Hey Kid, I'm gonna break your heart.

79.9K 3.2K 1.3K
                                    

Czerwiec, 2014

Wpadłam do swojego pokoju, rzuciłam plecak i wręcz z prędkością światła udałam się do kuchni aby zjeść zupę. Nigdy nie lubiłam tej groszkowej papki, którą zawsze w poniedziałki przygotowywała moja mama, ale nie mogłam tracić czasu, aż w końcu mi odpuści. Gdy odstawiłam talerz, zabrałam się za zmywanie, ale robiłam to szybko i trochę niedokładnie - tak bardzo chciałam mieć to z głowy.

-Mogę iść? - zadałam pytanie, a moja mama skupiła na mnie swój zmęczony wzrok i kiwnęła głową z zastanowieniem. Najprawdopodobniej znowu miała jeden z tych swoich złych dni, więc musiałam wyjść tak szybko, żeby nie zdążyła się rozmyślić. Zbiegając na dół po schodach, cieszyłam się, że nie wspomniała o zmianie ciuchów, bo wyglądałam naprawdę ładnie w swojej nowej, niebieskiej sukience i plecionych sandałkach. Dotarłam na plac zabaw jako pierwsza i od razu swój wzrok skierowałam w stronę dużego boiska. Starsi chłopcy już rozpoczynali grę w kosza, więc z nadzieją rozejrzałam się za Moją Miłością – tak zwykłam nazywać go w myślach, choć znałam jego prawdziwe imię. Luke był najbardziej sympatycznym chłopakiem z osiedla. Mówił  wszystkim "dzień dobry", przepuszczał starsze panie w sklepowych kolejkach, a nawet pomagał im nosić zakupy. Nigdy nie słyszałam, żeby wyrażał się wulgarnie, tak jak jego koledzy - z Michael'em Cliffordem na czele. To był po prostu miły chłopak z sąsiedztwa, którego wszyscy szanowali, podobnie jak jego mamę, miejscową nauczycielkę. To po niej odziedziczył jasne włosy i niebieskie, niemal szare oczy.

Zakochałam się w nim, gdy pewnego dnia wpadł na mnie, goniąc toczącą się po chodniku piłkę. Przewróciłam się wtedy i boleśnie upadłam na nieosłonięte kolana, zdzierając z nich naskórek. Od razu zwrócił się w moją stronę i złapał mnie za ramiona, pociągając całe moje ciało do góry.

-Nic ci się nie stało, dzieciaku? - przysięgam, że był to najpiękniejszy głos, jaki kiedykolwiek słyszałam w swoim trzynastoletnim życiu. Z wrażenia nie byłam w stanie odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam przecząco głową, ignorując nieprzyjemne pieczenie. Gdy odsunął się ode mnie, jego wzrok padł na krew, która wolno ściekała po moim piszczelu. Zmarszczył brwi.

-Rzuć mi wodę, Hood – zawołał do swojego kumpla i zupełnie ignorując głupie komentarze reszty, złapał butelkę, którą zgodnie z prośbą ciemnowłosy chłopak rzucił w jego stronę.

-Unieś kolano – rozkazał, odkręcając korek.

Wykonałam polecenie, wpatrując się w niego jak zaczarowana, jednak w pewnym momencie poczułam, że tracę równowagę. Zachwiałam się i wtedy on polecił, żebym przytrzymała się jego ramienia. Byłam w niebie. Pomyślałam wtedy, że każdego dnia mogę zdzierać jakąś część ciała, byle tylko móc go dotknąć. Nie przeszkadzało mi szczypanie, które czułam, gdy oczyszczał najpierw jedno, a potem drugie moje kolano z krzepnącej już powoli mazi.

- Nie jest tak źle – mruknął z lekkim uśmiechem, kończąc zabieg – Jeśli masz starszego brata, który będzie chciał mnie za to sprać, powiedz mu, że znajdzie mnie na boisku – dodał konspiracyjnym szeptem.

