Hey Kid, I'm worried about you.

33.1K 2.8K 503
                                    

Marzec, 2015

Pan Sklepikarz uspokoił się ostatnimi czasy ze swoim zespołem niespokojnych rąk, ale krecie oczka nadal świdrowały mnie przy każdej możliwej okazji. Mama niczego nie zauważała, albo po prostu nie chciała niczego widzieć. Była zbyt zakochana i zapatrzona w krecie oczka, by obiektywnie i racjonalnie ocenić sytuację. Faktem było, że nie poskarżyłam się ani razu, ale wynikało to bardziej z mojej troski o jej samopoczucie, niż o mój strach, który czasami potrafił mnie zupełnie zablokować. Nie chciałam w takich momentach rozmawiać absolutnie z nikim, nawet z Luke'iem. Było to zawstydzające i bałam się, że jeśli wyjawię swoje obawy, nikt nie potraktuje mnie poważnie. Gdy nadeszła wiosna, cieszyłam się, ponieważ znów mogłam spędzać więcej czasu na dworze. Wracałam do domu jako jedna z ostatnich osób i szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że Luke się tym zainteresował.

-Ja w twoim wieku musiałem być w domu najpóźniej o dwudziestej – zagadnął któregoś razu, gdy odprowadzał mnie pod blok. Dochodziła dwudziesta druga i było już ciemno.

-No, na pewno – parsknęłam – nie wierzę w to, że byłeś taki posłuszny i zawsze wracałeś na czas.

-Masz rację – przyznał, przeczesując ręką jasne włosy – nie byłem wtedy zbyt posłuszny, ale jestem chłopakiem i zawsze spędzałem czas z kumplami, nie sam.

-Przecież nie siedzę sama, tylko z wami.

-Ale jesteś dziewczyną, dzieciaku – westchnął, jakby to, co mówił, było oczywiste – w dodatku masz trzynaście lat i...

-Czternaście! - kwestia mojego wieku nadal była dla mnie niezwykle wrażliwym tematem.

-Dobra, czternaście – poprawił się i kontynuował – to z boku może wyglądać trochę podejrzanie i naprawdę zaczynam się zastanawiać, dlaczego twoja mama jeszcze nie wjechała mi na chatę z pretensjami.

-Dlaczego w ogóle miałaby?

-Jak będziesz w moim wieku, zrozumiesz, że chłopaki... w ogóle wszyscy ludzie... nie zawsze są w porządku – miałam wrażenie, że mocno zastanawiał się nad wypowiedzeniem tego zdania, ale mimo to, nie wiedziałam, co chce mi przez to powiedzieć.

-Dalej nie wiem, o co ci chodzi – przyznałam w końcu, po chwili milczenia – przecież ty jesteś w porządku.

-Ale twoja mama tego nie wie – odparł, opierając się o murek mojej klatki. Nawet nie zauważyłam, że tak szybko dotarliśmy na miejsce.

-Dlaczego tak bardzo przyczepiłeś się do tematu mojej mamy? - w moim głosie dało się wyczuć zirytowanie.

-Myślę, że na jej miejscu nie pozwalałbym, żebyś szlajała się w takich godzinach po dworze ze starszymi chłopakami, którym zawsze może wpaść do głowy jakiś głupi pomysł – stwierdził, nerwowo przestępując z nogi na nogę – Musisz zrozumieć, dzieciaku, że nie zawsze będę w pobliżu, żeby cię przypilnować. Zresztą to jest obowiązek twojej mamy, a nie mój.

-Nie musisz się mną zajmować jak dzieckiem – mruknęłam, czując wzbierającą we mnie złość – może i mam tylko czternaście lat, ale jestem samodzielna, wiesz?

-Wiem – westchnął – wiem, ale próbuję ci powiedzieć, że to nie jest normalne, że ona pozwala ci na tak wiele... Sama zobacz, że jest już późno, jest ciemno, a ty jesteś nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim – chyba zauważył, że mam ochotę mu przerwać, bo uciszył mnie gestem ręki – z pewnością pamiętasz też, że w święta nikt nie zainteresował się tym, że wyszłaś z domu i nie było cię ponad trzy godziny.

-To było... - zaczęłam i nagle zamilkłam, bo ktoś otworzył drzwi od klatki. Zupełnie nie spodziewałam się, że to będzie Pan Sklepikarz i zamrugałam szybko oczami, żywiąc nadzieję, że jest to tylko fatamorgana.

-Co ty tu robisz, skarbie? - to zdecydowanie nie była fatamorgana – Myślałem, że posiedzimy dzisiaj razem nad matematyką - nie wiem dlaczego krecie oczka były bardziej rozbiegane niż zwykle, ale nie tylko ja zauważyłam coś niepokojącego w jego zachowaniu. Kątem oka zarejestrowałam, jak Luke marszczy w niezadowoleniu brwi i dopiero po chwili do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu. Chłopak musiał też to wyczuć, bo stał bliżej.

Poczułam się zawstydzona i kompletnie nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Mama nie przepadała za alkoholem, ale Pan Sklepikarz lubił do kolacji wypić butelkę dobrego wina.

-Idę na górę – oznajmiłam w końcu, uznając, że jest to najlepsze rozwiązanie – przepuść mnie.

-Chodź, przejdziesz się ze mną do sklepu – wybełkotał, próbując objąć mnie w pasie. Chyba nawet nie zauważył obecności kogoś trzeciego.

-Nie chcę – powiedziałam cicho – Jutro mam na ósmą, muszę już iść spać – zaczęłam powoli wpadać w panikę i zrobiłam błąd, zerkając na Luke'a.

Przez ten ułamek sekundy zobaczył w moich oczach to, co starannie usiłowałam ukryć i chyba nie mógł powstrzymać się przed zadaniem pytania.

-Mogę wiedzieć kim pan jest?

-A Ty? -Pan Sklepikarz przeniósł nieprzytomny wzrok na chłopaka i uniósł w zdziwieniu brwi.

-To mój kolega – odpowiedziałam za Luke'a – Odprowdził mnie do domu.

Krecie oczka błądziły przez chwilę po jego sylwetce, aż w końcu zatrzymały się na mnie.

-Ty mała, puszczalska... - zaczął, ale urwał, bo Luke stanął między nami, zupełnie mnie zasłaniając.

-Pytam się, kim pan jest? - mój przyszły chłopak ponowił swoje pytanie, rezygnując z wcześniejszej uprzejmości.

-Zastępuje jej ojca, który najwidoczniej pominął lekcję o trzymaniu nóg razem – nawet w półmroku mogłam dostrzec jak mięśnie na plecach Luke napinają się.

-Ona ma tylko czternaście lat – warknął – A ty jesteś nawalony tak, że ledwo stoisz na nogach i wierz mi, że wystarczy tylko jeden telefon, żeby zgłosić twoją wątpliwą opiekę nad tym dzieciakiem, a sprawa może skończyć się w sądzie - to zrobiło wrażenie na Panu Sklepikarzu.

Widziałam jak wycofuje się powoli, by w końcu odwrócić na pięcie i odejść. Miałam nadzieję, że nie zamierzał wrócić.

-Ten świr z wami mieszka?

-Trochę się boję, Luke.

Hey KidOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz