18.Zalecone ćwiczenia i nowa znajomość

190 20 2
                                    

Po treningu z kadetami postanowiłam sama poćwiczyć. Już chciałam zacząć się rozciągać, ale w pewnym momencie znowu usłyszałam kroki biegnące w moją stronę. Myślałam że szlak mnie trafi jak tylko zobaczyłam biegnącą DiDi.

- Czego znowu chcesz DiDi?

- Bo wiesz... Dostałam określone ćwiczenia jakie masz robić na twój kręgosłup i skoro już zaczynasz ćwiczyć to pomyślałam że to najlepszy moment żebyś je wykonała.

- No dobra skoro już tu jesteś to mów co mam robić.

Uśmiechnęła się przerażająco. Po chwili już wisiałam głową do dołu z przywiązanym sznurkiem do nóg.

- A ile dokładnie mam tak wisieć?

- No wiesz... Dokładnie to tak z dziesięć minut.

- Świetnie.

Powiedziałam cicho z irytacją. Chyba nigdy nie czułam się aż tak upokarzająco.

- Powiedz mi czemu ciągle trzymasz swoją koszulę?

- Chcesz zobaczyć?!

- Tak.

Z niechęciom zdjęłam ręce z koszuli, a ta w ułamku sekundy opadła. W ostatniej chwili ją złapałam żeby nie opadła całkowicie, bo chyba bym się zabiła ze wstydu.

- Już rozumiesz?!

- Tak, tak rozumiem. Możesz ją sobie trzymać.

Mówiła chichocząc w ukryciu.

Gdy w końcu opuściła mnie na dół oparłam się o słupek i spytałam.

- No, coś jeszcze?

- Jeszcze tylko brzuszki.

- Naprawdę?!

- Tak.

Byłam zirytowana.

- Nie kręci ci się czasem w głowie?

- Oczywiście że mi się kręci w głowie niby dlaczego myślisz się opieram o słupek?!

- No tak.

Położyłam się na ziemi i zaczęłam robić brzuszki. Po kilku minutach ćwiczeń usłyszałam otwierające się drzwi na zewnątrz. Na plac wyszła osoba, którą najmniej chciałam teraz widzieć. Z budynku wyszedł kapral Levi. Starałam się na niego nie patrzeć żeby się nie zaczerwienić przed DiDi. Ostatnią rzeczą jaką chce zrobić to pokazać DiDi że się rumienię przed kapralem.

- Podejdź do niego.

Przybliżyła się do mnie i wyszeptała mi te słowa do ucha.

- Niby po co?!

Zapytałam równie cichym głosem.

- Zagadaj do niego. No dalej.

Podniosła mnie z ziemi i zaczęła ciągnąć mnie w stronę kaprala.

- Puść mnie DiDi! Nie mam z nim o czym rozmawiać!

Na szczęście byłam silniejsza od niej i wyrwałam się jakoś z jej uścisku. Gdy się ogarnęłam zobaczyłam że kaprala już nie ma.

- Zobacz co narobiłaś! Teraz już nigdy nie spojrzę mu w oczy!

Usiadłam na ziemi i schowałam głowę w kolanach. Po chwili usłyszałam kroki idące w moją stronę. Poczułam rękę DiDi na moim ramieniu.

- Słuchaj... Przepraszam za tą sytuację, ale chciałam dobrze.

- Nie rozumiesz że ja jestem nieśmiała?!

W tym momencie przytuliła mnie i wyszeptała:

- Obiecuję że już nigdy więcej nie będę się wtrącać.

Siedziałyśmy tak przez kilka minut dopóki nie przypomniała mi się pewna rzecz.

- Słuchaj DiDi! Przypomniało mi się że mam mieć teraz badania w szpitalu więc pozwól że pójdę tam sama.

Wstałam nie czekając na odpowiedź i pobiegłam w stronę szpitala.

-------------------------------

Po badaniu:

- Cóż, widzę że głowa już w porządku tak samo jak plecy więc już jesteś całkowicie zdrowa.

Powiedziała ta sama pielęgniarka co wtedy.

- Czyli już nie potrzebuje opieki?

- Tak.

Odetchnęłam z ulgą w myślach, że już nie będę musiała się męczyć z DiDi. Wyszłam z pokoju badań kierując się ku wyjściu ze szpitala gdy nagle wpadła na mnie jakaś dziewczynka.

- Ałł! Och! Przepraszam bardzo!

- Nic się nie stało.

Dziewczynka wyglądała na dziewięć lat. Miała piękne blond włosy i świecące się jak gwiazdy, niebieskie oczy. Wyglądała na zdenerwowaną.

- Czy coś się stało?

Popatrzyła w podłogę i odpowiedziała nieśmiało.

- Widzi pani, poszłam na chwile do łazienki i teraz nie wiem gdzie jest mój pokój szpitalny.

- A znasz numer pokoju?

- Tak. Jego numer to chyba 18.

- To chodź, zaprowadzę cię.

Wyciągnęłam do niej rękę. Spojrzała na nią i nieśmiało załapała spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.

- Tak w ogóle jak ci na imię?

- Elisabeth.

- Jak ładnie. Ja mam na imię Dizzy.

- Też ładnie.

Gdy po drodze rozmawiałam z Elisabeth już nie wydawał się taka nieśmiała wręcz przeciwnie bardzo się przede mną otworzyła.

- Bardzo chciałabym wyjść z tego szpitala. Jestem tu już drugi tydzień.

- Naprawdę?!

Zdziwiłam się bardzo tym co powiedziała.

Moim zdaniem nie wyglądała na chorą.

- Rodzice mówili mi że niedługo stąd wyjdę

Znaleźliśmy się pod drzwiami jej pokoju szpitalnego. Gdy otworzyłam drzwi szybko weszła do pokoju i wskoczyła na łóżko szpitalne.

- No dobrze to ja już pójdę. Do widzenia.

- Czekaj!

Dziewczynka zerwała się z łóżka.

- Przyjdziesz do mnie jeszcze?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Widać bardzo mnie polubiła, a nie ukrywam że ja też bardzo lubię dzieci i nie mogłam się nie zgodzić.

- Mogę przyjść jutro jeśli chcesz.

- Tak bardzo chcę! To do jutra!

- Do jutra.

Wyszłam z pokoju i poszłam w stronę wyjścia. Nie mogę uwierzyć w to że jakaś dziewczynka mogła mnie polubić i to tak bardzo. W sumie potrzebowałam trochę pozytywnego towarzystwa, a ta dziewczynka jest idealna do tej roli. Właściwie to czuję się jakbym znalazła młodszą siostrę.

-----------------

Kolejny rozdział żeby spełnić wasze prośby! Tak w ogóle dziękuję za tak miłe komentarze i głosowanie na moje rozdziały:) Jesteście super!


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz