38.Granica wytrzymałości

190 19 2
                                    

Po opowiedzeniu jej co stało się wczoraj wieczorem i skąd miałam tą krew z nosa ona zaczęła piszczeć i skakać po pokoju jakby ktoś jej wyjawił bardzo wstydliwy sekret. W sumie to ja właśnie tak zrobiłam. Gdy jej piski i skoki ustały, stanęła na środku pokoju i spokojnie powiedziała:

- To ja pójdę powiedzieć to Silver!

Już chciała wybiec z pokoju, ale ja złapałam ją za rękę i krzyknęłam:

- Nie!

- Czemu nie?

- No, bo...Silver ostatnio jest w złym humorze i lepiej, żebyś nie mówiła jej o „tych" tematach...

Między nami zapanowała cisza.

- No...dobrze, nie powiem jej.

Z ulgą puściłam jej rękę i usiadłam na łóżku.

- O rany! Jak już późno! Lepiej wrócę do domu za nim mama mnie ochrzani i zabroni wychodzić z domu! No to pa!

Pożegnała się i wybiegła z pokoju. Było jeszcze dość wcześnie na pójście spać, ale ten dzień naprawdę mnie wykończył, więc postanowiłam pójść spać wcześniej. Następny dzień poszedł jeszcze gorzej niż poprzedni. Najpierw zobaczyłam, że moje ostrza są potępione, potem sprzęt do ćwiczeń kadetów został zniszczony. Udało mi się to jakoś załatwić, ale potem było jeszcze gorzej. Rysunki w moim pokoju zostały podarte, moje ubrania leżały za drzwiami, a łazienka! Brak mi słów, by opisać jak wtedy wyglądała. Gdy przyszedł czas na spotkanie z moim oddziałem pobiegłam szybko do sali konferencyjnej z pulsującą żyłą na czole. Weszłam do środka i zobaczyłam, że nasze pięć ulubionych filiżanek leży zbitych na podłodze. Wtedy cała krew we mnie zawrzała i krzyknęłam:

- Mam już tego dość! Nie ważne co zrobię, czy gdzie pójdę, ciągle musi być coś rozpierdolone!

Podeszłam do stołu i kopiąc go usiadłam na nim.

- Spokojnie proszę pani...

Powiedziała spokojnie Rose.

- Spokojnie?! Ta Silver niedługo zrujnuje ten budynek z ziemią, a ty mówisz spokojnie!

Rose po moich słowach przeraziła się i zrobiła dwa kroki do tyłu. Widząc jej przerażenie uspokoiłam się i podchodząc do niej, delikatnym głosem powiedziałam:

- Przepraszam cię kochana, ale naprawdę przerasta mnie ta cała sytuacja i nie potrafię nad sobą zapanować gdy się wścieknę.

Jej przerażenie ustało, a na twarzy pojawił się litościwy uśmiech.

- Już dobrze sierżantko. Rozumiem, że masz ciężką sytuację.

- Dziękuję ci za wyrozumiałość.

Odpowiedziałam z ulgą i odwróciłam się do pozostałych. Wszyscy patrzyli na mnie z litością. Uśmiechając się do nich powiedziałam:

- No dobrze! Chcę mieć to z głowy, więc pójdę tam do niej i załatwię to raz, a dobrze!

- Trzymamy za ciebie kciuki!

Odpowiedziała Anna, po czym wyszłam z sali i poszłam po mojego konia, by pojechać za mur Sina. Gdy dotarłam na miejsce zaczął padać deszcz. Zostawiłam konia przy bramie i dalej poszłam piechotą. W sumie mogłam pomyśleć o tym żeby wziąć swój płaszcz, ale teraz to deszcz był moim najmniejszym zmartwieniem. Jednak gdy tak szłam to na ulicy nie było żadnych ludzi. Jasne, że mogą siedzieć w domu podczas deszczu, ale na ulicach było zdecydowanie za pusto. Już dochodziłam do siedziby, gdy nagle zobaczyłam przede mną zbliżający się do mnie cień. W ostatnim momencie odskoczyłam na bok. Ten cień należał do Silver, która próbowała na mnie naskoczyć. Spojrzała na mnie z psychopatycznym uśmiechem i powiedziała:

- Wiedziałam, że do mnie przyjdziesz.

Wtedy zrozumiałam, że ona specjalnie zaplanowała to wszystko, by mnie tu zwabić i zaatakować. Na moje nieszczęście ona miała przy sobie trójwymiarowy manewr, którego ja nie wzięłam. Jednak przypomniało mi się, że przecież mam przy sobie mój sztylet. Wyjęłam go i przyjęłam pozycję do walki. Ona kpiąc ze mnie zaczęła się śmiać i zaatakowała mnie. Jej ruchy były bardzo sprecyzowane, więc dość trudno było mi zablokować jej ataki. Postanowiłam walczyć z nią z dystansu. Kopnęłam ją w nogę i korzystając z okazji wspięłam się na dach pierwszego, lepszego domu. Ona, gdy się podniosła, krzyknęła:

- Jesteś aż takim tchórzem, że musisz uciekać na dachy budynków?!

Najgorsze było to, że ona mogła wszystko ze swoim trójwymiarowym manewrem. Od razu zaczęła lecieć na nim w moją stronę. Wiedząc, że mam nie najgorszy cel, rzuciłam ostrzem w jej stronę. Dobre było to, że trafiłam w jej jedno ostrze, które wypadło jej z ręki, ale złe było to, że straciłam swoją jedyną broń. Odskoczyłam na bok przez co Silver trafiła w dach i pobiegłam po mój sztylet, który leżał w tej chwili na ziemi. Udało mi się do niego dotrzeć. Jednak gdy tylko się odwróciłam zobaczyłam biegnącą w moją stronę Silver. Odsunęłam się, ale niestety zrobiłam to dość późno, więc przejechała mi ostrzem po ręce. Krew poleciała i zabolało, ale ja nadal nie miałam zamiaru uciekać, bo chciałam to w końcu zakończyć. Nasza walka trwała dość długo, a deszcz nie miał zamiaru przestać padać. Robiło się to trochę męczące, więc znów zaczęłam walczyć z nią na dystans. Miałam od niej nie mało ran, ale ja też ją czasem trafiłam. Nagle, podczas walki kopnęła mnie w nogę i wylądowałam na ziemi. Podeszła do mnie i już chciała wbić we mnie swoje ostrze gdy nagle ktoś złapał ją za rękę. Ta postać była zakapturzona, więc nie widziałam jej twarzy, ale po jej wystających blond włosach i sylwetce poznałam, że to kobieta.

- Starczy Silver. To jeszcze nie czas.

- Ale!...

- Żadnych „ale"! Idziesz ze mną jasne?!

- Tak...

Mówiąc to wyrwała rękę z uścisku blondwłosej kobiety i poszła za nią w stronę siedziby.

- To jeszcze nie koniec!...

Wyszeptała i poszła za kobietą. Wstałam powoli z ziemi i poszłam w stronę miejsca gdzie stał mój koń. Nie było to łatwe, ponieważ miałam sporo ran na nogach i jeszcze to kopnięcie. Wsiadłam na konia i pojechałam do siedziby zwiadowców. Przez prawie całą drogę kichałam mówiąc:

- No super!*Psik!*Nie dość, że*psik!*Jestem poturbowana to jeszcze*psik!*mam katar!*psik!*...


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz