Następnego dnia rano siedziałam na łóżku w skrzydle szpitalnym. Obudziłam się godzinę temu z utraty przytomności. Prawie na całym ciele miałam bandaże przez dużą ilość ran. Na łóżku obok mnie leżał jeszcze nieprzytomny Levi. Siedząc tam, patrzyłam w okno na lśniące promienie słoneczne i modliłam się o to by się jeszcze kiedyś obudził. Jednak co jakiś czas spoglądałam na drzwi z nadzieją, że się otworzą. Pierwszy raz w moim życiu chciałam by DiDi wparowała przez te drzwi i zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Chyba muszę się przyzwyczaić, że nigdy już tak nie będzie. W końcu wstałam z łóżka i podeszłam do Leviego. Usiadłam na jego łóżku i położyłam rękę na jego dłoni po czym pocałowałam go delikatnie w czoło. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Stanęłam szybko na nogi i spojrzałam w ich stronę. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Do pokoju weszła...DiDi! Miała nienaturalnie smutną minę i schowaną jedną rękę za plecami.
- Dowiedziałam się, że zostałaś ranna, więc postanowiłam cię odwiedzić...Jednak nie tylko z tego powodu tu przyszłam.
Wyciągnęła rękę zza pleców po czym zobaczyłam, że trzyma w niej kolorowy notatnik. Skądś go znałam tylko nie pamiętam skąd.
- W dzieciństwie razem z Silver robiłyśmy we trzy wszystko w tym notatniku. Spójrz.
Mówiąc to podała mi go. Wzięłam go do ręki i otworzyłam. Na pierwszej stronie widać było nasze dziecinne podpisy. Na każdej następnej stronie albo był rysunek, albo wiersz lub oba naraz. Podczas oglądania tego notatnika przypomniały mi się najlepsze momenty z naszego dzieciństwa.
- Znalazłam go u mnie w domu po tym jak od ciebie uciekłam. Przejrzałam go całego i uświadomiłam sobie, że ty naprawdę nie mogłabyś tego zrobić Silver bez powodu.
Po kilku minutowej ciszy z oczu DiDi zaczęły lecieć łzy. Ja również zaczęłam płakać. W końcu przytuliłyśmy się i jednocześnie przez łzy powiedziałyśmy:
- Przepraszam!
Stałyśmy tak przez kilka minut. Następnie rozłączyłyśmy się i przestałyśmy płakać. Nagle DiDi zauważyła nieprzytomnego Leviego.
- O rany! Nie zauważyłam go! Czy on to wszystko widział?
Byłam tym zirytowana, ale z powodu wcześniejszego płaczu wytłumaczyłam jej to na spokojnie.
- Nie DiDi. On nas nie widział.
- Więc nas słyszał?
- Nie. DiDi on jest nieprzytomny.
- Ach! Już rozumiem. To ja już nie będę wam przeszkadzać.
- Niby w czy...
Nie zdążyłam zapytać, bo wyszła. Powiem szczerze, że brakowało mi jej głupoty. Znów usiadłam na łóżku Leviego i zaczęłam delikatnie przeczesywać jego włosy ręką. W pewnym momencie drzwi do pokoju znów się otworzyły. Do środka weszła Rose.
- P-przeszkadzam pani?
Szybko wstałam i odpowiedziałam:
- Nie. Nie przeszkadzasz mi.
Rose z ulgą podeszła do okna i otworzyła mówiąc:
- Potrzeba tu trochę świeżego powietrza.
Zaśmiałam się lekko. Pozwoliłam jej usiąść na moim łóżku i patrząc w podłogę z powagą spytała:
- Wszystko w porządku sierżantko?
Nie widziałam jeszcze u niej takiej powagi.
- Tak. W porządku...
Ta Rose, która siedziała teraz przede mną na łóżku to nie była Rose, którą znam. Znana mi Rose nie siedziałaby tak bezczynnie i wpatrywała się w podłogę. To była moja wina. Wzdychając ciężko skrzyżowałam ręce na piersi i powiedziałam:
- To była moja wina...
- Nie obwiniaj się sierżantko!
Nie wiarygodne. Ona właśnie pierwszy raz podniosła na mnie głos.
- Nie wszystko jest przez ciebie! Nie musisz nosić wszystkich win na swoich barkach!
Zszokowało mnie. Nagle Rose schowała twarz w dłoniach i zaczęła mnie przepraszać za swój ton. Poprawiłam swoje okulary, usiadłam obok niej i patrząc na okno powiedziałam łagodnym głosem:
- Wiem, że nie muszę tego robić...ale jest taki czas w życiu człowieka gdy musi jakoś odpokutować swoje grzechy. Każdy człowiek również posiada swoje skrzydła wolności, chwały i lata na nich do woli...mi wielokrotnie wyrywano te skrzydła i za każdym razem musiałam je odzyskiwać, ale na piechotę...
Z każdym moim słowem Rose zaczynała powoli odkrywać swoją twarz. Chyba zrozumiała co chciałam jej przekazać, bo wstała i patrząc mi w oczy powiedziała:
- Rozumiem panią i chcę by pani wiedziała, że może pani na mnie zawsze liczyć.
Gdy skończyła swoją wypowiedź, wyszła powoli z pokoju. Nagle za sobą usłyszałam te słowa:
- Kiedy ty zdążyłaś wymyślić te słowa?
Odwróciłam się i zobaczyłam, że Levi się obudził. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Dawno się obudziłeś?
- Obudziłem się w chwili gdy Rose podniosła głos. Nie chciałem wam przeszkadzać, więc się nie odzywałem.
Zaśmiałam się delikatnie i podeszłam do niego mówiąc:
- To nie ładnie tak podsłuchiwać.
Levi usiadł na łóżku i gestem pokazał bym usiadła obok niego. Zrobiłam tak jak chciał, a on patrząc na moje bandaże powiedział:
- Kolejny raz uratowałaś mi tyłek.
- Jednak tym razem ja też oberwałam.
Powiedziałam śmiejąc się. Jednak mój śmiech przerwał moment gdy położył dłoń na mojej zawiniętej w bandaż ręce.
- Ty naprawdę masz siłę nosić na sobie te wszystkie winy?
- Tak...
- No i zobacz co ci zrobiły.
Mówiąc to przejechał ręką po moim bandażu.
- To nic. Nie takie rany miałam na sobie.
- Nie chcę żebyś nosiła je sama.
- A ja nie chcę obciążać nimi innych.
- Dla mnie to nie problem.
Po jego słowach już wiedziałam o co mu chodzi.
- Ja też nie jestem święty.
- Nie musisz tego dla mnie robić...
- Ale chcę.
Mówiąc to wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją, a gdy to zrobiłam powiedział:
- Obiecuję, że zawsze będę cię bronił choćby nawet za cenę życia.
Uśmiechnęłam się do niego mówiąc:
- Ja tak samo.
Od tamtej chwili jego życie spoczywało w moich rękach, a moje życie w jego.
--------------------------------
3K *skacze że szczęścia* Rany! Nie wiedziałam, że tyle osób interesuje to co ja tu pisze. Ogromnie dziękuję za wasze stalowe nerwy by to czytać i cierpliwość do mnie XD
CZYTASZ
(SnK) Droga do szczęścia
FanfictionW tej historii pokaże wam jak żyła w Shingeki no kyojin (Atack on titan) moja bohaterka Dizzy Denck.