Rano przed zbiórką mojego oddziału przeszłam po pokojach i poinformowałam ich że mają wolne do odwołania. Wyszłam na plac, myśląc o tym co będzie robił ten kadet jak się tam zjawię. Jednak jego tam nie było. Plac jak zawsze o poranku był pusty. Wtedy naprawdę byłam na niego zła. Żeby spóźniać się pierwszego dnia?! On nawet nie wie z kim zadziera. Po kilku minutach czekania, w końcu wybiegł z budynku, na plac i stanął na baczność mówiąc:
- Przepraszam za spóźnienie sierżantko, ale trochę zaspałem...
- Trochę?!
Posłałam mu zabijające spojrzenie. Wyglądał na przerażonego. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej grozy w jednym kadecie. Skończyłam patrzeć się na niego w „ten" sposób i krzyżując ręce na piersi odezwałam się:
- No dobrze już. Dzisiaj ci odpuszczę, ale wiedz że bardzo nie lubię spóźnialskich. Rozumiemy się?
- Tak jest!
- No! To zaczynajmy trening. Dawaj!
- Ale co mam zrobić?
- Zaatakować mnie.
- Zaatakować panią?
- Tak. No dalej!
Po tych słowach z widoczną niechęcią zaczął biec w moją stronę. Jednak wszystkie jego ataki bez trudu udało mi się zablokować. Na koniec, gdy chciałam zobaczyć jak się broni, wymierzyłam w niego cios i trafiłam go w nos. Upadł na ziemię, a ja stojąc nad nim zaczęłam wymieniać mu błędy jakie popełnił.
- Za luźne nadgarstki, zła postawa nóg, unikanie kontaktu wzrokowego i oczywiście brak obrony. Widać mamy dużo do nadrobienia.
Po tych słowach wyciągnęłam do niego rękę żeby mu pomóc. Wstał nadal trzymając się za lekko spuchnięty nos mówiąc:
- Ale już nie będę pani atakować?
- Nie, już nie. No dobrze to może zaczniemy od najważniejszego, czyli od obrony.
Nie mówiąc nic dalej znowu wymierzyłam w niego cios i ponownie uderzyłam go w nos. Tym razem nie upadł, ale polała się krew. Nie mogąc na niego patrzeć, wyciągnęłam z kurtki chusteczkę i podałam mu mówiąc:
- Masz. Wytrzyj ten nos.
Chłopak ze zdziwieniem w oczach wziął ode mnie chusteczkę i przyłożył sobie do nosa.
- Dla twojej wiadomości to był atak, który miałeś obronić.
- Ale nie wiedziałem że chcesz mnie uderzyć.
- Bo to było uderzenie z zaskoczenia. Powinieneś na to uważać.
- Będę uważał.
Odpowiedział ze wstydem w oczach. Po chwili zabrałam mu sprzed nosa moją chusteczkę mówiąc:
- Już wystarczy. Krew ci nie leci.
- Ale, po co pani zaplamiona chusteczka?
- Wypiorę ją, a poza tym mam tylko jedną.
- Aha, rozumiem.
Po jego słowach schowałam moją chusteczkę z powrotem do kieszeni.
- No dobrze, to może powrócimy do treningu?
- Tak jest!
Znowu zaczęliśmy ćwiczyć obronę przed atakami, jednak teraz szło mu coraz lepiej. Gdy już wystarczająco blokował moje uderzenia uśmiechnęłam się lekko, mówiąc:
- Widzę że dość szybko się uczysz.
- Staram się...
Odpowiedział nieśmiało spuszczając wzrok. Następnie zaczęliśmy ćwiczyć jego nadgarstki robiąc różne ćwiczenia takie jak: uderzanie w coś twardego lub po prostu wyginanie ręki, co nie było dość przyjemne. Jednak i tym razem szybko poszło z jego nauką co mnie coraz bardziej zadowalało. Ćwiczenia z postawą nóg poszły jeszcze szybciej niż poprzednie. Zostało nam już tylko jedno do zrobienia. To było unikanie kontaktu wzrokowego. Wiedziałam że nie będzie to łatwe po zwróceniu uwagi na nieśmiałość chłopaka, ale postanowiłam temu podołać.
- Słuchaj, to będzie proste ćwiczenie. Po prostu odpowiedz mi na pytanie: jesteś nieśmiały prawda?
Chłopak w końcu normalnie na mnie spojrzał i odpowiedział:
- Tak, trochę jestem...
To było dziwne. Czułam jakby było mi go żal, a przecież ja go w ogóle nie znam. Jednak coś wewnątrz mnie mówiło mi że warto się z nim zapoznać. Uśmiechnęłam się lekko i rzekłam moim normalnym głosem:
- Wiesz...trochę mi kogoś przypominasz.
- A kogo?
- A, szkoda gadać. Zrobiłeś dzisiaj duże postępy. Możesz teraz iść coś zjeść.
Mówiąc to poszłam w stronę stołówki. Chłopak też szedł w tą stronę, ale najwidoczniej nie chciał iść obok mnie co mi nawet pasowało, bo czułam się dziwnie w jego towarzystwie. Podczas przebywania na stołówce zauważyłam że prawie przez cały czas się na mnie gapił, jakby pierwszy raz widział kobietę. Po śniadaniu dowiedziałam się że kadet ma teraz spotkanie z Hanji, więc postanowiłam pójść do sali konferencyjnej, by tam spotkać się z moim oddziałem. Gdy wszyscy się zebraliśmy między nami trwała niezręczna cisza. W końcu przerwała ją Rose, mówiąc:
- Widziała pani tego nowego?
Nie chciałam rozmawiać na ten temat, ale nie chciałam im tego pokazywać, więc odpowiadałam normalnie.
- Tak widziałam go.
- No i jaki on jest?
- Powiedzmy że jest dość nieśmiały.
- Cóż...nie chcę pani urazić, ale to podobnie jak pani.
Po wypowiedzeniu tych słów, skuliła się lekko jakby zaraz miała oberwać. Jednak ja taka nie jestem.
- Nie uraziłaś mnie Rose. Ja sama porównałam się do niego.
- Naprawdę?
Oni wiedzieli jaki jest mój charakter, ale jednak byli zdziwieni moją odpowiedzią.
- A czy on będzie z nami w oddziale?
Tak myślałam że o to spytają.
- Nie wiem tego, bo dopiero będę go poznawać, ale powiedzmy że mnie zainteresował.
Powiedziałam im prawdę. Już samo to że był tytanem było niezwykłe, a teraz jeszcze się dowiedziałam że całkiem szybko się uczy. Ciekawa jestem: czym on mnie jeszcze zaskoczy?
-----------------------------
Cóż...ja chciałam tylko podziękować za głosy i za komentarz od AnonimowaAnia6. Jesteś super:)
CZYTASZ
(SnK) Droga do szczęścia
Fiksi PenggemarW tej historii pokaże wam jak żyła w Shingeki no kyojin (Atack on titan) moja bohaterka Dizzy Denck.