14.Rany

209 25 0
                                    

Przez kilka dni uczono mnie co mogę robić, a czego nie mogę na pozycji sierżantki. Nie było z tego dużo do zapamiętania. Jedynie że mogę wydawać rozkazy i szkolić kadetów, a nawet kierować misją poza murami pod warunkiem że kapral na to zezwoli. Przede wszystkim nadal musiałam słuchać jego rozkazów i wykonywać je. Zapewne pamiętacie moją „zimną krew" podczas moich treningów. Nadal ją miałam jednak teraz nie pokazywałam jej aż tak jak wtedy. Przyznam się że praktycznie zawsze używam jej na kadetów, którzy nie wiedzą co to dyscyplina. Mój sposób na szkolenie kadetów jest taki sam jak mój kiedyś czyli dosyć ostry. Może dla kadetów nie był to przyjemny trening, ale z czasem stawali się coraz lepsi więc gdy jakiś kadet nie lubił mnie za to że dawałam mu takie trudne ćwiczenia później przychodził do mnie i mi dziękował za to że go tak wyszkoliłam. Tak się zapatrzyłam w nowe życie sierżantki że zapomniałam powiedzieć o tym moim bliskim. Gdy tylko mama otworzyła mi drzwi od razu powiedziałam jej w drzwiach że jestem sierżantką, a ona tylko uśmiechnęła się, rozpłakała i przytuliła mnie mocniej niż zwykle. Potem poszłam do DiDi, której powiedziałam to w taki sam sposób jak mamie, a ona przytuliła mnie mocniej niż mama. Pobyłam u niej trochę chciałam być dłużej, ale niestety musiałam wracać i załatwić moje obowiązki. Kilka dni później miała być moja pierwsza misja poza murami jako sierżantka. Przygotowywałam się do tego że być może będę miała na sobie los całego oddziału lecz nadal wahałam się czy temu podołam. Jednak jedyne co się zmieniło to to że zamiast jechać z tyłu grupy jechałam za kapralem czyli z przodu. Na tej wyprawie doczekaliśmy się ogromnej liczby tytanów. Niestety musieliśmy się rozdzielić i działać na własną rękę. Gdy odjechałam od grupy pobiegło za mną pięciu tytanów. Dla większej przewagi wjechałam w dość gęsty las i postanowiłam zabić tam tytany z ukrycia. Zsiadłam z konia i użyłam trójwymiarowego manewru żeby zaczepić się o drzewo i zaczekać na tytanów. Nie czekałam długo. W jednej chwili zjawiły się dwa naraz. Na szczęście nie widziały mnie i żeby to wykorzystać rzuciłam się na nich. Jednym mocnym cięciem odcięłam dwa karki naraz. Po chwili zjawiły się następne, które zabiłam podobnie jak poprzednie. Gdy z nimi skończyłam postanowiłam dołączyć do innych. Wróciłam do miejsca gdzie się rozstaliśmy i pojechałam za śladami kopyt. Po kilku minutach jazdy śladów kopyt już nie było. Nie wiedziałam, w którą stronę jechać więc stałam przez chwilę w miejscu. Nagle na niebie pojawiła się czarna flara, czyli to oznaczało że pojawił się odmieniec. Pojechałam jak najszybciej w kierunku wystrzelonej flary żeby pomóc w walce z odmieńcem. Gdy dojechałam na miejsce przeżyłam szok. Wszędzie leżały ciała poległych żołnierzy w tym żołnierzy z oddziału kaprala. Nagle pomyślałam gdzie jest kapral? Przecież on też jechał w tym kierunku. Po chwili poczułam drgającą ziemię pod nogami. To oznaczało że jakiś tytan idzie w moją stronę. Odwróciłam się i zobaczyłam tytana, który chodził na czworaka. To musiał być ten odmieniec, który tak wszystkich powybijał. Poczułam gniew gdy go zobaczyłam. Wyciągnęłam moje ostrza i ruszyłam w jego kierunku. Chciałam żeby zdechł, żeby cierpiał za to co zrobił z tymi wszystkimi ludźmi. Jednak mój gniew zupełnie zasłonił mi oczy i nie myślałam o niczym tylko o tym żeby go zabić. Tytan jednak przerósł moje oczekiwania i uciekał ode mnie próbując skakać po drzewach. Był bardzo szybki więc trudno mi było go trafić. Gdy jednak już zbliżałam się do jego karku w pewnym momencie poczułam ogromny ból. Kątem oka zobaczyłam że tytan uderzył mnie ręką w głowę. Uderzyłam o drzewo tak mocno że aż jęknęłam z bólu. Czułam jak krew spływa mi po głowie. Chciałam wstać jednak moje ciało było jak sparaliżowane. Nie miałam sił żeby się ruszyć mogłam jedynie patrzeć jak tytan podchodzi do mnie żeby mnie zjeść. Myślałam że to koniec, że dołączę do Sonii jednak tak się nie stało. Gdy tytan był już prawie przy mnie gdy w pewnym momencie zatrzymał się i upadł martwy na ziemię. Byłam tym zdziwiona jednak gdy upadł zobaczyłam że jakaś osoba stoi na jego głowie. Miałam przymrużone oczy i nie widziałam dokładnie kto to był, widziałam tylko że ten ktoś podchodził do mnie ze słowami.

- Nie martw się Dizzy, już wszystko w porządku.

Również słabo słyszałam więc głosu też nie mogłam poznać. W pewnym momencie już zupełnie opadłam z sił i zemdlałam.


(SnK) Droga do szczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz