13.Dążenie do sukcesu

221 22 5
                                    

Od tamtego dnia wszystko się zmieniło, łącznie ze mną. Postanowiłam trenować tak długo dopóki nie spełnię tej obietnicy. Nie było dnia, ani nocy kiedy bym nie trenowała. Robiłam dosłownie wszystko nawet jadłam mało byle tylko stać się lepszą. Również pod nadzorem innych generałów wychodziłam poza mury i sama zabijałam tytanów. Prosiłam o wywożenie mnie do głębi lasu gigantycznych drzew żeby mieć lepszą orientację w terenie i za każdym razem liczyłam w jakim czasie wydostaję się z niego. Walczyłam z generałami by być lepszą w walce wręcz. Zostawałam bez wody i bez picia by mieć lepszą wytrzymałość. Zgadzałam się nawet słuchać kilku godzinnych wykładów pani Hanji o tytanach żeby mieć lepszą wiedzę o nich. Wszystko to robiłam dla tej jednej, jedynej obietnicy, bo oprócz tego praktycznie nic mnie nie obchodziło. Przez ten cały czas zachowywałam zimną krew i nie obchodziło mnie że ktoś na mnie krzyczy czy mnie bije ja siedziałam cicho i patrzyłam się na wszystko wzrokiem, który gdyby mógł to by zabijał. Oprócz treningów fizycznych uczyłam się również różnorodnych rzeczy związanych z udzielaniem pierwszej pomocy i wykrywaniem jak i leczeniem różnych ran. Uczyłam się tego, ponieważ to mogło mi się przydać kiedy ja lub ktoś z oddziału będzie ranny. Tego uczył częściowo mnie mój brat, bo w przyszłości chciał zostać lekarzem i znał się na tych rzeczach. Kiedyś jak byłam mała bałam się widoku krwi, ale teraz mogę na nią patrzeć godzinami. Bałam się również ran na moim ciele, a teraz są dla mnie jak ordery z przeżytej walki. Podczas moich karkołomnych treningów niektórzy mi współczuli i nawet chcieli pomóc dając jedzenie, wodę lub coś ciepłego na zimne dni. Jednak ja nadal z zimną krwią odrzucałam ich pomoc. To był mój trening i nikt nie miał prawa mi w nim pomóc, bo inaczej niczego się nie nauczę. Nikt na wojnie nie poda mi jedzenia, wody czy też ciepłego ubrania. Będę musiała sobie wtedy radzić bez tego, bo nawet nie będzie przerwy żeby to wszystko załatwić, ponieważ na wojnie nie ma przerw wszystko toczy się cały czas i nikt tego nie zatrzyma. Niekiedy było tak że spałam na placu bez poduszki, koca i prześcieradła tylko na gołej ziemi, bo wiadomo że poza murami nie będzie takich rzeczy. Jednak wszystkie te treningi nie była takie zbędne jak myślicie, wręcz przeciwnie stawałam się lepsza dokładnie tak jak chciałam. Dawano mi coraz trudniejsze misje do wykonania, z którymi nie miałam żadnego problemu. Niektórzy nawet dawali mi kadeta do ćwiczeń ze mną. Praktycznie już czułam się jak na wyższym stopniu, na którym jeszcze nie byłam. W końcu pewnego dnia zostałam wezwana do sali konferencyjnej, w której byli wszyscy generałowie. Siadłam z nimi przy stole i słuchałam co mają mi do powiedzenia. W końcu po krótkiej ciszy odezwał się generał Erwin.

- Dizzy. Przez ten cały czas patrzyliśmy jak ćwiczyłaś i jak stawałaś się silniejsza. Poczyniłaś ogromne postępy, które chcemy wykorzystać do walki z tytanami.

Z tych słów zrozumiałam że naprawdę stałam się silniejsza tak jak chciałam. Jego słowa toczyły się dalej.

- Więc wszyscy tutaj postanowiliśmy że nie możesz być dłużej zwykłym żołnierzem. Już czas abyś dostała wyższy stopień.

Mówiąc to wstał, a z nim wstali wszyscy siedzący przy stole włącznie ze mną i wymierzyli swój wzrok we mnie.

- Dizzy Denck oficjalnie zostajesz sierżantką.

- Jak i również moją zastępczynią

Odezwał się Levi. Nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam sierżantką jak i zastępczynią kaprala Leviego.

- Teraz złóż swoja przysięgę.

Stanęłam na baczność i wygłosiłam swoją przysięgę.

- Ja Dizzy Denck jako sierżantka jestem gotowa oddać życie dla dobra sprawy i przede wszystkim za kaprala. - Te słowa popłynęły prosto z mojego serca do mych ust. Po wypowiedzeniu ich zatwierdzili moją przysięgę i puścili mnie wolno. Był już wieczór jednak musiałam pójść w jeszcze jedno miejsce. Pojechałam na moim koniu na łąkę, na której była „pochowana" Sonia. Po drodze zerwałam dla niej tyle róż ile miała lat, ponieważ róże to były moje ulubione kwiaty i chciałam widzieć je przy mojej ulubionej przyjaciółce. Położyłam kwiaty i schylając się nad jej „grobem" wyszeptałam:

- Spełniłam moją obietnicę. Możesz spoczywać w spokoju, latając na swoich Skrzydłach Wolności.

Po wyszeptaniu tych słów spojrzałam w niebo, zamknęłam oczy, uśmiechnęłam się i słuchałam jak moje łzy kapią na płatki róż. W pewnym momencie czułam jakby ktoś położył mi rękę na ramieniu i wyszeptał do ucha:

- Nie martw się o mnie Dizzy.

Z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez i z uśmiechem wyszeptałam:

- Tak jest Sonio.

-------------------------

T-T...


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz