Po treningu z kadetami postanowiłam sama poćwiczyć. Już chciałam zacząć się rozciągać, ale w pewnym momencie znowu usłyszałam kroki biegnące w moją stronę. Myślałam że szlak mnie trafi jak tylko zobaczyłam biegnącą DiDi.
- Czego znowu chcesz DiDi?
- Bo wiesz... Dostałam określone ćwiczenia jakie masz robić na twój kręgosłup i skoro już zaczynasz ćwiczyć to pomyślałam że to najlepszy moment żebyś je wykonała.
- No dobra skoro już tu jesteś to mów co mam robić.
Uśmiechnęła się przerażająco. Po chwili już wisiałam głową do dołu z przywiązanym sznurkiem do nóg.
- A ile dokładnie mam tak wisieć?
- No wiesz... Dokładnie to tak z dziesięć minut.
- Świetnie.
Powiedziałam cicho z irytacją. Chyba nigdy nie czułam się aż tak upokarzająco.
- Powiedz mi czemu ciągle trzymasz swoją koszulę?
- Chcesz zobaczyć?!
- Tak.
Z niechęciom zdjęłam ręce z koszuli, a ta w ułamku sekundy opadła. W ostatniej chwili ją złapałam żeby nie opadła całkowicie, bo chyba bym się zabiła ze wstydu.
- Już rozumiesz?!
- Tak, tak rozumiem. Możesz ją sobie trzymać.
Mówiła chichocząc w ukryciu.
Gdy w końcu opuściła mnie na dół oparłam się o słupek i spytałam.
- No, coś jeszcze?
- Jeszcze tylko brzuszki.
- Naprawdę?!
- Tak.
Byłam zirytowana.
- Nie kręci ci się czasem w głowie?
- Oczywiście że mi się kręci w głowie niby dlaczego myślisz się opieram o słupek?!
- No tak.
Położyłam się na ziemi i zaczęłam robić brzuszki. Po kilku minutach ćwiczeń usłyszałam otwierające się drzwi na zewnątrz. Na plac wyszła osoba, którą najmniej chciałam teraz widzieć. Z budynku wyszedł kapral Levi. Starałam się na niego nie patrzeć żeby się nie zaczerwienić przed DiDi. Ostatnią rzeczą jaką chce zrobić to pokazać DiDi że się rumienię przed kapralem.
- Podejdź do niego.
Przybliżyła się do mnie i wyszeptała mi te słowa do ucha.
- Niby po co?!
Zapytałam równie cichym głosem.
- Zagadaj do niego. No dalej.
Podniosła mnie z ziemi i zaczęła ciągnąć mnie w stronę kaprala.
- Puść mnie DiDi! Nie mam z nim o czym rozmawiać!
Na szczęście byłam silniejsza od niej i wyrwałam się jakoś z jej uścisku. Gdy się ogarnęłam zobaczyłam że kaprala już nie ma.
- Zobacz co narobiłaś! Teraz już nigdy nie spojrzę mu w oczy!
Usiadłam na ziemi i schowałam głowę w kolanach. Po chwili usłyszałam kroki idące w moją stronę. Poczułam rękę DiDi na moim ramieniu.
- Słuchaj... Przepraszam za tą sytuację, ale chciałam dobrze.
- Nie rozumiesz że ja jestem nieśmiała?!
W tym momencie przytuliła mnie i wyszeptała:
- Obiecuję że już nigdy więcej nie będę się wtrącać.
Siedziałyśmy tak przez kilka minut dopóki nie przypomniała mi się pewna rzecz.
- Słuchaj DiDi! Przypomniało mi się że mam mieć teraz badania w szpitalu więc pozwól że pójdę tam sama.
Wstałam nie czekając na odpowiedź i pobiegłam w stronę szpitala.
-------------------------------
Po badaniu:
- Cóż, widzę że głowa już w porządku tak samo jak plecy więc już jesteś całkowicie zdrowa.
Powiedziała ta sama pielęgniarka co wtedy.
- Czyli już nie potrzebuje opieki?
- Tak.
Odetchnęłam z ulgą w myślach, że już nie będę musiała się męczyć z DiDi. Wyszłam z pokoju badań kierując się ku wyjściu ze szpitala gdy nagle wpadła na mnie jakaś dziewczynka.
- Ałł! Och! Przepraszam bardzo!
- Nic się nie stało.
Dziewczynka wyglądała na dziewięć lat. Miała piękne blond włosy i świecące się jak gwiazdy, niebieskie oczy. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Czy coś się stało?
Popatrzyła w podłogę i odpowiedziała nieśmiało.
- Widzi pani, poszłam na chwile do łazienki i teraz nie wiem gdzie jest mój pokój szpitalny.
- A znasz numer pokoju?
- Tak. Jego numer to chyba 18.
- To chodź, zaprowadzę cię.
Wyciągnęłam do niej rękę. Spojrzała na nią i nieśmiało załapała spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.
- Tak w ogóle jak ci na imię?
- Elisabeth.
- Jak ładnie. Ja mam na imię Dizzy.
- Też ładnie.
Gdy po drodze rozmawiałam z Elisabeth już nie wydawał się taka nieśmiała wręcz przeciwnie bardzo się przede mną otworzyła.
- Bardzo chciałabym wyjść z tego szpitala. Jestem tu już drugi tydzień.
- Naprawdę?!
Zdziwiłam się bardzo tym co powiedziała.
Moim zdaniem nie wyglądała na chorą.
- Rodzice mówili mi że niedługo stąd wyjdę
Znaleźliśmy się pod drzwiami jej pokoju szpitalnego. Gdy otworzyłam drzwi szybko weszła do pokoju i wskoczyła na łóżko szpitalne.
- No dobrze to ja już pójdę. Do widzenia.
- Czekaj!
Dziewczynka zerwała się z łóżka.
- Przyjdziesz do mnie jeszcze?
Nie wiedziałam co powiedzieć. Widać bardzo mnie polubiła, a nie ukrywam że ja też bardzo lubię dzieci i nie mogłam się nie zgodzić.
- Mogę przyjść jutro jeśli chcesz.
- Tak bardzo chcę! To do jutra!
- Do jutra.
Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę wyjścia. Nie mogę uwierzyć w to że jakaś dziewczynka mogła mnie polubić i to tak bardzo. W sumie potrzebowałam trochę pozytywnego towarzystwa, a ta dziewczynka jest idealna do tej roli. Właściwie to czuję się jakbym znalazła młodszą siostrę.
-----------------
Kolejny rozdział żeby spełnić wasze prośby! Tak w ogóle dziękuję za tak miłe komentarze i głosowanie na moje rozdziały:) Jesteście super!
CZYTASZ
(SnK) Droga do szczęścia
FanfictionW tej historii pokaże wam jak żyła w Shingeki no kyojin (Atack on titan) moja bohaterka Dizzy Denck.