Hey Kid, I'm for you.

33.2K 2.7K 368
                                    

Grudzień, 2014

Nie chciałam, aby tegoroczne święta w ogóle miały miejsce. Sytuacja pomiędzy rodzicami była bardzo napięta i od kilku dni prowadzili zacięte dyskusje dotyczące szacunku, poświęcanej sobie nawzajem uwagi i zaufania. Mama skłamała kilka razy na temat Pana Sklepikarza, ale tata zdawał się wiedzieć swoje. Starałam się zupełnie ignorować ich kłótnie, ale w końcu zaczęli wciągać mnie bezpośrednio w swoje potyczki.

-Ava, powiedz, czy on tu przychodził, kiedy mnie nie było – żądanie taty było dla mnie najgorszym koszmarem, jaki w ogóle mógł się ziścić. Z jednej strony nie chciałam wydawać mamy, ale z drugiej chciałam być fair wobec ojca. Spojrzałam szybko na matkę i zobaczyłam w jej oczach panikę. Dłonie zaczęły mi się pocić a nogi drżeć.

-Odpowiedz, Ava.

Przełknęłam głośno ślinę i wahałam się przez dłuższą chwilę, by w końcu zebrać się na odwagę.

-Tak.

Ojciec wyglądał na zawiedzionego, jakby miał nadzieję, że mimo twierdzącej odpowiedzi, zdecyduję się na kłamstwo. Tym jednym słowem rozwaliłam małżeństwo moich rodziców i to w dodatku podczas wigilijnej kolacji. Rozpętało się piekło. Chciałam jak najszybciej wyjść z mieszkania i zostawić ich samych, rzucających w siebie wyzwiskami i przekleństwami. Ubrałam moje ulubione, fioletowe kozaki, ale nie mogłam dosięgnąć kurtki, którą tata powiesił na jednym z wyższych haczyków wieszaka, więc złapałam jego czarną, polarową bluzę i po prostu wyszłam. Na dworze zasunęłam się pod samą szyję i zaczęłam zastanawiać, co powinnam teraz zrobić. Było bardzo zimno, a babcia mieszkała w drugiej części miasta. Gdybym do niej poszła, pewnie przyprowadziłaby mnie tu z powrotem i przyłączyła się do awantury, stając po stronie ojca. Nie mogłam zrobić tego mamie, bo dwóch na jednego było nieuczciwą walką. Łzy zaczęły z większą częstotliwością spływać po moich policzkach. Kapało mi też z nosa i czułam, że wszystko zaczyna mnie szczypać od ostrego wiatru. Nawet nie miałam chusteczki, żeby się wysmarkać. Zaczęłam krążyć wokół bloku, aby trochę się rozgrzać i wtedy na jednej z ławek zobaczyłam grupkę chłopaków z boiska. Bez zastanowienia podbiegłam do nich i od razu na mojej twarzy zaczęło malować się rozczarowanie. Mojej Miłości nie było. Jeden z nich, który prawdopodobnie miał na imię Ashton, wstał, odkładając na bok puszkę piwa i przyjrzał mi się zaciekawiony.

-Co tu robisz, dzieciaku?

Nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo rozpłakałam się na dobre, więc nie pozostało im nic innego, jak tylko zadzwonić do Luke'a i wyciągnąć go z domu. Nie minęło nawet dziesięć minut, kiedy przyszedł wraz ze swoją mamą, którą prawdopodobnie zdążył wtajemniczyć w nasz mały układ. Przylgnęłam do niego od razu, ciesząc się z namiastki ciepła, która od niego biła i pozwoliłam sobie popłakać jeszcze przez kilka minut.

-Chyba osmarkałam ci kurtkę – wychrypiałam, nie odsuwając się od niego nawet na minimetr.

-Mama mi wypierze, prawda mamo? - czułam, jak odwraca się w jej stronę, więc też na nią zerknęłam. Spodziewałam się, że będzie zła, ale uśmiechała się delikatnie, cierpliwie czekając.

-Chcesz, żebyśmy odprowadzili cię do domu? - zapytała ostrożnie, ale widząc moją minę pełną żałości, dodała szybko – możesz też przyjść do nas na ciepłą herbatę.

-Herbata brzmi lepiej.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz