Hey Kid, where have you been?

33.2K 2.8K 363
                                    


UWAGA!

Zwróćcie uwagę na datę, bo mamy trzyletni przeskok w czasie.

____________________

Sierpień, 2019

Praca w barze miała być tylko przejściowym zajęciem i naprawdę nie wiem, jak to się stało, że tkwię tu już od ponad dwóch lat. W sumie może to dlatego, że całkiem dobrze zarabiam, poznaję naprawdę świetnych ludzi, dogaduję się z szefostwem i co najważniejsze – spędzam przez to cholernie mało czasu z Alyssą. Odkąd razem zamieszkaliśmy, paradoksalnie zaczęliśmy się od siebie oddalać. Tu, w centrum Sydney, Aly spełniała swoje marzenia o byciu modelką i choć do tej pory jej starania nie przynosiły efektów, nie poddawała się. Ciągle ganiała po różnego rodzaju castingach, agencjach reklamowych i innych takich, co początkowo mnie bawiło, później irytowało, a teraz było mi całkowicie obojętne. Ważne, że mijaliśmy się i nie musiałem wysłuchiwać jej narzekań i pretensji. Nie doceniała tego, że wyprowadziłem się dla niej z Richmond i przeniosłem do pieprzonego centrum Sydney. Uważała, że to miasto da nam więcej możliwości, jednak przez dwa lata nie osiągnąłem nic takiego, czego nie mógłbym osiągnąć w Richmond, mieszkając dalej z matką na starym osiedlu i mogąc widywać się codziennie z najlepszymi kumplami. Teraz dzieliła nas godzina drogi i nie było opcji, żeby spontanicznie spotkać się na piwo, czy po prostu wyjść na papierosa. Cholernie mi tego brakowało i dlatego, gdy tylko zobaczyłem tę głupią mordę Clifforda, który usiadł na wysokim barowym krześle, szeroko się uśmiechnąłem.

-Stęskniłeś się?

-Kurewsko – odparł, przeczesując swoje czerwone od jakiegoś czasu włosy – O której kończysz?

-Za dwie godziny.

-Poczekam na ciebie – zadecydował, ale odmówił piwa, które mu zaproponowałem.

-Prowadzę – wyjaśnił tylko, a ja skinąłem głową ze zrozumieniem.

Gdy moja zmiana dobiegła końca, zwolniłem stanowisko innemu pracownikowi i mogłem w końcu spokojnie usiąść z Cliffordem na sali.

-To opowiadaj – poprosiłem, wygodniej rozwalając się w drewnianej loży – Jak tam leci, co słychać? I skąd tu się w ogóle wziąłeś?

-Miałem sprawę do załatwienia – przerwał na chwilę, jakby się wahał, aż w końcu dodał – Ava dostała się tutaj na studia.

Oblizałem spierzchnięte usta i zacząłem bawić się nerwowo kolczykiem w wardze. Temat dzieciaka nie należał do najłatwiejszych. Minęło już tyle czasu, a ja nadal czułem wyrzuty sumienia lub coś na kształt tego. Pamiętałem doskonale dzień, w którym przez przypadek wpadłem na nią. Zdarła wtedy kolano i było mi z tego powodu cholernie głupio, więc zagadałem, żeby jakoś ją rozbawić. Była uroczym dzieckiem, pełnym szczerej naiwności i prostoty – w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie przeszkadzało mi, że wszędzie za mną łaziła. Nawet trochę mnie to bawiło. Wybuchała szczęściem, gdy tylko witałem się z nią gdzieś przelotem. Za każdym razem, gdy chłopaki nabijali się z jej głupiego zauroczenia, wkurzałem się na nich i prosiłem, żeby się zamknęli. Nie chciałem sprawiać jej przykrości, ale przez moją uprzejmość i cierpliwość, ona zakochała się jeszcze bardziej. Trudno było mi traktować ją poważnie, ale starałem się udawać. Podjąłem grę, która sporo mnie kosztowała, bo naprawdę zdążyłem ją polubić. Czułem się w pewnym stopniu odpowiedzialny za nią, bo ewidentnie widać było, że matka ma ją w dupie. Całe osiedle mówiło tylko o tym, że zaczęła puszczać się z jakimś kolesiem, podczas gdy jej mąż harował jak wół, by było jej dobrze. Dzieciak w tym czasie szlajał się z nami do późnych godzin i nikt nie zwracał na to uwagi. To było coś, co łamało mi serce. Sam przeżyłem ciężko rozwód swoich rodziców i choć później naprawiłem relację z matką, doskonale pamiętałem, jak czułem się w tych pierwszych miesiącach ich rozstania. Byli zajęci tylko sobą, ciągłymi awanturami i podziałem majątku. Nie mieli czasu skupiać się na mnie i moich wybrykach. W tamtym okresie zrobiłem wiele głupich rzeczy, o których teraz niekoniecznie chciałbym pamiętać. Może to był powód, dla którego chciałem w jakiś sposób zaopiekować się tym dzieciakiem. Miałem tę świadomość, że nie do końca mi się to udało, bo wkroczyła w okres buntu. Poznała smak imprez i alkoholu, choć ją przed tym przestrzegałem. Robiła wszystko, by zwrócić na siebie moją uwagę. To było głupie, biorąc pod uwagę, że i tak już to miała – przecież spędzałem z nią wszystkie wolne popołudnia. Uczyłem ją matematyki i starałem się być oparciem wtedy, gdy tego potrzebowała. Nie mogłem jednak żyć w jakimś śmiesznym celibacie tylko dlatego, że wydawało jej się, że mnie kocha. Kombinowałem na wszystkie sposoby, żeby tylko uniknąć bezsensownego dramatu. Wiem, że była zazdrosna. Clifford tylko ją podpuszczał i choć byłem stuprocentowo pewny, że nic jej nie zrobi, to i tak wściekałem się, kiedy był blisko niej. Może też byłem troszeczkę zazdrosny, ale tylko dlatego, że zawsze to ja byłem tym, na którego patrzyła w zachwycie. Trudno było mi pogodzić się z tym, że tak wyrosła. Miała prawo do tego, by wkroczyć w świat „dorosłych", choć dla mnie pozostawała tym samym dzieciakiem, co na początku.

Otrząsnąłem się z zamyślenia i próbowałem pokazać, że jestem obojętny, a wspomnienie jej imienia zupełnie mnie nie wzrusza. Mimo to, nie mogłem się powstrzymać i zapytałem:

-Widziałeś się z nią?

-Poprosiła, żebym pomógł jej w przeprowadzce – powiedział, drapiąc się za uchem. Był zmieszany.

-Dlaczego akurat ciebie? - nie rozumiałem tego, że zerwała ze mną kontakt, a do Clifforda normalnie się odzywała.

-Wpadliśmy na siebie jakiś czas temu i jakoś tak wyszło w rozmowie, że ma problem, bo jej ojciec jest w rozjazdach i...

-I ty oczywiście znowu jesteś rycerzem na białym koniu – wciąłem się mu w słowo i upiłem łyk piwa – Już jakiś czas temu przekroczyła ten magiczny próg wiekowy, więc nareszcie możesz ją...

-Zamknij się, Hemmings – teraz on mi przerwał – Jesteś na nią cięty, jakby nie wiadomo co ci zrobiła, a tak naprawdę to ty ją olewałeś, kiedy pojawiła się Alyssa.

-Nie olewałem jej – w moim mniemaniu to była prawda – Ona sama zaczęła mnie unikać, nie poinformowała mnie nawet o tym, że się przeprowadziła i musiałem dowiadywać się tego od obcych ludzi.

-Bo nawet się nie starałeś – Michael podniósł głos, ale opamiętał się po chwili, kiedy zauważył, że ściągnął na nas uwagę osób siedzących w pobliżu – Powiedz mi, kiedy zorientowałeś się, że urwał wam się kontakt, co? - zapytał już ciszej.

Wzruszyłem ramionami, nie wiedziałem co powiedzieć.

-No, właśnie – Clifford wyprostował się i oparł plecy o drewnianą powierzchnie loży – Byłeś tak zajęty mizdrzeniem się z Alyssą, że kompletnie zapomniałeś o jej istnieniu.

-Ty za to pamiętałeś za mnie – mruknąłem z przekąsem i upiłem kolejny łyk z kufla.

-Nie, Luke – zaprzeczył od razu – Po tym jak się wyprowadziłeś, widziałem ją może ze dwa razy, ale dopiero ostatnio miałem szansę z nią porozmawiać... Wiesz, że zawsze ją lubiłem.

-Wiem – ostatkiem sił powstrzymywałem się, żeby nie dodać jakiejś złośliwej uwagi.

-Gdybyś tylko chciał, ona dalej byłaby blisko ciebie, ale pozwoliłeś, żeby Alyssa zapanowała nad twoim życiem.

-Nie mieszaj jej do tego.

-Przecież to prawda – Clifford wzruszył ramionami – spójrz na siebie, Luke. Zawsze byłeś tym najsympatyczniejszym chłopakiem z naszej paczki, a teraz zachowujesz się... jak ja kiedyś.

-Chamski i zły? - uniosłem brew, a na usta wkradł się uśmiech.

-No, powiedzmy... - Michael odwzajemnił gest. To trochę rozluźniło atmosferę.

Dopiłem swoje piwo i wybrałem się po kolejne, przynosząc dla kumpla szklankę z jakimś sokiem. Zaczęliśmy rozmawiać o pierdołach, ale nie mogłem się skupić nawet na tym, bo cały czas po głowie chodziła mi sprawa dzieciaka. W myślach zrobiłem szybką kalkulację i z niemałym zdziwieniem stwierdziłem, że w istocie skończyła już osiemnaście lat.

-Co będzie studiować?

-Kto? - Clifford zmarszczył brwi z niezrozumieniem, bo wróciłem do naszego pierwszego tematu całkiem znienacka.

-No, jak to kto? Przecież nie ten idiota Irwin - wywróciłem oczami i dookreśliłem – Chodzi mi o Dzieciaka.

-To określenie już do niej nie pasuje, Luke.

-Co z tego? - zapytałem - Może mieć osiemnaście lat, ale nadal być dzieciakiem.

-Po mojemu to ona teraz jest gorącą laską – przyznał rozbawiony Michael, po czym spoważniał i dodał – Myślę, że sam powinieneś to sprawdzić.

-Co masz na myśli?

-To, że powinieneś do niej zadzwonić i się z nią spotkać.

-Nie wiem, czy...

-Ona się o ciebie pytała, Luke. Zrób to.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz