~Perspektywa Leviego~
Powoli otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to biel...biel ścian pokoju szpitalnego. Zrozumiałem, że leżę w skrzydle szpitalnym. Próbowałem usiąść, ale przeszkodził mi piekielny ból w okolicach brzucha. Nie próbując dalej znów się położyłem i zacząłem patrzeć się na okno przez, które wchodziły do środka poranne promienie słoneczne. Nawet chwila nie minęła, a ja znów zasnąłem. Śniło mi się, że stoję na murze razem z Dizzy i Silver. Nagle Silver popycha Dizzy w stronę zewnętrznej krawędzi muru i zaczyna uciekać. Chciałem ją złapać, ale moje stopy były przyklejone do muru. W końcu spadła w dół, a ja się obudziłem. Po przebudzeniu z tego koszmaru zobaczyłem, że nie jestem w pokoju sam. Przy oknie po prawej stronie stała inna osoba. Po przyjrzeniu się jej zrozumiałem że to Dizzy! Stała tam i poprawiała firanki. Nagle odwróciła się w moją stronę i z lekkim uśmiechem odezwała się:
- Och. Widzę że już się obudziłeś.
Powoli zaczęła do mnie podchodzić mówiąc:
- Czy mogę cię obejrzeć?
Zdziwiło mnie to że pyta o zgodę.
- Pewnie.
- Dasz radę usiąść?
Po tym pytaniu spróbowałem usiąść, ale znów poczułem ten ból. Ona widocznie to zauważyła, bo szybko złapała mnie za ramię i pomogła mi usiąść.
- Jeszcze cię boli.
Po tych słowach spojrzała nie pewnie na mój brzuch i spytała:
- Czy mogę?
Wiedziałem że chodzi jej o rozpięcie mojej koszuli.
- Proszę.
Odpowiedziałem. Ona po mojej odpowiedzi nieśmiało zaczęła rozpinać od dołu moją koszulę. Gdy doszła do połowy, przestała ją rozpinać i zaczęła rozwiązywać bandaż. Gdy skończyła, położyła swoje ręce na moim brzuchu i spytała:
- Boli?
- Trochę.
Odpowiedziałem. Myślałem, że jej ręce będą zimne jak to zwykle u ludzi, jednak jej ręce były...ciepłe. Nigdy nie czułem takiego ciepła.
- W takim razie dam ci leki przeciw bólowe.
Westchnęła i podeszła do szafki pod oknem, wyjmując z niej małe pudełeczko z tabletkami. Zaczęło mi brakować tego jej ciepła. Chciałem znów je poczuć i jednocześnie związaną z nim przyjemność. Gdy wyjęła tabletkę z pudełeczka, podeszła do mnie i powiedziała:
- Musisz to tylko połknąć i ból powinien ustać.
Powoli zaczęła sięgać po szklankę wody, która stała obok mnie na szafce.
- Czekaj!
Westchnąłem.
- O co chodzi?
- Nie potrzebna mi woda do popicia. Mam lepszy pomysł.
~Perspektywa Dizzy~
Zdziwiło mnie to. Pewnie wolał połykać na sucho.
- Więc? Co to za pomysł?
- Włóż tabletkę do ust.
To...było...jeszcze dziwniejsze.
- Ale...przecież to ty masz ją połknąć.
- I połknę, tylko najpierw posadź ją na swoim języku.
Nie dyskutując dalej zrobiłam jak prosił.
- Świetnie. Teraz podejdź.
Robiło się coraz dziwniej, ale zrobiłam tak jak mówił. Gdy do niego podeszłam momentalnie przyciągnął do siebie ręką moją głowę i całując mnie wepchnął swój język do moich ust. Po dłuższym czasie puścił mnie, a ja z rumieńcem na twarzy odwróciłam się do niego plecami. Zauważyłam że już nie miałam tabletki w ustach. On najwyraźniej wyjął ją z moich ust swoim językiem! Gdy tak o tym myślałam to coraz więcej było czerwieni na mojej twarzy.
- Czemu się odwracasz? Przecież wyglądasz słodko z tym rumieńcem na twarzy.
- Mi się wydaje, że nie...
Po chwili ciszy on znowu się odezwał mówiąc:
- Przepraszam że tak nagle, ale ja tylko chciałem...
- Nie, nic nie szkodzi. Nie musisz przepraszać. Wiesz, skoro z twoją raną jest w porządku to przyjdę do ciebie jutro i zabiorę cię stąd, a teraz przepraszam, ale muszę już iść. Do zobaczenia.
Po wypowiedzeniu tych słów wyszłam jak najszybciej mogłam z pokoju i pokierowałam się w stronę mojego pokoju. Jednak po drodze spotkałam Vincenta, który po zobaczeniu mnie powiedział:
- Sierżantko? Gdzie pani idzie? Przecież mamy spotkanie w sali konferencyjnej.
- W której ty akurat nie przebywasz!
Odpowiedziałam z irytacją, a on biegiem pokierował się ku sali. Nigdy go jeszcze tak ostro nie potraktowałam, ale dzisiaj mam naprawdę delikatny humor i nie chcę żeby ktoś mi go uszkodził. Wolnym krokiem powlokłam się do sali i, że tak powiem wywarzając rękami drzwi weszłam do środka. Usiadłam ciężko na krześle i oparłam się rękami o stół. Wszyscy patrzyli na mnie z przeprażeniem.
- Sierżantko?
Odezwała się cicho Rose.
- Czy wszystko w porządku?
Podniosłam głowę i spojrzałam jej w oczy odpowiadając:
- Wiesz...w sumie to...nie, nie jest w porządku.
Teraz patrzyła na mnie z litością i pokazując innym, żeby usiedli przy stole razem z nią, z czułością powiedziała:
- Nam pani może wszystko powiedzieć.
Zrozumiałam wtedy, że oni naprawdę się o mnie martwią i chcą mi pomóc. Wiem, że oni nie rozwiążą moich problemów, ale ciężko mi było trzymać to w tajemnicy przed nimi.
- Ech...no dobrze. Słuchajcie mnie teraz uważnie, bo mam wam dużo do powiedzenia...
Z każdym moim kolejnym słowem wyjaśnienia ich twarze przybierały coraz to inne uczucia. Gdy skończyłam moją dość długą wypowiedź oni tylko wpatrywali się we mnie jakby zobaczyli ducha. Po chwili ciszy, w końcu odezwał się Vincent mówiąc:
- Myślę, że teraz najlepszy dla sierżantki będzie odpoczynek. Niech pani wróci już do pokoju, a my jeszcze tu posiedzimy.
Zgodziłam się z jego słowami i wstając z krzesła, pokierowałam się do wyjścia mówiąc do nich ostatnie zdanie:
- Tylko nie siedźcie tu zbyt długo...
I wyszłam. Zanim jednak zrobiłam następny krok, usłyszałam jeszcze przez zamknięte drzwi jak coś walnęło o stół i Rose, która krzyknęła:
- Ta Silver powinna zdechnąć!
Wróciłam spokojnie do pokoju, zamykając go na klucz. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć: czy Rose mogła w tych słowach mieć rację?
------------------------------
Teraz przy każdym rozdziale z 18+ będę pisała uwaga. Chociaż pewnie i tak wam się nie podobają moje sceny...No nie ważne. Dziękuję wam za te głosy i miłe komentarze. Miłego czytania:)
CZYTASZ
(SnK) Droga do szczęścia
FanfictionW tej historii pokaże wam jak żyła w Shingeki no kyojin (Atack on titan) moja bohaterka Dizzy Denck.