Hey Kid, can we talk?

36.2K 2.9K 339
                                    


#1 in Fanfiction


___________________________________________________________

Miałem ciężki dzień w pracy, choć tak naprawdę każdy dzień był tak samo kiepski, odkąd Michael przestał się do mnie odzywać, a Ava nie pojawiła się w naszym mieszkaniu ani razu. Wiedziałem, że jestem temu winny i miałem zamiar wszystko naprawić, ale potrzebowałem planu. Sam nie byłem w stanie wymyślić nic kreatywnego.

Sięgnąłem po telefon do kieszeni i wybrałem numer Ashtona. Nie widzieliśmy się już dość długo, ale nadal pozostawał jednym z moich najlepszych kumpli i byłem święcie przekonany, że pomoże mi, jeżeli tylko będzie potrafił. Odebrał po trzecim sygnale, witając się ze mną radośnie.

-Świetnie, że dzwonisz, człowieku! - odsunąłem lekko apart od ucha i przewróciłem oczami.

-Ta – mruknąłem – Szkoda, że nie możemy pogadać przy piwie.

-Fakt – zgodził się – Rozmowy telefoniczne to nie jest to samo... Co się dzieje, Lukey?

-Dlaczego uważasz, że coś musi się dziać? - próbowałem grać na zwłokę.

Zacząłem wątpić w to, że jestem w stanie zwierzyć się mu i opowiedzieć o tym, jak wielkim dupkiem jestem. To byłoby upokarzające.

-Masz dziwny głos – stwierdził Ash i zamilkł na chwilę, po czym dodał, jakby nadal się wahając – Poza tym... zawsze byłeś tym najbardziej pogodnym i zabawnym kolesiem z naszej paczki. To trochę podejrzane, że tak smęcisz.

-Miałem trochę spięć z Michaelem – westchnąłem, kładąc się wygodnie na łóżku – Zaczął mi działać na nerwy i... nie rozmawiamy ze sobą.

-Nie gadaj, że poszło o sprzątanie – parsknął Irwin – Wiadomo, że Clifford jest najgorszą fleją w kraju, ale chyba nie obraziłeś się na niego za to, że po sobie nie pozmywał, czy coś?

-Nie, w ogóle nie chodzi o to, chociaż niedługo zarośniemy pleśnią – rozluźniłem się trochę i postanowiłem zebrać na odwagę – Spędzał ostatnio z Avą sporo czasu i ani trochę mi się to nie podobało.

-Zawsze byłeś o nią zazdrosny – wypomniał mi Ashton – Nawet kiedy była smarkulą i tylko z nim rozmawiała, dostawałeś szału.

-Tak, kurwa, wiem – przerwałem mu, mocniej ściskając telefon w dłoni – Nie musisz mi tego przypominać.

-Myślę, że nie powinieneś się tak wkurzać, Luke – szatyn spoważniał – Mikey nigdy nie zrobiłby ci takiego świństwa.

-O czym ty mówisz? - chyba nie do końca rozumiałem, o co mu chodzi.

Słyszałem jak wzdycha i mruczy jakieś przekleństwo pod nosem.

-Jesteś taki uparty – zaatakował mnie – Dlaczego nie przyznasz się, że na nią lecisz?

-Bo wcale na nią nie lecę – odbiłem piłeczkę i zdzieliłem się mentalnie po łbie, po czym wciągnąłem gwałtownie powietrze i wypuściłem je ze świstem – Okej, dobra. Podoba mi się. Cholernie. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Nagle zacząłem być zazdrosny i wszystko się posypało.

-Byłeś zazdrosny już wcześniej – Irwin nie mógł podarować mi tych kilku głupich sytuacji z czasów, kiedy jeszcze mieszkaliśmy wszyscy w Richmond.

-Wtedy traktowałem ją bardziej jak siostrę i nie chciałem, żeby Michael się nią bawił.

-A teraz sam chciałbyś się z nią pobawić, co Luke?

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz