37.Niespokojne dni

189 17 3
                                    

Na następny dzień, już od razu po przebudzeniu miałam na czole pulsującą żyłę. Gdy tylko wstałam z łóżka i spojrzałam na okno, zobaczyłam, że Silver łazi po placu i wydziera się na wszystkich. Nie wiedziałam co krzyczy, bo miałam zamknięte okno (i raczej wolałam takie mieć), więc ubrałam się szybko i zeszłam na dół.

- Co ty tu robisz?

Spytałam ze spokojnym wyrazem twarzy. Ona gdy już wypatrzyła mnie wzrokiem, podeszła do mnie energicznym krokiem i zaczęła delikatnie na mnie krzyczeć:

- Co ja tu robię?! Chyba powinnaś to wiedzieć!

W jej oczach wyraźnie było widać nieopanowany gniew. Jednak ja nadal ze swoim nienaturalnie opanowanym wyrazem twarzy odpowiadałam spokojnie:

- Ale ja tego nie wiem.

- To ci wytłumaczę, bo myślami jesteś chyba gdzie indziej! Otóż, wychodzę dzisiaj rano na plac w siedzibie żandarmerii i patrzę, a tu cały sprzęt do treningu kadetów zniszczony!

- I pewnie teraz myślisz, że to moja wina?

- Nie! Ja nie myślę, ja to wiem!

- To, aż dziwne że nie myślisz, bo ty zwykle myślisz za dużo.

- Mniejsza z tym! Masz naprawić ten sprzęt, albo spotkają cię straszne konsekwencje!

- Przecież nie ja go zniszczyłam.

- Nie obchodzi mnie kto go zniszczył! Masz go naprawić!

Mówiąc to odwróciła się i poszła w stronę wyjścia z siedziby. Gdy zniknęła mi już z oczu, odetchnęłam z ulgą i poszłam w stronę sali konferencyjnej spotkać się z moim oddziałem. Usiadłam przy stole tak jak zwykle i zaczęłam pić przygotowaną przez nich herbatę. Dziwiło mnie to, że stali przede mną tak jak zawsze i nie odezwali się do mnie ani słowem. W końcu nie wytrzymując dalej tej ciszy odezwałam się pierwsza mówiąc:

- O co chodzi? Czemu nic nie mówicie?

Nadal stali cicho. Czułam jakbym spotkała obce osoby, które boją się do mnie odezwać.

- Wiecie...spotkałam dzisiaj rano Silver. Zaczęła mnie oskarżać o zniszczenie jej sprzętu do ćwiczeń. Czy wiecie coś na ten temat?

- Nie, nic nie wiemy na ten temat.

Odpowiedziała dość szybko Anna. Nawet trochę za szybko. Wyglądała na zestresowaną, jakby coś przede mną ukrywała, a wiadomo, że ona nie potrafi kłamać. Jednak nie zwracając na to uwagi przestałam ich pytać i wstając z krzesła, pokierowałam się do wyjścia mówiąc:

- Poczekajcie tu na mnie zaraz wracam.

Wyszłam z pomieszczenia i przyłożyłam ucho do zamkniętych drzwi, by usłyszeć o czym rozmawiają. Po chwili zupełnej ciszy usłyszałam jak inni krzyczą na Annę:

- Czemu ty zawsze musisz się tak stresować!

Zaczął Kort.

- Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie...

- Ciesz się, że przynajmniej sierżantka nie dowiedziała się, że to była Rose!

Ostatnie słowa Vincenta sprawiły, że znieruchomiałam. Otworzyłam szybko drzwi i patrząc na ich wystraszone twarze, usiadłam z powrotem przy stole i spytałam:

- Macie mi może coś do powiedzenia?

Wiedzieli, że to wszystko słyszałam, bo inaczej nie byliby tak przerażeni. Nagle Rose upadła przede mną na kolana i ze łzami w oczach zaczęła się tłumaczyć:

(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz