23

281 20 0
                                    

Po jedzeniu wymyśliłam jakiś powód i wyszłam. Pobiegłam do Lokiego. Uwielbiam ten wiatr. To wzgórze, las. Wszystko jest tu idealne.

No więc kiedy dotarłam di granicy Loki już tam był.

- Aleś ty niepunktualna.

Stwierdził.

- Miałam niemałe problemy, dzisiaj pełnia i moja przyjaciółka...

- Nie no, spoko, ja też się spóźniłem. Całe 15 minut.

- Mhm. Szczęśliwi czasu nie liczą.

Zaśmiał się.

- To co u ciebie?

- Niewiele, choć wasza watacha daje nam takie lanie...

- Widać się należy.

- Ha-ha-ha, ale śmieszne.

- I jak z tą wodą?

- Wysłaliśmy kogoś na rozmowy, ale jeszcze nie wrócił i raczej już nie wróci. I kto tu jest agresywny? Czasem mam wrażenie, że jesteście kanibalami. Bez obrazy ale Daha jest kanibalem trochę bardziej niż chyba.

- Spoko - przed oczami pojawił mi się obraz jak uciekałam przed Dahą, a inne wilki krzyczały, żeby mnie nie zjadł i zostawił coś dla nich - mnie też chciał zjeść, a przynajmniej tak to wyglądało.

Loki uśmiechnął się. Znaczy chyba. Wilcza mimika jest dla mnie jak ocean niezmierzonych dziwactw.

- To co u ciebie? - zapytał.

Usiadłam, on też. Mam co opowiadać.

- Eleni się hajtnęła. Doszła do nas nowa wilczyca, stara znajoma Dahy z tej dobrej watachy. Jest strasznie chuda, tak jakby głodziła się przez pół roku. No i Daha jeszcze nic nie mówił, ale oprócz dzisiaj jest smutny, a to znaczy że zabili już jego siostrę z omegi.

Oboje spóścilismy głowy i milczeliśmy przez jakiś czas. Ciekawe, czy wilki są wierzące? Chyba nie, ale potrafią uczcić zmarłych. Ech...

Potem przeszliśmy do milszych tematów. Trochę się pośmialiśmy i rozeszliśmy. Trochę późno wrócę, ale Daha zrozumie. Na pewno.

Jestem wilkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz