19.Uśmiech na dziecięcej twarzy

173 26 2
                                    

Następnego dnia, po śniadaniu poszłam do szpitala by odwiedzić niedawno poznaną dziewczynkę. Gdy stanęłam pod jej pokojem trochę się zawahałam. W końcu otworzyłam drzwi.

- Dzień...dobry?

W pokoju oprócz Elisabeth stały jeszcze dwie starsze osoby.

- Dizzy!

Elisabeth zerwała się z łóżka, podbiegła do mnie i przytuliła.

- Wiedziałam że przyjdziesz, a rodzice mi nie wierzyli.

Wtedy spojrzałam na starsze osoby patrzące się na mnie.

- Więc ty jesteś Dizzy?

Spytała kobieta.

- Tak to ja.

- Och Elisabeth! Nie ładnie zawracać głowę żołnierzom!

- Nie, nie, ona wcale nie zawraca mi głowy. Właściwie to nawet szukałam towarzystwa.

- To może my już zostawimy was same.

Powiedział starszy pan i razem z kobietą wyszli z pokoju.

- To byli twoi rodzice?

- Tak. Dawno do mnie nie przychodzili.

- Jak to?

- Wiesz, rodzice nie mają czasu żeby do mnie przychodzić.

Zdziwiło mnie to. Rodzice zostawiają dziecko chore w szpitalu i nawet nie maja czasu go odwiedzić?! Nie podobało mi się to, ale nie ukazałam tego Elisabeth, ponieważ zależało mi na tym by miała dobry humor i nie chciałam jej go psuć. Dziewczynka po krótkim czasie przyglądania mi się odwróciła się, poszła w stronę łóżka i wskoczyła na nie.

- Wiesz... Bardzo bym chciała wyjść na zewnątrz. Rodzice nie maja czasu, a pielęgniarka też nie wychodzi ze mną na spacery. Nudno mi tutaj...

Poczułam jak pęka mi serce po tym jak wypowiedziała te słowa. Patrzyła w okno jakby nigdy nie była na zewnątrz. Musiałam trochę odetchnąć i pomyśleć.

- Słuchaj, ja na chwilę wyjdę i zaraz wracam.

- Dobrze. Będę czekać!

Wyszłam z pokoju i oparłam się o ścianę. Nie mogłam uwierzyć w to że taka mała dziewczynka w dodatku chora mogła mieć takie smutne życie. Nagle kilka kroków ode mnie usłyszałam płacz kobiety. Spojrzałam w tym kierunku i zobaczyła że to mama Elisabeth płacze. Podeszłam do niej nieśmiało i spytałam:

- Czy wszystko w porządku proszę pani?

Kobieta spojrzała na mnie kątem oka ze strumieniem łez w oczach i wymamrotała:

- W-właśnie dowiedziałam s-się że m-mojej córce został m-miesiąc życia!

Po tych słowach poczułam jakby ktoś wyrwał mi serce. Zakryłam usta ręką i próbowałam powstrzymać łzy. Żadna łza nie popłynęła mi z oczu, jednak bolało mnie to powstrzymywanie się . Nie miałam już żadnej myśli w głowie oprócz jednej. Szybkim krokiem weszłam do pokoju Elisabeth i zobaczyłam jej promienny uśmiech. W tamtym momencie przestałam odczuwać smutek i poczułam ciepło na sercu. Jej uśmiech odganiał moje najgorsze smutki. W końcu zebrałam się i zapytałam:

- Elisabeth.

- Tak?

- Czy zechciałabyś ze mną wyjść na dwór?

Dziewczynce nagle zaświeciły się oczy, a usta zadrgały.

- Tak, oczywiście że z tobą wyjdę siostrzyczko!

Podbiegła do mnie i przytuliła tak mocno jak tylko potrafiła. Siostrzyczko?! Odwzajemniłam ten uścisk ciesząc się z tego jak mnie nazwała. Po chwili puściła mnie i patrząc na mnie przybrała zdziwioną minę.

- Siostrzyczko, czy ty płaczesz?

Dotknęłam ręką moich policzków. Rzeczywiście z moich oczu poleciało kilka łez.

- To ze szczęścia.

- Rozumiem! To ja się ubiorę!

- Dobrze.

Podeszła do łóżka, zdjęła kurtkę z krzesła obok i zaczęła się ubierać. Po chwili ubrana podeszła do mnie, złapała mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju. Kierowałyśmy się ku wyjściu. Gdy otworzyłam drzwi na zewnątrz do środka wleciało kilka promieni słonecznych, które trochę oślepiły Elisabeth. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz dziewczynka otworzyła szeroko oczy z zachwytu i powoli zaczęła się szeroko uśmiechać. W pewnym momencie puściła moją rękę i pobiegła kilka kroków przed siebie śmiejąc się. Nie mogłam przestać na nią patrzeć taką zadowoloną i radosną. Gdy była przy mnie czułam jej ciepło i pozytywną energię. Można powiedzieć że znalazłam swoją młodszą siostrę.


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz