Hey Kid, I'm still waiting.

30.2K 2.8K 248
                                    

Październik, 2015

Czułam się bezsilna w konfrontacji z Emily. Ona zawsze potrafiła odwrócić kota ogonem. Początkowo to ja byłam na nią obrażona z powodu tej domówki u Stone'a. Myślałam, że zostawiła mnie tam samą na pastwę losu, ale później to ona obraziła się na mnie, twierdząc, że wyszła dopiero wtedy, kiedy wróciwszy z domniemanego spaceru zorientowała się, że już sobie poszłam. Nie wiem, czy byłam zła dlatego, że uważałam wersję Emily za nieprawdziwą, czy też dlatego, że naprawdę zachowałam się wobec niej nie w porządku. Nie potrafiłam znaleźć argumentów przemawiających na moją korzyść. Zarzucenie Emily kłamstwa nie wchodziło w grę, tym bardziej, że w zasadzie nie pamiętałam większości rzeczy, które działy się na ów imprezie. Z niemałym rozgoryczeniem i wymuszoną pokorą przeprosiłam przyjaciółkę, w duchu tłumacząc sobie, że tak będzie najlepiej. Nie miałam prawa zarzucać jej czegokolwiek, podczas gdy sama złamałam wtedy kilka moralnych zasad, które stanowiły o mojej wartości i wiarygodności. Zresztą potrzebowałam teraz Emily bardziej, niż kiedykolwiek. Przede wszystkim musiała mi doradzić w sprawie Nick'a, który nękał mnie swoimi przeprosinami i lamentami pełnymi żalu za swoje zachowanie, ale pozostawała jeszcze sprawa Luke'a. Chłopak próbował dodzwonić się do mnie kilkanaście razy i to zapewne tylko dlatego, że Michael Clifford zrelacjonował mu całe zajście z Rowleyem. Chyba nie był w ogóle świadomy, że jestem na niego śmiertelnie obrażona. Prawdopodobnie nie wiedział też, że widziałam go, kiedy całował tamtą zwęgloną przez solarium dziewczynę. Napisał mi więc wiadomość tekstową, w której wyraził swoje niezrozumienie dla mojego milczenia. Emily poradziła mi, abym dalej go ignorowała, ale paradoksalnie - przestała unikać, bo przecież nie po to zmieniałam całą garderobę, by teraz chować się po kątach. Potrzebowałam trochę czasu, aby przyzwyczaić się do nowego stylu i dopóki nie poczułam się pewnie, starałam się zapobiegać nawet przypadkowym spotkaniom z chłopakiem. Emily jednak cały czas napierała, aż w końcu uległam. Wracałam do domu o regularnych porach, nie chodziłam okrężnymi drogami i w ten sposób już w pierwszym tygodniu października natknęłam się na Luke'a wracającego ze sklepu. Wzięłam głęboki oddech i poprawiłam swój niebieski płaszcz, podkreślający turkusowy cień na moich powiekach. Nie byłam mistrzem wizażu, tak jak starsza siostra Emily, ale nauczyłam się kilku podstawowych trików, które okazały się być przydatne. Moja buzia jeszcze nigdy nie wyglądała tak pociągle i zgrabnie. Dawne, dziecięce rysy odeszły w niepamięć.

-Co ty masz na twarzy, dzieciaku? - Luke nie wydawał się być oczarowany tak, jak sobie to wyobrażałam. Patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem, którego nie potrafiłam właściwie zinterpretować. Kiedy mu nie odpowiedziałam, postanowił zmienić temat – Dzwoniłem do ciebie.

-Wiem.

-Martwiłem się.

Prychnęłam, dodatkowo przewracając oczami. Takie zachowanie było do mnie niepodobne. Przyjrzał mi się uważnie i z satysfakcją stwierdziłam, że zauważył zmiany w moim ubiorze.

-Nie mów, że poszłaś tak ubrana do szkoły – mruknął, przeczesując palcami swoje jasne włosy. Miałam wrażenie, że za chwilę je sobie wyrwie.

-A dlaczego nie? - uniosłam wyzywająco podbródek.

-Dlatego, że... Cholera, dzieciaku, masz tylko trzynaście lat i nie powinnaś... to znaczy... nie musisz... - zaczął plątać się w słowach, które dla mnie nie miały większego sensu. Oczywiście wyłapałam tę część z wytknięciem mojego wieku.

-Mam czternaście lat, Luke – przypomniałam, wciskając dłonie w kieszenie płaszcza – i mogę robić wszystko, co mi się podoba.

Roześmiał się gorzko, bez krzty prawdziwego rozbawienia.

-I dlatego zamierzasz się upijać i chodzić rozebrana po nocach? - zaskoczył mnie tym pytaniem.

-Clifford nagadał ci bzdur – postanowiłam się bronić, czując, jak na moje policzki wpływają rumieńce wstydu. Z mojej perspektywy to wszystko wyglądało zupełnie inaczej.

-Czyli mam rozumieć, że Michael kłamał, tak? Nic wtedy nie piłaś?

Spuściłam wzrok na swoje czarne botki i nagle zamarzyłam, by mieć na sobie swoje stare ciuchy. Płakanie w makijażu też nie było najlepszą opcją. Myślałam, że to spotkanie potoczy się zupełnie inaczej.

-A co na to wszystko twoja mama? - Luke nie dawał za wygraną i ciągnął dalej – Myślisz, że byłaby zadowolona? No, bo jej nowy facet na pewno!

-Daj mi spokój – mruknęłam, bo nie chciałam tego dłużej słuchać – Zajmij się wychowywaniem kogoś innego.

-Masz rację. Nie wiem, po co ja się w ogóle tobą przejmuję – warknął i odwrócił się na pięcie, by ruszyć w stronę swojego bloku.

W tamtej chwili zrozumiałam, że Luke od początku traktował mnie poważnie, chociaż wcale nie musiał, a ja nie dość, że nie doceniłam tego, to jeszcze odtrąciłam jego troskę z powodu głupiej zazdrości.

-Luke, poczekaj! - zawołałam, z obawą, że jednak nie przystanie i będzie szedł dalej, ale... zatrzymał się.

W głębi serca chyba wiedziałam, że poczeka. Przecież obiecał.


Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz