Starszy facet w niezbyt dobrze skrojonym garniturze i śmieszną czerwoną muchą zamiast krawata uśmiechnął się w stronę Avy, więc przerzuciłem wzrok na nią, próbując wybadać jej reakcję. Odwzajemniła gest.
-Luke, to mój wujek Jerry – powiedziała głośno, ale z jakiegoś powodu nachyliła się lekko w moją stronę, jakby zdradzała wielką tajemnicę – Wujku, to Luke.
Wymieniliśmy się uściskiem dłoni, a brunetka, którą obejmowałem drugą ręką w talii, lekko się zachwiała. Była już trochę wstawiona, więc z ciężkim sercem pozwoliłem, aby ten śmieszny facet zabrał ją ode mnie na kilka minut.
Oddaliłem się do najbliższego stolika, uprzednio chwytając szklankę z sokiem. Miejsce, które zająłem, pozwalało mi bez przeszkód obserwować to, co dzieje się na parkiecie. Upiłem łyk napoju i nie spuszczałem wzroku z Avy. Wydawała się być zadowolona z towarzystwa swojego krewnego. Cóż, facet wyglądał na kogoś z dużym poczuciem humoru, a Ava... Cholera. Wyglądała naprawdę uroczo. Nawet z tej odległości mogłem dostrzec, jak myli kroki w tańcu, oblewa się rumieńcem i tłumaczy Jerry'emu – zapewne ze swojej kiepskiej koordynacji ruchowej. Zaśmiałem się pod nosem i kontynuowałem obserwowanie jej poczynań. Piosenka, którą zaczął grać zespół była zdecydowanie szybsza od tej, przy której uprzednio tańczyliśmy. Wujek miał więc większe pole do popisu i postanowił wprowadzić do ich choreografii dziwne obroty, od których dzieciakowi z pewnością zawróciło w głowie. Przy każdym gwałtowniejszym ruchu jej sukienka zadzierała się lekko, przez co mogłem dostrzec jasną skórę jej ud. Przełknąłem ślinę i z niemałym zadowoleniem przyglądałem się temu wszystkiemu, dopóki nie poczułem, że ktoś kładzie swoją rękę na moim ramieniu.
-Jest śliczna, prawda? - matka Avy mówiąc to, zajęła wolne miejsce obok mnie i mogłem się domyślić, o kim mówi. Wzrok miała wlepiony w postać swojej córki – Wyrosła na piękną kobietę.
Kiwnąłem nieznacznie głową, dając jej znać, że zgadzam się z tym, co powiedziała, ale nie miałem zamiaru wdawać się z nią w dłuższą gadkę. Chyba wyczuła moją niechęć, bo uśmiechnęła się krzywo.
-Wiem, że nie byłam dla niej najlepszą matką... - zaczęła, ale postanowiłem jej przerwać.
-Nie mam ochoty tego słuchać – powiedziałem szorstko. Może nawet zbyt szorstko.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i ucichła na kilka sekund, jednak nie zamierzała się poddać.
-Możesz mnie oceniać – stwierdziła już mniej przyjaznym tonem – ale musisz wiedzieć, że zrozumiałam swoje błędy i postanowiłam je naprawić.
-To się chwali – mruknąłem bez emocji – Tylko, że ona teraz pani nie potrzebuje.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Gdyby było inaczej, sama szukałaby kontaktu z panią – stwierdziłem, wzruszając ramionami – Nie powinna pani teraz niszczyć tego, co zdołała uporządkować w swoim życiu.
Błysk żalu przemknął przez jej oczy, ale otrząsnęła się i uniosła dumnie głowę.
-To ona doprowadziła do tego, że teraz nie jesteśmy ze sobą blisko – jej zuchwała uwaga, wyprowadziła mnie z równowagi. Nie chciałem powiedzieć czegoś, przez co byłaby gotowa mnie wyrzucić na zbity pysk ze swojego przyjęcia, więc postanowiłem po prostu wstać i odejść.
Nie zatrzymywała mnie.
Stanąłem blisko baru i wzrokiem zacząłem szukać dzieciaka, jednak na parkiecie został jedynie wujek Jerry. Nie tańczył już z Avą. W jego ramionach bawiła się teraz starsza, siwowłosa kobieta w kwiecistej sukience. Prawdopodobnie była jego żoną. Rozglądałem się jeszcze przez chwilę, ale po brunetce nie było ani śladu. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w stronę małego korytarza prowadzącego do toalet. Możliwe, że źle się poczuła, podczas gdy ja traciłem czas na rozmowę z jej popieprzoną matką. Gdy stanąłem pod drzwiami damskiej toalety, zawahałem się przez chwilę, ale chęć odnalezienia brunetki była zdecydowanie silniejsza. W środku stała wysoka blondynka, przeglądająca się w lustrze i poprawiająca makijaż. Gdy odchrząknąłem znacząco, dając znać o swojej obecności, posłała mi zaskoczone spojrzenie.
-Szukam swojej partnerki – wyjaśniłem od razu – Brunetka w zielonej sukience...
-Wychodziła na zewnątrz jakieś dwie minuty temu – byłem wdzięczny za tę informację.
Przeprosiłem na najście, wycofałem się i skierowałem w stronę frontowych drzwi. Kilku mężczyzn paliło w holu, narzekając na zaduch panujący w środku. Minąłem ich i wyszedłem na zewnątrz. Zauważyłem ją od razu. Siedziała na ławce z wyciągniętymi przed siebie nogami i pochylała się, dając upust swemu złemu samopoczuciu.
-Hej, dzieciaku – zawołałem i wystarczyła chwila, abym pokonał kilka schodków w dół i znalazł się przy niej – Co się dzieje?
-Chyba za dużo wypiłam – przyznała, podnosząc na mnie swój rozbiegany wzrok.
-Może nie za dużo, ale za szybko – poprawiłem ją i uśmiechnąłem się pocieszająco – Chcesz już wracać?
-Myślę, że powinnam się pożegnać – stwierdziła, śmiesznie marsząc nosek – Przynajmniej z wujkiem Jerry'm.
-W porządku – podałem jej rękę i wróciliśmy do środka.
Ava pożegnała się z kilkoma osobami i wymieniła zwrotami grzecznościowymi. Wujek Jerry nie mógł posiąść się z radości, że miał okazję znowu ją zobaczyć.
-Musisz przyjechać do nas ze swoim chłopakiem – postanowił za nas oboje. Dzieciak już miał zamiar tłumaczyć, że nie jesteśmy parą, ale wtedy odezwałem się zupełnie nieproszony:
-Na pewno przyjedziemy – Ava uniosła w zdziwieniu brwi na moje słowa, ale nic sobie z tego nie zrobiłem, rozkoszując się chwilową imitacją związku. W końcu bezkarnie mogłem ją przy tym objąć i złożyć pocałunek na jej szyi. Smakowała cholernie dobrze.
-Luke – uśmiechnęła się promiennie, jednocześnie ukradkiem szczypiąc mnie w pośladek – Na nas już czas.
Musiałem zacisnąć zęby, żeby nie syknąć. Tym razem uszczypnęła mnie wyjątkowo mocno. Wymusiłem uśmiech, pożegnałem się i pociągnąłem dziewczynę w stronę wyjścia. Przy drzwiach czekała już na nas Larissa i Dean. Pewnie zauważyli to małe zamieszanie na sali, gdy przyszliśmy oznajmić, że wychodzimy.
-Cieszę się, że przyszłaś – oznajmiła blondynka, biorąc Avę w objęcia. Jej dwulicowość grała mi na nerwach.
-Szkoda jednak, że nie mieliśmy czasu porozmawiać – wtrącił ten dupek, stojący obok i to był moment, w którym mogłem mu się dokładniej przyjrzeć.
Był dość elegancko ubrany, ale jego czerwona, nakrapiana twarz zdradzała zamiłowanie do alkoholu. Zauważyłem jak zerka na tyłek dzieciaka znad grubych, okularowych szkieł.
-Jesteś taka piękna – ocenił chrapliwym głosem – Prawie jak mama.
Wykorzystał moment, w którym Ava uwolniła się z objęć Larissy i przyciągnął ją do siebie. Zapewne chciał zagrać troskliwego ojczyma, ale dzieciak nie miał zamiaru na to pozwalać.
-Nie dotykaj mnie - nienawiść i panika, jaka zionęła z jej oczu, zaskoczyła nawet mnie samego. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Nie chodziło już nawet o to, że była troszeczkę wstawiona. Wyglądała na szczerze przerażoną. Instynktownie złapałem ją za rękę i przysunąłem do siebie. Nie zamierzałem bezczynnie czekać, aż ten facet zacznie pieprzyć jakieś głupoty, raniąc ją i sprawiając jej przykrość.
-Kiedyś nie byłaś taka drażliwa – wypomniał jej – Lubiłaś siadać u mnie na kolanku...
-Dean – ostrzegawczy ton Larissy zasznurował mu usta i gdyby nie to, pewnie zrobiłaby to moja pięść.
Posłałem obojgu najbardziej chłodne spojrzenie, na jakie było mnie stać w tamtej chwili i przyciągając do siebie Avę, zacząłem kierować się do drzwi. Trzymałem ją blisko siebie. Nie miała możliwości spojrzeć na parę, która odprowadziła nas wzrokiem w pełnej napięcia atmosferze.
-O czym on pieprzył? - zapytałem dziewczynę, gdy już znaleźliśmy w samochodzie. Nerwowo bawiła się brzegiem swojej sukienki i uparcie przygryzała dolną wargę – Ava?
-Po prostu był pijany– mruknęła, kiedy nie dawałem jej spokoju – Jedźmy już, proszę.
CZYTASZ
Hey Kid
FanfictionAva ma trzynaście lat i jest do szaleństwa zakochana w starszym chłopaku z osiedla. Ma jednak świadomość, że jest jeszcze za młoda na poważny związek i dlatego wymusza na chłopaku dziwną obietnicę. Luke musi przyrzec, że zaczeka na Avę, dopóki nie b...