Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam że jestem w pokoju szpitalnym. Podniosłam się, ale zaraz opadłam, ponieważ moje ciało było całkiem bez sił do tego stopnia że nawet okularów nie mogłam podnieść z szafki stojącej obok mnie (bo wiecie ja wam tego nie pisałam, ale ja noszę okulary i to od samego początku). Położyłam rękę na głowie i poczułam że jest obwiązana bandażem. Nie mogłam nic zrobić więc patrzyłam się w sufit i próbowałam sobie przypomnieć coś z tamtej chwili. Pamiętam jedynie że siedziałam bez sił pod drzewem i w pewnym momencie zemdlałam. Moje myśli przerwały otwierające się drzwi do mojej sali. Weszła pielęgniarka, która jak mnie zobaczyła uśmiechnęła się i powiedziała:
- Widzę że już się obudziłaś. To dobrze, bo właśnie miałam ci dać leki przeciw bólowe.
Mówiąc to podeszła do szafki obok mnie i położyła na niej pojemniczek z lekarstwami. Wyjęła jedną tabletkę i podając mi ją razem ze szklanką wody powiedziała:
- No już, weź to. To ci pomoże.
Powoli podniosłam rękę i wzięłam od niej szklankę i tabletkę. Połknęłam ją i położyłam szklankę na szafce. Pielęgniarka uśmiechnęła się szerzej i powiedziała:
- Świetnie. Teraz sprawdzę jak tam twoja głowa.
Mówiąc to odwinęła mój bandaż i przez chwilę patrzyła na moja głowę.
- Hmm... Krwawienie ustąpiło więc bandaż ci już raczej nie potrzebny. Powiedz jak tam twoje plecy?
- D-dobrze.
- Nie bolą cię?
- Nie.
Odłożyła bandaż, usiadła obok mnie na krześle i zaczęła ze mną rozmawiać jednocześnie zapisując coś w jakimś dzienniczku.
- Nieźle wtedy oberwałaś. Ledwo zatrzymaliśmy krwawienie.
Zaciekawiły mnie jej słowa. Może mogłaby mi przypomnieć co się wtedy stało.
- Jak ja się tu znalazłam?
- Przyniósł cię na rękach jakiś mężczyzna.
- To znaczy jaki?
- Taki dość niski, w mundurze ze Skrzydłami Wolności.
Po tych słowach zamarłam. Czy to było możliwe że uratował mnie sam kapral Levi?! Pielęgniarka widocznie zauważyła moje oszołomienie, bo przestała pisać, wstała i powiedziała:
- Dobrze to ja ci już nie będę przeszkadzać. Odpoczywaj sobie, a ja przyjdę wieczorem.
Mówiąc to wyszła z pokoju. Ja nadal nie mogłam zapomnieć jej słów opisujących Leviego. Przecież on uratował mi życie, bo nie dość że pokonał tamtego tytana to jeszcze zabrał mnie NA RĘKACH do szpitala. W końcu przestałam o tym myśleć i postanowiłam się przespać żeby odzyskać więcej energii. Nie wiem dokładnie ile minęło od czasu mojego zaśnięcia, ale nagle obudził mnie łomot drzwi, który brzmiał jakby ktoś je wyważył. Przestraszyłam się, spojrzałam na drzwi, a w nich zobaczyłam sapiącą ze zmęczenia DiDi.
- Och Dizzy! Tak się cieszę że żyjesz!
Podbiegła do mnie i przytuliła mnie tak, że nie mogłam złapać oddechu.
- DiDi, jeśli mnie teraz nie puścisz naprawdę umrę z powodu braku powietrza!
- Oj, przepraszam.
Puściła mnie i siadła na krześle, na którym wcześniej siedziała pielęgniarka. Patrzyła na mnie tak jakby była mi coś winna.
- Wiesz... Przepraszam cię za tam to podczas twojego powrotu. Nie wiedziałam że jesteś smutna, a tak w ogóle czemu taka byłaś?
Te słowa sprawiły że znów zaczęła boleć mnie głowa.
- No wiesz... Pamiętasz Sonie, o której ci opowiadałam?
- Pewnie że ją pamiętam, a właśnie miałaś mi ją przedstawić więc kiedy to zrobisz?
- Nie, ona już do ciebie nie przyjdzie, z resztą do mnie też nie.
- Dlaczego?
- Ponieważ na tamtej podróży znalazłam jej kurtkę.
- No i co? Latała bez kurtki?!
- Chyba nie rozumiesz mojego przekazu prawda?
- No nie całkiem.
Poczułam się zirytowana tym że DiDi nie zawsze rozumie to co mówię, więc postanowiłam zamiast słów przejść do czynów.
- Wiesz co?! Skoro tak bardzo chcesz ją poznać to po wyjściu ze szpitala mogę cię do niej zaprowadzić.
- Naprawdę?!
- Oczywiście.
Dziwne było to że nie dziwiła się moją smutną miną gdy to mówiłam. W pewnym momencie wstała szybko z krzesła i podchodząc do drzwi powiedziała:
- To ja zaraz wracam. Muszę tylko szybko coś załatwić!
Wyszła z pokoju. Trochę przerażały mnie jej słowa, ponieważ zawsze jak tak mówiła to nigdy nie było wiadomo co chce zrobić! Przestałam jednak o tym myśleć i zaczęłam korzystać z chwili spokoju patrząc na okno przez, które było widać piękny poranek. Była już jesień jednak poranki były tak samo piękne i słoneczne jak w lato. Po kilku minutach do mojego pokoju weszła ta sama pielęgniarka co wcześniej z tym samym uśmiechem na twarzy.
- No kochana, możesz już iść do domu!
- Jak to? Myślałam że jeszcze tu pobędę!
- Miało tak być, ale przyszła do mnie twoja koleżanka i powiedziała że będzie się tobą opiekować więc uznaliśmy z twoim lekarzem że możesz z nią wrócić do domu.
Po tych słowach do pokoju weszła DiDi i pomachała mi sygnalizując że to z nią mam wracać do domu. Pielęgniarka podała mi moje ubrania i zaprowadziła mnie do łazienki gdzie mogłam się przebrać. Przebrałam się i wyszłam z DiDi z mojego pokoju szpitalnego.
- A więc to chciałaś załatwić!
- No wiem, jestem genialna prawda?! Teraz nie dość że od razu możemy pójść do Sonii to jeszcze będę się tobą opiekować! Jestem genialna prawda?!
- Tak, pewnie że jesteś.
Odpowiedziałam sarkastycznie i uśmiechnęłam się do niej. Po drodze ze szpitala gdy rozmawiałam z DiDi nagle ona przerwała i zatrzymała mnie.
- Co jest DiDi?
- Czy widzisz tą samą osobę co ja, bo ja ją widzę doskonale!
Nie wiedziałam o kogo chodzi więc spojrzałam w tą stronę co ona i przeżyłam szok!
-----------------------------
Wiem...genialnie kończę rozdziały!
CZYTASZ
(SnK) Droga do szczęścia
FanfictionW tej historii pokaże wam jak żyła w Shingeki no kyojin (Atack on titan) moja bohaterka Dizzy Denck.