- Jestem jedynaczką - powiedziałam to, żeby nie czuł zagrożenia, ale też nic innego nie przychodziło mi do głowy, a nie chciałam, żeby ten wspólny moment dobiegł końca.

- W takim razie sam będę musiał wyznaczyć sobie karę i odpokutować. Powiem chłopakom, żeby mnie nie oszczędzali podczas gry – zadecydował, puszczając mi oczko – Jeśli tylko chcesz, możesz przyjść popatrzeć – dodał.

Oczywiście poszłam wtedy za chłopakiem moich marzeń i co więcej, zaczęłam przychodzić na boisko również w inne dni. Od tamtej pory, gdy mnie widział, z daleka wołał „Cześć, dzieciaku!", co sprawiało, że moje serce zaczynało pracować na większych obrotach, a starsze dziewczyny rzucały mi zazdrosne spojrzenia. Przynajmniej tak mi się wydawało. Tak, czy inaczej – potrafiłam przemierzyć pół osiedla, byle tylko spotkać go i usłyszeć z jego ust to tradycyjne już przywitanie. Nawet nie kryłam się z tym, że ciągle za nim chodzę i myślę, że szybko zorientował się, że jest coś na rzeczy. Pomimo tego, że jego znajomi otwarcie żartowali z mojego zakochania, on pozostawał poważny i uroczy. Czasami specjalnie puszczał mi oczko, abym zaczerwieniła się po same korzonki włosów. Nawet jeśli miał z tego ubaw, nigdy nie dał mi tego odczuć.

Pewnego dnia nawet nie musiałam urządzać poszukiwań, bo dostrzegłam jego sylwetkę wśród innych, wysokich chłopaków, rozgrywających mecz na płycie boiska. Zajęłam miejsce na lekko zdewastowanej ławce, z której miałam całkiem dobry widok i czekałam. Chłopcy z energią wykonywali najróżniejsze triki, aby zachować przy sobie piłkę i następnie kozłując ją, zaliczyć dwutakt i wrzucić do kosza. Manewry były cały czas powtarzane, a ilość uzyskanych punktów wzrastała. Luke nie był tego dnia w najlepszej formie. Popełniał błędy, a jego zagrania nie były tak efektowne, jak zawsze. Mimowolnie zacisnęłam dłonie w piąstki i w duchu modliłam się o to, żeby wziął się w garść, ale im bardziej się starał, tym gorzej mu wychodziło. Gdy gra się skończyła, ze złością cisnął piłką w ogrodzenie. Reszta zbierała swoje rzeczy, pozostawione na boku. Rozmawiali lakonicznie, wycieńczonymi z wysiłku głosami. Ktoś rzucił w kierunku Luke'a butelkę z wodą, ale chwycił ją niefortunnie i butelka wyślizgnęła mu się z ręki.

-Kurwa – krzyknął głośno i był to pierwszy raz, gdy słyszałam jak przeklina.

Między chłopakami wywiązała się krótka rozmowa, kilku chichotało rubasznie pod nosem, ale nie miałam pojęcia, z jakiego powodu. Wtedy wzrok jednego z nich zatrzymał się na mnie i poczułam się, jak na celowniku.

-Lukey, twoja dziewczyna jest na miejscu, żeby cię pocieszyć - powiedział głośno, abym usłyszała. Wszyscy oprócz Mojej Miłości  wybuchnęli śmiechem. Wiedziałam, że patrzą teraz w moją stronę i szczerze zaczynałam żałować, że w ogóle się tu pojawiłam. Luke rzucił mi nagle wściekłe spojrzenie.

-Spieprzaj stąd, dzieciaku – tymi słowami rozbił moje serce na milion małych kawałeczków. Czułam bolesny ścisk w żołądku i zapomniałam o oddychaniu. Wstałam gwałtownie, prawie potykając się o własne nogi i ruszyłam w stronę swojego bloku, walcząc z podchodzącymi do gardła łzami.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz