teraz idziesz ze mną do domu i rozmawiasz z pewnym naszym gościem.

(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz