17.Matczyna opieka

228 24 4
                                    

Gdy wróciłyśmy razem do siedziby zwiadowców od razu zaczepił mnie generał Erwin.

- Co ona tu robi Dizzy?

- Och ona będzie przez kilka dni się mną opiekować, bo tak postanowił mój lekarz.

- No dobrze tylko niech nie przeszkadza za bardzo dobrze?!

- Tak jest!

Odszedł od nas. Poszliśmy do mojego pokoju żeby mogła się tam jakoś urządzić przez ten czas. Gdy weszłyśmy moją uwagę od razu przykuło coś czerwonego leżącego na moim biurku. To byłą róża!

- Dizzy czy ty to widzisz?!

- Tak widzę!

- I co jednak ci ją przyniósł!

- DiDi, to jeszcze nic nie znaczy! Może po prostu nie miał co z nią zrobić!

- Ach tak?!

Rozumiałam jej reakcję, bo sama nie wierzyłam w te słowa po prostu nie chciałam żeby myślała o „tych" rzeczach. Wzięłam różę i włożyłam ją do dzbanka na biurku. DiDi widocznie się już zadomowiła, bo jak tylko się odwróciłam zobaczyłam ja leżącą na moim łóżku, przeglądającą moje rysunki.

- Wow! Nawet jako zwiadowca nie przestałaś rysować!

- Skąd to wzięłaś!

Powiedziałam nerwowo wyrywając jej kartki z rąk.

- Wystawały spod twojego łóżka.

- A myślisz że czemu były właśnie tam?!

- Nie mam pojęcia! Chyba że mi powiesz?!

- Nie!

Nerwowo przejrzałam rysunki i schowałam je do szuflady w moim biurku. Uspokoiłam się i usiadłam przy biurku patrząc w okno. Nagle DiDi podała mi jakąś tabletkę mówiąc:

- Mam ci dawać te tabletki rano, po południu i wieczorem więc proszę.

- Poczekaj, nie mam czym popić

- To chodźmy na stołówkę!

Złapała mnie za rękę i pociągnęła do drzwi. Poszłyśmy na stołówkę i poprosiłyśmy szklankę wody. Połknęłam lekarstwo i wróciłyśmy z powrotem do mojego pokoju. DiDi w pokoju powiedziała mi że jej mama pozwoliła jej przez ten czas spać u mnie. Nie byłam tym zaskoczona, bo skoro do mnie przyszła to tak prędko by nie wyszła. Tak było zawsze że jej mama zawsze musiała zabierać ją ode mnie siłą. Całe popołudnie spędziłyśmy na rozmawianiu oprócz mojego treningu i przerwy obiadowej. Było już późno więc poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam że DiDi patrzy na mnie z oburzeniem.

- Czemu się przebrałaś?!

- Bo jest już późno i chcę być gotowa do spania.

- Ale czemu tak wcześnie?!

- Bo rano wstaje.

- Czemu?

- DiDi nie wkurzaj mnie!

Powiedziałam z zirytowaniem i usiadłam przy biurku. Lecz ona zignorowała moją irytację i zadawać mi bardzo interesujące pytania.

- Czemu właśnie zwiadowcy?

Bardzo zaciekawiło mnie to pytanie.

- W sumie to sama nie do końca wiem. Po prostu poczułam że będzie mi tu lepiej.

- A czemu ten oddział?

Wiedziałam że to jedna z jej gierek na mnie.

- W oddziale pani Hanji też bym mogła być, ale tu też czuję się jakoś lepiej.

(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz