43.Obietnica

146 17 3
                                    

Następnego dnia rano siedziałam na łóżku w skrzydle szpitalnym. Obudziłam się godzinę temu z utraty przytomności. Prawie na całym ciele miałam bandaże przez dużą ilość ran. Na łóżku obok mnie leżał jeszcze nieprzytomny Levi. Siedząc tam, patrzyłam w okno na lśniące promienie słoneczne i modliłam się o to by się jeszcze kiedyś obudził. Jednak co jakiś czas spoglądałam na drzwi z nadzieją, że się otworzą. Pierwszy raz w moim życiu chciałam by DiDi wparowała przez te drzwi i zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Chyba muszę się przyzwyczaić, że nigdy już tak nie będzie. W końcu wstałam z łóżka i podeszłam do Leviego. Usiadłam na jego łóżku i położyłam rękę na jego dłoni po czym pocałowałam go delikatnie w czoło. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stanęłam szybko na nogi i spojrzałam w ich stronę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Do pokoju weszła...DiDi! Miała nienaturalnie smutną minę i schowaną jedną rękę za plecami.

- Dowiedziałam się, że zostałaś ranna, więc postanowiłam cię odwiedzić...Jednak nie tylko z tego powodu tu przyszłam.

Wyciągnęła rękę zza pleców po czym zobaczyłam, że trzyma w niej kolorowy notatnik. Skądś go znałam tylko nie pamiętam skąd.

- W dzieciństwie razem z Silver robiłyśmy we trzy wszystko w tym notatniku. Spójrz.

Mówiąc to podała mi go. Wzięłam go do ręki i otworzyłam. Na pierwszej stronie widać było nasze dziecinne podpisy. Na każdej następnej stronie albo był rysunek, albo wiersz lub oba naraz. Podczas oglądania tego notatnika przypomniały mi się najlepsze momenty z naszego dzieciństwa.

- Znalazłam go u mnie w domu po tym jak od ciebie uciekłam. Przejrzałam go całego i uświadomiłam sobie, że ty naprawdę nie mogłabyś tego zrobić Silver bez powodu.

Po kilku minutowej ciszy z oczu DiDi zaczęły lecieć łzy. Ja również zaczęłam płakać. W końcu przytuliłyśmy się i jednocześnie przez łzy powiedziałyśmy:

- Przepraszam!

Stałyśmy tak przez kilka minut. Następnie rozłączyłyśmy się i przestałyśmy płakać. Nagle DiDi zauważyła nieprzytomnego Leviego.

- O rany! Nie zauważyłam go! Czy on to wszystko widział?

Byłam tym zirytowana, ale z powodu wcześniejszego płaczu wytłumaczyłam jej to na spokojnie.

- Nie DiDi. On nas nie widział.

- Więc nas słyszał?

- Nie. DiDi on jest nieprzytomny.

- Ach! Już rozumiem. To ja już nie będę wam przeszkadzać.

- Niby w czy...

Nie zdążyłam zapytać, bo wyszła. Powiem szczerze, że brakowało mi jej głupoty. Znów usiadłam na łóżku Leviego i zaczęłam delikatnie przeczesywać jego włosy ręką. W pewnym momencie drzwi do pokoju znów się otworzyły. Do środka weszła Rose.

- P-przeszkadzam pani?

Szybko wstałam i odpowiedziałam:

- Nie. Nie przeszkadzasz mi.

Rose z ulgą podeszła do okna i otworzyła mówiąc:

- Potrzeba tu trochę świeżego powietrza.

Zaśmiałam się lekko. Pozwoliłam jej usiąść na moim łóżku i patrząc w podłogę z powagą spytała:

- Wszystko w porządku sierżantko?

Nie widziałam jeszcze u niej takiej powagi.

- Tak. W porządku...

Ta Rose, która siedziała teraz przede mną na łóżku to nie była Rose, którą znam. Znana mi Rose nie siedziałaby tak bezczynnie i wpatrywała się w podłogę. To była moja wina. Wzdychając ciężko skrzyżowałam ręce na piersi i powiedziałam:

- To była moja wina...

- Nie obwiniaj się sierżantko!

Nie wiarygodne. Ona właśnie pierwszy raz podniosła na mnie głos.

- Nie wszystko jest przez ciebie! Nie musisz nosić wszystkich win na swoich barkach!

Zszokowało mnie. Nagle Rose schowała twarz w dłoniach i zaczęła mnie przepraszać za swój ton. Poprawiłam swoje okulary, usiadłam obok niej i patrząc na okno powiedziałam łagodnym głosem:

- Wiem, że nie muszę tego robić...ale jest taki czas w życiu człowieka gdy musi jakoś odpokutować swoje grzechy. Każdy człowiek również posiada swoje skrzydła wolności, chwały i lata na nich do woli...mi wielokrotnie wyrywano te skrzydła i za każdym razem musiałam je odzyskiwać, ale na piechotę...

Z każdym moim słowem Rose zaczynała powoli odkrywać swoją twarz. Chyba zrozumiała co chciałam jej przekazać, bo wstała i patrząc mi w oczy powiedziała:

- Rozumiem panią i chcę by pani wiedziała, że może pani na mnie zawsze liczyć.

Gdy skończyła swoją wypowiedź, wyszła powoli z pokoju. Nagle za sobą usłyszałam te słowa:

- Kiedy ty zdążyłaś wymyślić te słowa?

Odwróciłam się i zobaczyłam, że Levi się obudził. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:

- Dawno się obudziłeś?

- Obudziłem się w chwili gdy Rose podniosła głos. Nie chciałem wam przeszkadzać, więc się nie odzywałem.

Zaśmiałam się delikatnie i podeszłam do niego mówiąc:

- To nie ładnie tak podsłuchiwać.

Levi usiadł na łóżku i gestem pokazał bym usiadła obok niego. Zrobiłam tak jak chciał, a on patrząc na moje bandaże powiedział:

- Kolejny raz uratowałaś mi tyłek.

- Jednak tym razem ja też oberwałam.

Powiedziałam śmiejąc się. Jednak mój śmiech przerwał moment gdy położył dłoń na mojej zawiniętej w bandaż ręce.

- Ty naprawdę masz siłę nosić na sobie te wszystkie winy?

- Tak...

- No i zobacz co ci zrobiły.

Mówiąc to przejechał ręką po moim bandażu.

- To nic. Nie takie rany miałam na sobie.

- Nie chcę żebyś nosiła je sama.

- A ja nie chcę obciążać nimi innych.

- Dla mnie to nie problem.

Po jego słowach już wiedziałam o co mu chodzi.

- Ja też nie jestem święty.

- Nie musisz tego dla mnie robić...

- Ale chcę.

Mówiąc to wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją, a gdy to zrobiłam powiedział:

- Obiecuję, że zawsze będę cię bronił choćby nawet za cenę życia.

Uśmiechnęłam się do niego mówiąc:

- Ja tak samo.

Od tamtej chwili jego życie spoczywało w moich rękach, a moje życie w jego.

--------------------------------

3K *skacze że szczęścia* Rany! Nie wiedziałam, że tyle osób interesuje to co ja tu pisze. Ogromnie dziękuję za wasze stalowe nerwy by to czytać i cierpliwość do mnie XD


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz