Hey Kid, do you want dance with me?

29.2K 2.5K 311
                                    


Ceremonia zaślubin minęła w miarę szybko. Urząd stanu cywilnego nie był miejscem, które sprzyjało refleksji. „Para Młoda" podpisała odpowiednie dokumenty i nagle zorientowałem się, że jest po wszystkim. Posłałem pytające spojrzenie Avie, która starała się trzymać na uboczu. Wzruszyła ramionami, nie wiedząc za bardzo, co dalej począć. Wtedy też jak na zawołanie pojawiła się obok nas matka brunetki. Miała na głowie śmieszny toczek z białą woalką, a kremowa, długa suknia podkreślała jej szczupłą sylwetkę i delikatną opaleniznę.

-Ava – jej głos wydawał się być całkiem przyjazny, ale to nie był ton, jakim matka zwraca się do swojego dziecka – Mam nadzieję, że pojawicie się na przyjęciu.

Kobieta zlustrowała mnie od stóp do głów, jakby oceniając, czy jestem wystarczająco dobry, aby w ogóle dostać ów zaproszenie. Błysk w jej oku dał mi potwierdzenie – Była usatysfakcjonowana moją prezencją.

-Przyszłam tutaj i myślę, że to wystarczy – stwierdziła Ava, patrząc jej prosto w oczy.

Larissa wyraźnie spięła się na te słowa i rozejrzała niespokojnie, upewniając, czy przypadkiem nikt nie podsłuchuje ich wymiany zdań.

-Kochanie... - zaczęła błagalnym tonem, który z jednej strony sprawił, że miałem ochotę się oddalić, a z drugiej zostać przy brunetce i pokazać, że może liczyć na mnie w każdym momencie – To dla mnie bardzo ważne. Oprócz rodziny Dean'a, jest mnóstwo osób z naszej strony...

-Z twojej, mamo – dzieciak nie był złośliwy, w jej głosie dało się wyczuć po prostu zranienie – Zgodziłam się tylko na ślub, o weselu nie było mowy.

-Wiem, ale to dobra okazja, żeby się pojednać – blondynka była świetną aktorką. Nie wierzyłem, oczywiście, że jej żal za grzechy jest autentyczny.

Spojrzałem na Avę, która wyglądała na zmieszaną. Z jej zdecydowania i pewności siebie nie zostało praktycznie nic. Jakaż naiwna była. Wziąłem głęboki oddech i objąłem ją mocno w pasie, nie zważając na to, że jesteśmy obserwowani przez rodzicielkę dziewczyny.

-To twoja decyzja – przypomniałem jej na ucho, chcąc jednocześnie dać znać, że zaaprobuję jej wybór, jakikolwiek by nie był.

Posłała mi wzrok pełen wdzięczności i zwróciła się w stronę swojej matki:

-Wpadniemy, ale tylko na godzinę, maksymalnie dwie – zapowiedziała, a na usta Larissy wpłynął uśmiechopodobny grymas. Mógłbym się założyć o to, że nie odpowiadał jej fakt, iż to Ava jest osobą, która stawia warunki.

Sala przyjęć była urządzona minimalistycznie i chłodno, ale z pewnością para młoda słono zapłaciła za jej wynajem. Już będąc nastolatkiem słyszałem plotki, że matka Avy poleciała na kasę tego gościa. Nie chciało mi się wierzyć, że ma jej aż tyle, a jednak... Większość jego znajomych i członków rodziny była ubrana w drogie, eleganckie stroje, a snobizm bił od nich na kilometr.

Niska kelnerka podeszła do nas od razu, gdy tylko przekroczyliśmy próg głównego pomieszczenia i podała nam lampki z szampanem. Chciałem odstawić swoją, ale Ava mnie zatrzymała.

-Zaraz to wypiję – zapowiedziała i faktycznie po opróżnieniu swojej lampki, wypiła także moją – To dla kurażu – wyjaśniła i zaczęła rozglądać się za barem.

Znajdował się w samym rogu, obok elektrycznego kominka w stylu vintage. Za kontuarem stał wysoki barman z lekkim zarostem i posłał jej zachęcający uśmiech.

Już nie żyjesz, kutasie.

-Chodźmy tam – poprosiła i nie czekając na to, co powiem, zaczęła zmierzać ku wyznaczonemu celowi.

-Ava... - głos ugrzązł mi w gardle pod karcącym wzrokiem jednej ze staruszek, stojących nieopodal.

Zamilkłem i westchnąłem ze zrezygnowaniem. Nie miałem innego wyjścia, jak tylko pójść za dzieciakiem i przypilnować, by nie upił się do nieprzytomności.

Ciemnowłosy barman był prawdopodobnie w moim wieku i podobnie jak ja, znał się na swojej robocie. Też zdarzało mi się flirtować z klientkami, ale nie robiłem tego aż tak perfidnie jak on. Nie miałem zamiaru brudzić sobie rąk i narażać garnituru Clifforda na niebezpieczeństwo, więc postanowiłem zaznaczyć swoje terytorium od razu, zanim chłopak postanowi zrobić jakiś niepotrzebny ruch.

Zbliżyłem się do Avy i stanąłem centralnie za nią. Moja ręka na jej biodrze wystarczyła, żeby chłopaczyna zza kontuaru zmieszał się i oddalił do drugiego końca lady.

-Mamy niepowtarzalną okazję, żeby razem zatańczyć – nachyliłem się nad jej szyją i wyszeptałem to słowa, delikatnie muskając płatek jej ucha. Szczułem sam siebie.

-C-co? - spojrzała na mnie, nie rozumiejąc. Ta bliskość działała na nią chyba podobnie, jak na mnie.

-Taniec to taka forma rozrywki, podczas której kobieta porusza się zwykle bardzo zmysłowo a facet udaje, że jest jej wizytówką, choć tak naprawdę ma nadzieję trochę pomacać – wyjaśniłem, obserwując jej oszołomienie. Moja żartobliwa uwaga najprawdopodobniej zniszczyła pełną napięcia chwilę, bo Ava zmarszczyła zabawnie brwi i uszczypnęła mnie w bok.

-Przestań być taki ordynarny, Luke.

Uśmiechnąłem się głupkowato i wskazałem ruchem głowy na parkiet.

-Co ty na to?

Wahała się przez chwilę, ale widząc, że z powrotem przybrałem poważną minę, doszła do wniosku, że nie mam zamiaru więcej się z niej nabijać. Przyjęła moją rękę, którą wyciągnąłem w jej stronę i pozwoliła zaprowadzić się na środek parkietu. Zespół grał właśnie jakąś spokojną piosenkę i dziękowałem im za to w duchu, bo przez kolejne trzy minuty mogłem trwać blisko jej ciała. Pachniała cudownie i nie miałem najmniejszej ochoty się od niej odrywać, lecz ktoś postanowił nam przeszkodzić.

-Odbijany.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz