Hey Kid, I will undress you.

26.7K 2.5K 485
                                    


Dziękuję emilyjenny16 za zwiastun, którym mile mnie zaskoczyła. 


_________________________________

W moim rodzinnym mieście zawsze czułem się najlepiej. Na żadnej ławce nigdy nie siedziało mi się tak dobrze jak na tej osiedlowej, na której wypiłem swoje pierwsze w życiu piwo i na żadnym boisku nie grało mi się lepiej niż na tym, gdzie rozgrywałem swoje pierwsze mecze z kumplami. Te wszystkie miejsca przywodziły na myśl same dobre wspomnienia. To był dom. Prawdziwy dom. Moje miejsce na ziemi. Za każdym razem gdy tu wracałem, czułem, jakbym znowu miał piętnaście lat. Tym razem było tak samo. Wysiadłem z samochodu i wyciągnąłem z bagażnika swoją torbę. Przewiesiłem ją przez ramię, zamknąłem auto i zacząłem iść energicznym krokiem w stronę swojego bloku. Uśmiechnąłem się pod nosem, mijając boisko, na którym właśnie rozgrywał się mecz dzieciaków z okolicy. Żadnego z nich nie kojarzyłem. Czy byłoby inaczej, gdybym nadal tu mieszkał? Prawdopodobnie nie, ale to ukłucie żalu, że ustąpiło się miejsca młodszym, narodziło się we mnie bezwiednie.

Pomyślałem o Avie i o tym, jak tu przychodziła ze swoimi ogromnymi maślanymi oczyma. Serce zabiło mi trochę mocniej – wiem, że to głupie, ale tak właśnie było. Mój organizm zaczął wytwarzać jakieś popieprzone hormony radości. Automatycznie ścisnęło mnie wewnątrz i poczułem mrowienie w spodniach. Cholera, sama myśl o tej dziewczynie wprawiała mnie w stan oszołomienia. Dzisiejszy pocałunek tylko pogłębił to uczucie. Bolesne wrażenie niedosytu miało mnie męczyć jeszcze przez jakiś czas. Musiałem zacząć myśleć o czymś okropnym i nieprzyjemnym, aby zatrzymać rodzące się w gaciach napięcie. Nie mogłem wparować do domu z widocznym wzwodem. Nawet jeżeli matka niczego by nie zauważyła, czułbym się jak głupi nieopanowany szczeniak.

Przemierzyłem ostatnie metry w dość szybkim tempie i zadzwoniłem domofonem pod swój numer mieszkania. Znajome brzęczenie pozwoliło mi otworzyć drzwi i wspiąłem się na ostatnie piętro. Mama już stała w progu z lekkim uśmiechem na ustach i założonymi rękoma.

-Czemu tak późno? -zapytała, rozpościerając ramiona, abym mógł się w nie wtulić –Będę musiała odgrzewać obiad.

-To przez Avę – ledwie wydusiłem, ponieważ jej uścisk był mocny i długi niczym te kilka tygodni, w ciągu których mnie nie widziała – Musiała prowadzić, bo ja nie byłem w najlepszej formie.

-Spiłeś się? -zmarszczyła brwi i odsunęła się, aby posłać mi groźne spojrzenie.

-Nie, po prostu wróciłem późno z pracy i nie spałem wystarczająco długo, by móc się skoncentrować odpowiednio na drodze – to zabrzmiało odpowiedzialnie na tyle, że mama nie więcej nie drążyła i w końcu uraczyła mnie tym swoim odgrzewanym w bólu obiadem.

-Zaplanowałeś sobie jakoś ten weekend? - zapytała, gdy pochłaniałem ostatnie kęsy –Chciałabym wynegocjować trochę twojego czasu dla siebie. Nie powinieneś przez te trzy dni siedzieć tylko z chłopakami.

-A czy kiedykolwiek Cię zaniedbałem? - pokręciła głową na moje pytanie – No, właśnie. Nawet Avę ci tu sprowadzę.

Gdy tylko wymieniłem imię brunetki, uśmiechnęła się i poklepała mnie po ramieniu.

-Cieszę się, Luke.

...

Pierwszy dzień spędzony z chłopakami pozwolił mi wyluzować. Rozegraliśmy dwa porządne mecze i po tym całym wycisku, przenieśliśmy się na naszą ławkę, żeby wypić po piwie. Trochę rozmawialiśmy, obgadaliśmy nieobecnego Clifforda i ustawiliśmy się na niedzielę. Mimo, iż było naprawdę fajnie, myślami ciągle wracałem do słodkiej buźki Avy. Nie chciałem czekać do jutra, żeby się z nią zobaczyć. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer. Odebrała od razu.

-Wow, co za refleks –rzuciłem zamiast się normalnie przywitać.

-Akurat miałam telefon w ręce – przyznała lekko zachrypniętym głosem.

-Wszystko w porządku? -zapytałem zaniepokojony – Dziwnie brzmisz.

-Jest okej, po prostu zaczęłam przysypiać – wyjaśniła – Mój tata dopiero wraca z trasy. Będzie tu rano, bo utknął w kilometrowym korku i jakoś tak mnie zmorzyło. Jak się bawisz?

-Przed chwilą się rozeszliśmy. Myślałem, że jeszcze uda mi się wyciągnąć cię na jakiś spacer – zagaiłem, mając nadzieję, że złapie haczyk.

-Nie, raczej nigdzie się stąd nie ruszam, ale możesz tu przyjść...

-Mogę?

-Wypijemy herbatę czy coś.

-Zdecydowanie wolę to „coś".

-Masz na myśli kawę? - pogrywała ze mną.

-Nie, Ava. Nie chcę kawy. Tak naprawdę przyjdę po to, żeby cię pocałować i zdjąć z ciebie majtki.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz